Rozdział 11

259 20 2
                                    

Pov. Niall


Siedziałem na kanapie, oglądając swój ulubiony serial „Czarna Lista". Cały tydzień chodziłem z głową w chmurach, zastanawiając się, jak będzie wyglądać dzisiejszy dzień. Nie wiedziałem, czy serio Malik przyjedzie, czy sobie żarty robił. Od tamtej wymiany słów nie odzywał się do mnie ani razu, na lekcjach nawet mnie nie pytał, z czego w sumie się cieszyłem.

Harry pojechał do Louisa już jakiś czas temu, a ja nie wiedziałem, co mógłbym robić, jeśli alfa nie przyjedzie. Zastanawiałem się chwilę i stwierdziłem, że przynajmniej nadrobię zaległości z Netflixa.

Nawet nie miałem zamiaru pisać pierwszy, czy prosić się, żeby przyjechał. Usłyszałem dzwonek do drzwi, na co z trudem wstałem i wziąłem moje kule, pokonałem salon i przedpokój, żeby otworzyć.

Westchnąłem cicho, powoli otwierając drzwi. W nich ukazał się Mulat, z uśmiechem na ustach.

— Dzień dobry — powiedziałem oficjalnie, wycofując się powoli w głąb przedpokoju, by mógł wejść do środka.

— Dzień dobry, słoneczko — przeszedł za mną do tyłu i odstawił zakupy na podłogę.

Jego szeroki uśmiech prawie mnie oślepił. Rozłożył ramiona, w które instynktownie się wtuliłem.

Jego zapach był fascynujący, czułem się jak w domu.

— Jak droga? Trafiłeś od razu? — spytałem, odsuwając się od niego i idąc powoli do kuchni.

— Tak, musiałem wstąpić tylko do sklepu — poszedł za mną, nie zapominając o gigantycznej torbie z zakupami.

— Ile ci za nie wiszę? — spytałem, siadając przy wyspie. Dziękowałem w duchu rodzicom za taki rozstaw mieszkania.

— Nawet tak nie żartuj — oparł się po drugiej stronie wyspy. — A teraz pokaż mi co i gdzie, będziemy gotować, będę twoimi rękami — klasnął w dłonie, aż podskoczyłem.

— Dobrze. To, co dziś serwujemy na kolację? — uniosłem brew, patrząc na niego.

— Najpierw pomyślałem o krewetkach — skrzywiłem się, na co Zayn się zaśmiał. — Dlatego moim drugim wyborem był makaron z kurczakiem w sosie serowym, i to jest to, na co mam składniki. Wziąłem też wino, ale przypomniałem sobie, że ty nie możesz pić, dlatego zostawię je dla siebie.

— Znaczy się... Mam już osiemnaście lat, więc mogę — wzruszyłem ramionami. — A co do posiłku, to już mi ślinka leci — uśmiechnąłem się. Nie spodziewałem się takich wymysłów. Bardziej jakaś pizza czy coś.

— Ale tylko lampkę — zarządził i wyjął produkty na blat. Jaki władczy. — Teraz musisz pokazać mi gdzie jest deska do krojenia, garnki i sztućce.

— Deska do krojenia z garnkami w szafce przy twojej nodze. Sztućce za tobą w szufladzie — odparłem, biorąc jabłko z koszyka i je gryząc.

— Dziękuję — powiedział, wyciągając potrzebne rzeczy. — Kroisz warzywa, ser czy kurczaka? — wyciągnął w moją stronę deskę i nóż.

— Jasne, że zieleninę. To mogę zrobić — zaśmiałem się, biorąc nóż do ręki i zacząłem kroić warzywa, które dostałem od Zayna.

On w tym czasie zajął się gotowaniem makaronu i tarciem sera.

— Jezu, jesteś tak piękny, kiedy jesteś na czymś skupiony — westchnął, a ja popatrzyłem na niego. Nie spodziewałem się komplementu, odkąd przyszedł był raczej powściągliwy.

— Em... Dziękuję? Ale na sprawdzianach też się skupiam — odparłem, śmiejąc się i wrzucając wszystko z deski do miski.

— No właśnie — odpowiedział i odwrócił się do garnka z wodą. — Dlatego też zwracam na to uwagę — dosypał soli i dolał odrobiny oleju, cicho podśpiewując.

The Forbidden Fruit Tastes The Sweetest » L.S; Z.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz