Rozdział 4

173 4 5
                                    

Stałam naprzeciwko Chase'a i nawet nie próbowałam udawać ślepej, a tym bardziej głupiej. Nogi zdrętwiały mi do tego stopnia, że przez chwilę się zastanawiałam, czy aby napewno, akurat gdy nie patrzyłam, ktoś nie przykleił mi ich do podłoża czymś na wzór wyjątkowo długo trzymającego super glue". Bez zbędnych przeglądów i analiz umiałam wskazać, że jego głównym składnikiem jest szok, który promieniował ode mnie bijącym po oczach światłem, dokładnie takim, jak to wychodzące z najlepszych reflektorów, zwykle oświetlających sceny w teatrze lub te na koncertach popularnych zespołów.

Mój brat nigdy nie był typem grzecznego chłopczyka, który żył w zgodzie z prawem i nie naginał żadnych zasad. Wręcz przeciwnie. Jako nastolatek sprawiał mnóstwo problemów rodzicom, a nawet kilkukrotnie zmuszeni byli złożyć osobistą wizytację w szkole, kiedy to we własnej osobie dyrektor tej placówki zadzwonił do nich z informacją o niezbyt kolorowej w skutkach bójce z udziałem nikogo innego, jak właśnie Chase'a. Jego samokontrola zawsze kuśtykała i przywykłam już do często odwiedzających go napadów agresji.

Sytuacja, której przypadkowo stałam się częścią, wywołała we mnie zarówno strach, jak i głęboki zawód. Nie spodziewałam się, że mój brat jest w stanie ulec całkowitej demoralizacji, sięgając po śmiercionośną truciznę.

Zbyt długo patrzyłam w te jego ciemno brązowe tęczówki, by nie poczuć do nich obrzydzenia i niechęci. Jako młodsza siostra, wielokrotnie miałam do czynienia z takim uczuciem, ale teraz miało ono inne znaczenie, dużo bardziej odpychające, niż zwykle.

- Co tu robisz, Mad? - spytał ochrypłym ze zdziwienia głosem.

- A ty?! - wrzasnęłam i posłałam mu pełne dezaprobaty spojrzenie. - W życiu bym nie pomyślała, że jesteś aż tak tępy! - Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem skierowałam w stronę domu.

Długo nie musiałam czekać na jego reakcję.

- Kurwa, poczekaj! - Podbiegł do mnie i mocno zacisnął rękę na moim ramieniu, obracając mnie w swoją stronę.

- Czego chcesz?! - warknęłam i odtrąciłam jego dłoń.

- Wysłuchaj mnie i nie zachowuj się jak dziecko! - krzyknął, spoglądając na mnie uważnie.

- Ja się zachowuję jak dziecko?! Nie zamierzam po prostu rozmawiać ze zwykłym ćpunem! - odkrzyknęłam wrogo, ale w moim zdenerwowanym głosie kryła się czysta rozpacz.

- Nie rozpędzaj się, młoda. Chodźmy do domu i wszystko ci wytłumaczę. - Westchnął i poprawił czapkę na swojej głowie.

Błagalny wzrok, którym mnie potraktował, rozwalił mnie od środka. Przestał mnie przekrzykiwać, najwidoczniej dostrzegając w tej sytuacji wyłącznie swoją winę.

Niepokojące wrażenie pieczenia, jakie rozprzestrzeniło się po całej powierzchni moich oczu, zmusiło mnie do ich przymknięcia. Szczypały mnie, a gdy z powrotem je otworzyłam, widoczność stała się rozmazana, na skutek sporej ilości gorzkiej cieczy, która się w nich zebrała. Pomrugałam kilka razy pod rząd i nazad odzyskałam wyrazistość obrazu, za którą absolutnie nie tęskniłam. Brak przejrzystości, zapewniony przez łzy, pozwolił mi przynajmniej nie dać się zwieść jego przejętemu wyrazowi twarzy, który teraz tak ochoczo przede mną prezentował.

- Zostaw mnie w spokoju - zapłakałam i zakryłam twarz rękoma. - Nie wierzę, że wlazłeś w taki syf. Po co, do cholery?! Powiedz, po co! - Uniosłam na niego przesycony rozczarowaniem wzrok.

Nie docierało do mnie za żadne skarby, że Chase pozwolił swojej wewnętrznej godności, której posiadaczem jest każdy człowiek, sięgnąć po coś takiego jak narkotyki. Mój mózg nie potrafił złożyć tego w jedną, harmonijną całość.

Don't try to save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz