Rozdział 9

187 7 3
                                    

Powrót do wciąż trwającej, wakacyjnej codzienności na lądzie Miami upłynął mi w akompaniamencie głośnej muzyki pobrzmiewającej z głosików wypożyczonego Jeepa i zaskakująco dobrego humoru, który utrzymał mi się nawet po wyjątkowo ciężkiej rozmowie, jaką musiałam w końcu odbyć z Chase'm.

W czasie drogi David cały czas mnie zaczepiał i patrząc na moje wciąż przemoczone ubrania, nawiązywał do swoich wygłupów, przez które zmuszona byłam wracać do domu w wymiętych i ociekających wodą ciuchach. Widzialam też, jak Chase, raz po raz zerka na mnie w lusterku wstecznym, posyłając mi niepewny wzrok. Gdy widział, że odwzajemniam jego spojrzenie, uśmiechał się nieznacznie w moją stronę, dając mi tym samym inny rodzaj wsparcia, ale dużo bardziej przeze mnie doceniany, niż ten standardowy. Bo czasem zwykłe mrugnięcie okiem, mały uśmiech, czy uszczypnięcie w policzek, mające na celu rozładowanie gęstej jak wyjątkowo upierdliwy cement atmosfery, działało efektywniej, niż niewiele warty ciąg dłużących się słów.

Późnym wieczorem, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, pożegnałam się ze wszystkimi, wymawiając się zmęczeniem i skierowałam się do swojej sypialni. Tak naprawdę chciałam pobyć w samotności i przemyśleć parę spraw, które, choć tkwiły w mojej głowie od dobrych kilku godzin, to dopiero wraz z chwilą, gdy przytknęłam głowę do miękkiej poduszki, zyskały na sile, nie pozwalając mi w spokoju wypocząć i rozkazując wręcz, bym przestała je lekceważyć, a wreszcie potraktowała z należytą powagą i rozważyła ich sedno.

Dlatego kilkukrotnie, zanim udało mi się szczelnie przymknąć powieki, zastanowiłam się, co powiem rodzicom. Jak wytłumaczę to, co działo się w moim życiu, podczas gdy oni zajęci byli przekładaniem coraz to nowszych  stosów papierzysk i monitorowaniem zysków firmy. Bałam się, że mnie nie zrozumieją. Że tylko stracę w ich oczach. Chociaż, nawet gdybym się nie myliła i faktycznie tak by się stało, to zapewne i tak niewiele by to zmieniło w naszej relacji. Bolało mnie, że nie czułam się dla nich na tyle ważna, na ile powinnam się czuć, będąc ich dzieckiem. Może już nie tak małym jak kiedyś i wymagającym na każdym kroku ich awaryjnego wzroku, ale wciąż kimś, dla kogo powinni być gotowi zrobić wszystko, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.

A nie raz, gdy mój świat zaczynał runąć stopień po stopniu, nie było przy mnie nikogo, a jeśli już ktoś był - to tylko przez telefon i przeczuwałam, że wyłącznie z poczucia obowiązku.

Te myśli sprawiły, że leżąc w bezruchu na łóżku, w pokoju pogrążonym w całkowitej ciemności, spod moich przymkniętych powiek uleciało kilka samotnych łez, mocząc tym samym sam środek  poduszki. Cały czas przyciskałam też do piersi pluszowego misia, który bez względu na okoliczności, już na zawsze miał być dla mnie częścią moich wspomnień, które przecież nie od zawsze były zabarwione jedynie szarymi barwami.

Ledwo zdążyłam zamknąć oczy, a już zmuszona byłam je otworzyć. Miałam ochotę udusić każdego, kto był odpowiedzialny za te nieznośne huki dobiegające do moich uszu prosto z parteru. Domyśliłam się, że to chłopaki zdążyli już wstać i teraz krzątają się po kuchni, zapewne przygotowując jakieś niezbyt wyszukane śniadanie. Dla nich nie ważne było, co zjedzą, a raczej zwracali uwagę na to, czy się najedzą. A to różnica.

Jako, iż nie było mowy, bym w takich warunkach ponownie zasnęła, wstałam mozolnie z łóżka i skierowałam się do łazienki wykonać poranne czynności. Tam, będąc w trakcie porannej pielęgnacji skóry na twarzy, odwróciłam głowę w kierunku, w którym zdecydowanie nie powinnam tego robić. Szybko pożałowałam, że zupełnie przypadkowo natknęłam się w lustrze na swoje odbicie, w którym uwagę zwróciłam przede wszystkim na lekko zabrudzony krwią bandaż. Wczoraj, po powrocie musiałam go zmienić, gdyż w kontakcie z wodą pobrudził się szybciej, niżbym sobie tego życzyła. Dziś zrobiłam dokładnie to samo, uprzednio stwierdzając, że tego dnia nie zamierzam pozwolić sobie na łzy, będące tylko niepotrzebną oznaką słabości, której nie musiałam okazywać całemu światu. Wystarczyło, że wiedziałam o niej ja.

Don't try to save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz