12. Artykuł

15 0 3
                                    

Poranek w żadnym stopniu nie był dla mnie łaskawy. Początkowo przeżyłam mały szok, gdy obudziłam się
w nieswoim pokoju. A następnie każda rzecz przypominała mi się po kolei. Konferencja, taniec w deszczu, zagubienie mojej karty do pokoju hotelowego. Dużo rzeczy się wydarzyło, jak na jeden dzień. Dziwiłam się tylko, że się nie przeziębiłam. Moje zdrowie nie należało do najlepszym, przez co, jako dzieciak, bardzo dużo chorowałam.
A sezon grypowy co roku wyglądał tak samo. I to nie tylko ja miałam ten problem, mój brat Xander przechodził dokładnie przez to samo.

Na początku chciałam szybko wyjść
z łóżka i przejść do mojego pokoju. Dopiero później przypomniałam sobie, dlaczego tutaj spędziłam noc,
i zrozumiałam, że nie mam gdzie iść.

Popatrzyłam w stronę Aarona. Gdy spał, wydawał się taki bezbronny i niewinny. Jak taki szczeniaczek.
Ciekawe, czy dałoby się go wytresować.
Chwila.
Nie.
STOP.

Jego włosy były całe roztrzepane,
a piżama składała się z samych bokserek. Że jeszcze miał czelność spać przy mnie w takim stanie? Bo właściwie to głównie z jego winny noc musiałam spędzić
w jego pokoju. Bo pan Najważniejszy Na Świecie, stwierdził, że zgubi kartę do pokoju hotelowego.

Nie wiem, czy to od mojego długiego wpatrywania się, czy po prostu jego organizm stwierdził, że nie potrzebuje więcej snu, ale brunet w końcu się obudził.

-Kurwa, co ty tutaj robisz? - odezwał się zaspanym głosem.

Okej, czyli wracamy do starego stanu rzeczy.

-Zgubiłeś moją kartę, więc stwierdziłeś, że zaproponujesz mi swój pokój. Wciąż jednak nie rozumiem, dlaczego nie mogłeś po prostu wynająć kolejnego pokoju - prychnęłam.

Miał pieniądze, prywatny samolot, najdroższe ciuchy, zegarki, auta, i nie mógł wynająć jeszcze jednego pokoju? Żałosne.

-Już ci tłumaczyłem, że było za późno
i recepcja nie była otwarta.

Wybornie.

-Cholera, była godzina dziewiętnasta! - odkrzyknęłam, bo to naprawdę było idiotyczne tłumaczenie.

Mógł po prostu przyznać, że liczył na to, że uda mu się mnie przelecieć. Przeliczył się, i to bardzo.

-Nie ważne, i tak potrzebuje dostać się do swojego pokoju, bo tam mam wszystkie rzeczy.

Brunet przetarł dłonią swoją twarz, po czym wstał z fotela i podszedł do marynarki, którą miał na sobie w dniu wczorajszym. I tak po prostu wyciągnął
z niej kartą hotelową.

A to chuj.

-Czy ty sobie, kurwa, żartujesz ze mnie
w tym momencie? Mówiłeś, że ją zgubiłeś!

Patrzyłam na bruneta, a na jego twarzy zakwitł arogancki uśmiech, który miałam ochotę zedrzeć z jego twarzy.

Wykorzystując okazję, podeszłam do niego bliżej, zginając kolano w pół. Trafiłam w krocze, więc tak jak przypuszczałam, zgiął się w pół.

-Ale z ciebie suka, Willson - warknął, a ja zauważyłam, że oczy mu się zaszkliły.

Cóż, zasłużył.

-A z ciebie chuj. Mówiłeś, że zgubiłeś tę kartę! Cholera jasna, że też ci uwierzyłam - mówiłam do siebie, bo chłopak był zbyt zajęty swoim problemem.

Zabrałam kartę z jego ręki, a następnie znów stanęłam naprzeciwko niego.

-Dziś mamy ostatni dzień w Barcelonie, jutro lecimy do nowego miejsca. Dlatego postanowiłem, że dziś pójdziemy na miasto. Mam nadzieję, że nie wykażesz tam swoich skłonności do agresji - powiedział, kładąc jedną rękę na komodę.

Dream of the hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz