Rozdział 2

364 21 1
                                    

Pożegnałem się z Niallem przy aucie, mówiąc mu oczywiście o spotkaniu. Miał być w gotowości, gdyby coś poszło nie tak. A ja z przyspieszonym biciem serca stałem pod sklepem, czekając na Louisa.

Martwiłem się o to, czy nie jestem za szybko, czy Louis się nie rozmyśli.

Jednak przyszedł do mnie i od razu się uśmiechnął.

— Miałem szczerą nadzieję, że mnie nie wystawisz Harry. Cieszę się, że tu jesteś.

Zdziwiłem się, bo Louis, tak przystojny alfa, martwił się o to czy go nie wystawię. Ja natomiast nie mogłem oderwać od niego wzroku. Kiedy widziałem go pierwszy raz, był ubrany w szarą dresową bluzę. Teraz natomiast był bardziej oficjalny. Miał na sobie dżinsy i czarny golf. Wyglądał zabójczo, a jego policzki wyglądały, jakby miały skaleczyć przy dotknięciu. Brakowało mi tchu, żeby odpowiedzieć cokolwiek. Raz po raz spoglądałem na niego i nie mogłem uwierzyć, że zainteresował się takim mną. Oczywiście wiedziałem, że nic mi nie brakuje, ale nadal nie byłem pewny swojego ja. Nikt, poza Louisem, nie komplementował mnie tak naprawdę.

— A ja, że ty mnie — wymamrotałem jedynie. Nie wiedziałem, jak się przy nim zachować. Nie spodziewałem się po nim takiego wyglądu i brakowało mi słów, by opisać, jak na mnie działał.

Był taki cudowny. Czułem, że brakuje mi tchu.

— Chcę ci pokazać pewne miejsce. Nie jest daleko, jest spokojne i przy tym ładne — musnął moją rękę, a ja poczułem dreszcze przechodzące całe moje ciało i byłem pewny, że nie tylko ja to poczułem.

— No to prowadź — odparłem cicho, uśmiechając się do niego i poprawiając swoją bluzę. Dobrze, że Niall zabrał mój plecak, bo byłoby teraz niezręcznie z nim chodzić.

Szedłem obok Louisa powoli. Nigdzie się nie spieszył i był spokojny. Zerkałem na niego co chwilę. Nie zwracałem uwagi na otoczenie do momentu, aż zszedł z drogi i skierował się do pobliskiego parku.

— Zabiorę cię w takie moje miejsce. Myślę, że ci się spodoba — wszystko, co Louis mówił traktowałem jak najważniejsze słowa w swoim życiu. Mój wilk skomlał cicho zadowolony z jego obecności.

— Myślę, że nie mam nic przeciwko temu. Prowadź, gdzie tylko masz chęć — odparłem, rozglądając się po okolicy.

Zaczęliśmy wchodzić po schodkach ułożonych z kamienia, aż dotarliśmy na sporą łąkę. Louis przyspieszył kroku, a ja zaraz mu dorównałem.

— Spójrz na to Harry. To miejsce jest piękne, ale nie tak, jak ty.

Moim oczom ukazał się cały Londyn. Widziałem Tamizę i mój dom nie tak daleko. Najbardziej ze wszystkiego podobało mi się, że byliśmy sami.

— No muszę przyznać tobie rację, tu jest pięknie — westchnąłem, nie wiedząc co powiedzieć. Przy okazji zarumieniłam się na jego komplement. Krajobraz był fenomenalny, a obecność chłopaka wpływała na mnie, jak i na moją omegę, bardzo dobrze.

— Śliczny — spojrzał mi w oczy. — Przygotowałem nam trochę przekąsek z owoców i coś do picia.

Wskazał mi szary koc i koszyk obok.

— Widzę, że masz zaplanowane wszystko po kolei — zachichotałem, siadając na materiale i patrząc na niego z zadowoleniem.

— W końcu to nasza randka, wszystko musi być perfekcyjne — usiadł obok mnie i odgarnął jeden z loczków z mojego policzka.

— To może opowiesz coś o sobie? Bo wiem jedynie, że masz na imię Louis.

Boże, on jest idealny! Czemu wcześniej go nie poznałem? Serce wali mi jak szalone!

The Forbidden Fruit Tastes The Sweetest » L.S; Z.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz