Rozdział 7

260 24 0
                                    

Pov. Louis


Uśmiechnąłem się pod nosem, wchodząc do mieszkania. Ten dzień był najlepszym dniem, od kiedy pamiętam. Po całej nocy tulenia Harry'ego, już wiedziałem, że moja alfa wpoiła się w tę małą słodką kruszynkę. Uzupełnialiśmy się w pod każdym względem i wiedziałem, że to ten jedyny. Od dawna poszukiwałem omegi. Można powiedzieć od szesnastego roku życia. Fakt, zdarzały mi się przygody na jedną noc, ale żadna omega nie została zaakceptowana przez moją alfę. A tu proszę. Zjawia się taka jedna istota w sklepie, a moja wilcza strona od razu chce ją dla siebie.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przypomniałem sobie, że umawialiśmy się z Zaynem na dzisiejsze popołudnie. Chciałem mu opowiedzieć o tym, co czuję. Pracowaliśmy razem, ale także byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, odkąd sięgam pamięcią.

— Pan Malik, witam — zaśmiałem się, otwierając mu drzwi i wpuszczając do środka.

— Cześć stary — przybił mi żółwika, a po tym skrzywił się nieznacznie. — Czuję zapach tej omegi w całym mieszkaniu. Opowiadaj i pokaż go, bo wyglądasz na dziesięć lat młodszego, niż kiedy ostatnio cię widziałem.

— Boże, Zayn. On jest cudowny! Słodziak z niego. Zabawny, inteligentny. Normalnie nie wierzę, że go spotkałem — uśmiechnąłem się, siadając na kanapie.

— Wow, pierwszy raz widzę cię takiego — pokazał na mnie. — Jesteś szczęśliwy, miło to widzieć po tylu latach.

— Tak, dla takiej omegi warto — odparłem rozmarzony, podając mu piwo. — Jest młodszy, ale ani mi, ani jemu to nie przeszkadza — dodałem, otwierając Coronę.

— Skoro czujesz, że to właśnie on, to się pochwal, jak wygląda — wyciągnąłem telefon z kieszeni dresów i podałem Zaynowi, upijając łyk zimnego piwa.

— To jest moja omega. Harry — uśmiechnąłem się, pokazując mu nasze wspólne zdjęcia z wypadu na miasto.

Jego mina zrzedła. Harry jest cudowny, o co mu chodzi?

— Przecież to jest brat Horana, do cholery, nasz uczeń — stwierdził od razu, a ja zamarłem.

— Weź się nie wygłupiaj! Horan nie jest podobny do Harry'ego ani charakterem, ani wyglądem — założyłem ręce na pierś. Na żarty mu się wzięło. Naprawdę bardzo śmieszne!

— W tym rzecz, że Harry jest adoptowany, ma inne nazwisko, ale na sto procent to nasz uczeń — przeczesał dłonią swoje włosy, brzmiał dość poważnie. — Już wiem, skąd kojarzyłem zapach tej omegi.

— Serio? Zawsze muszę mieć takiego pecha? — jęknąłem, opadając plecami na oparcie.

— Przykro mi Lou, ale z tego nic nie będzie. Przynajmniej jeszcze przez rok.

Zaśmiałem się przez gorycz, jaką odczuwałem w całym swoim ciele. Alfa protestował, żądał, abym szedł do Harry'ego, zabrał go ze sobą i wyjechał w cholerę, byle dalej od tych chorych dla niego zasad.

— I co mam teraz zrobić? Zayn ja go kocham... — mruknąłem pod nosem, łapiąc się za włosy. Dobrze wiedzieliśmy, że jak alfa spotka swoją przeznaczoną omegę, to nie odpuści.

— Poczekać? — nawet on nie był co do tego przekonany. — Dobra, wiem? Albo ty zmienisz pracę, albo on szkołę. Porozmawiaj z nim, to nie tylko twój problem, jego też to dotyczy — no cóż, ma rację.

Wygrzebałem swój telefon, natychmiast dzwoniąc do omegi. Kiedy nie odebrał, wysłałem mu krótką wiadomość z prośbą o kontakt.

Wiedziałem, że muszę z nim porozmawiać o tym, co dalej. Najgorsze było to, że Horan może mu nagadać na mój temat. Denerwował mnie ten dzieciak, chociaż tyle razy Zayn go bronił, nie wiem nawet dlaczego.

The Forbidden Fruit Tastes The Sweetest » L.S; Z.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz