10. Kto?

16 0 1
                                    

Nie mam pojęcia ile godzin przespałam, ale było ich wystarczająco wiele, by brunet nagle zjawił się w moim pokoju.

-Zdajesz sobie sprawę, że w naszej branży bardzo liczy się czas? - zapytał zirytowany, gdy wciąż nie wstałam z łóżka.

-Tak? To cudownie, a dla mnie bardzo liczy się czas snu - odpowiedziałam, przewracając się na drugi bok.

Poczułam delikatny powiew wiatru, gdy Aaron otworzył okno, po czym zdjął ze mnie moją kołdrę.

-Na serio? - zapytałam, przecierając dłonią twarz.

-Całkowicie serio - rzucił, po czym stanął na przeciwko mojego łóżka. - I muszę ci wytłumaczyć kilka rzeczy, ponieważ nie raczyłaś mnie wysłuchać w samolocie.

-Skąd pomysł, że teraz będę chciała? - zaśmiałam się pod nosem.

Brunet wywrócił oczami, wyruszając w drogę do drzwi wyjściowych z pomieszczenia.

-Karta od pokoju leży tutaj. - Wskazał palcem. - Ubierz się w miarę elegancko i zejdź do restauracji na śniadanie.

Zdążyłam już wyszukać, że hotel, w którym się zatrzymaliśmy był pięciogwiazdkowym i jednym
z najdroższych w Barcelonie. Cóż, ten fakt zbytnio mnie nie zdziwił. Byliśmy bogaci, nie? Było takie stare przysłowie: kto bogatemu zabroni. A ja się z nim doskonale zgadzałam. I zgadzam do tej pory.

Nie wiedziałam do końca, co mam rozumieć przez, elegancki ubiór w taką pogodę. Postanowiłam więc ubrać zwiewną białą koszulę, oraz szerokie spodnie garniturowe w kolorze khaki, na nogi wsunęłam czarne szpilki. Modliłam się tylko, by nie było mi za gorąco.

Wyszłam ze swojego pokoju hotelowego, zapamiętując jego numer. 232. Wpatrywałam się
w każdy szczegół hotelu. Wyglądało to trochę tak, jakbym była zagubioną dziewczynkę
w sklepie, która szuka swojej mamy. I może trochę tak było. Co prawda na pewno nie szukałam swojej mamy, ale mogłam być trochę zagubiona. Ten świat mnie przytłaczał.

Okazało się, że pokój, w którym spałam, znajdował się na trzecim piętrze. Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej tego nie zapamiętałam. Możliwe, że była to kwestia zmęczenia, lub gotowania się w środku, przez kolejną kłótnie z Aaronem.

Hotel był ogromny, a wszystko było w kolorze złota i bieli. Postanowiłam skorzystać ze schodów, ponieważ nie wiedziałam, na którym piętrze znajduje się restauracja. Nie żałowałam tego, bo mogłam zwiedzić to miejsce. Akompaniowały mi przy tym odgłosy stukania moich szpilek
o gładką, wypolerowaną podłogę w odcieniu marmuru. Przy schodach wisiało mnóstwo obrazów, które były naprawdę śliczne. Jeden przedstawiał dach podczas ulewy, a gdzieś
w oddali znajdował się czarny pies. Autorem była niejaka Lily Clark, o której już wiele słyszałam. Była popularną malarką oraz pisarką. I w dziwny sposób się z nią utożsamiałam.

W końcu zeszłam na dół, a miejsce, którego szukałam, znajdowało się na parterze.

Odszukałam stolik, przy którym siedział brunet, i od razu skierowałam się w jego stronę. Po drodze minęłam wysokiego, umięśnionego mężczyznę. Obstawiałam, że był ochroniarzem chłopaka.

Brunet ubrał się w za dużą, czarną koszulę z długim rękawem, a na nogach miał granatowe spodnie garniturowe. Cóż, nasz ubiór wiele się od siebie nie różnił.

-Nie będzie ci w tym gorąco? - zapytałam, zajmując miejsce naprzeciwko niego.

-Pozostaje mi zadać tobie to samo pytanie - odparł niewzruszony.

-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.

-Dlatego go nie zadałem - powiedział, a jego kąciki mimowolnie drgnęły do góry.

Dream of the hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz