{°■~27.~■°}

103 1 0
                                    

Siedziałem koło dziewczyny i plakałem razem z nia. Okazało się że była w drugim miesiącu ciąży więc dziecko było moje z nerwów jak zwykle bujałem się na krześle a jak usłyszał że to naprawdę moje dziecko spadłem z krzesła na ziemię .

-Pablo nic ci się nie stało?-zapytała i złapała mnie za rękę

-nie nic mi nie jest, ale muszę się przejść - powiedziałem I wyszedłem z gabinetu

Poszlem się przejść do sklepu kupiłem całą paczkę papierosów i całą ją wypaliłem w ciągu niecałej minuty

Wruciłem do dziewczyny a ona już wychodziła ale tym razem z zabiegowego zostaje w szpitalu na jeden dzień obserwacji a ja miałem wrucić do domu boję się tego że już nie będziemy mogli mieć dzieci

Miałem wrucic do domu dopiero ale poszłem do sklepu kupiłem cztery litry czystej vodki i poszlem do parku usiadłem na ławce i zaczęłam pić trunek po około godzinie kończyłem już czwartą butelkę . Pijany wracałem do domu jak szłam wpadłem na jakiegoś mężczyznę wpierdolił mi bez powodu leżałem pijany i pobity koło śmietników obudził mnie mężczyzna .

-halo wstawaj żyjesz-powiedział i mnie szturchał

-tak -powiedziałem I wstałem z ziemi-którą jest godzina

-01 20 -powiedziała

Zaczęłam biec do domu pominąć fakt że wyrąbałem się nie zlicząna ilość razy. Weszłam do domu a moja mama stała w kuchni

-synku i kto jest ojcem tego dziecka-zapytała z uśmiechem a ja na nią spojzałem i zaczęłam płakać

-ja byłem ojcem-powiedziałem i odsunęłam się na podłogę

-co to znaczy byłeś?-popytała

-płud był martwy, to ja coś źle zrobiłem-powiedziałem płacząc a ona podeszła bliżej

-po pierwsze jesteś pijany, po drugi to nie twoja wina, a po trzecie kto ci to zrobił-powiedziała

-to wszystko moją wina-krzyczałem przez płacz

-Jezu co tu się dzieje -powiedział mój zaspany ojciec -Pablo co się dzieje

-Pablo spokojnie wdech i wydech -powiedziała moją mamą a ja dalej się obwiniałem

-mamo wszystko dobrze-zapytala Aurora
-co mu jest -zapytała a moja mama podeszla do niej

-Lili była w ciąży z nim -powiedziała a ja wszystko słyszałam

-była?-zapytała zdziwiona

-płud był martwy -powiedziała a ja wpadłem w jeszcze większą chisterie

Trochę się uspokoiłem i poszłem się położyć. Wstałem o piętnastej i zaczęłam się szykować nie chciało mi się dosłownie nic nawet żyć . Dojechałem tam i poszlem się przebrać wszyscy się pytali co to za śniaki i co mam na mordzie ale nie chciałam o tym gadać . Przebrałem się i poszlem do trenera

-Trenerze jak czuje się Lili?-zapytałem

-Nie za dobrze, przeprowadzono sekcje zwłok dziecka było -powiedział a ja w myślach znów zaczęłam się za to obwiniać

-było...-powiedziałem I pokazałem rękami aby kontynuował

-boło chore i...-powiedział I wzioł głęboki wdech

-mówią że to wina ojca- powiedział I opuścił głowę

-ja nie jestem chory na nic-powiedziałem i zrobiło mi się słabo

-Pablo wszystko dobrze?-zapytał trener

-tak tylko w głowie mi się zakręciło-powiedziałem I oparłem się o ścianę

-masz wody -powiedział I podał mi bidon

Na murawę weszli chłopacy a ja ledwo stojąc na nogach po tym co usłyszalem też na nią weszłam

-Pablo może idź do domu-powiedział trener

-Nie-powiedziałem

-Czemu?-zapytał

-bo zwariuje tam-powiedziałem i zaczęłam ćwiczyć

Trener już się nie odzywał do mnie na ten temat do konica treningu . Trening już się skończył a trener odrazu kazał mi wracać do domu nie posłuchałem go .

-Pablo czekaj-krzyknął Pedro

-Co -powiedziałem I się obruciłem

-I jak z Lili?-spojzałem na niego a wszyscy się na mnie patrzyli i chyba czekali na odpowiedź

-...-milczałem a łzy napłynęły mi do oczu

-Pablo?-powiedział pytająco moje imię a ja wyszłam z szatni

couple of weeks later

Pov:Lili

Cztery tygodnie temu wyszłam ze szpitala. Martwię się o Pablo nie wychodzi z domu ani nie je ostatnio był u psychologa który przepisał mu leki których nie chcę brać. Dziś ma mecz i ówziol się że będzie grał . Zanim wyszłam z szatni dałam mu całe pudełko tabletek. W drugiej połowie meczu widziałam że się trochę dziwnie zachowuje, a w pewnym momecie upadł zbiegłam z trybun I wyrwałam się ochroniarzowi Podbiegłam do Pablo który leżał nieprzytomny na murawie .

-Pedro gdzie on ma leki ?-zapytałam

-w szatni -powiedział

-biegnij po nie szybko-powiedziałam a on to zrobił ratownicy go reanimowali a mój tata mnie trzymał .

-mam, ale opakowanie jest puste-powiedział

-MIAŁ CI JE DAĆ MIAL CI JE DAĆ-krzyczałam przez łzy i opadłam na kolana koło niego -miałem je dać mojemu tacie -powiedziałam po cichu płacząc

He's just a friend/Pablo Martín Páez Gavira  [zakoniczone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz