° PROLOG °

63 10 26
                                    

Siedzę w miękkim fotelu tak, jak kiedyś u doktor Vivian. Mam przymknięte oczy, słucham szeptów świata. Nie czuję żadnego ciężaru na swoich barkach. Jest mi lekko. Zza okna dociera do mnie śpiew kropli deszczu. Z uśmiechem na ustach zaczynam obserwować wyścig rozgrywający się na moich oczach.

Mam swojego faworyta.

To ta najmniejsza kropla ze wszystkich, jakie obejmuje mój wzrok. Wszyscy myślą, że jest słaba przez swoją wielkość. Nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą. To właśnie ten niewielki rozmiar nadaje jej cech zwycięzcy. Może i jest maleńką kroplą w dużym świecie, ale drzemie w niej siła, jakiej nikt nie docenia. Jest sprytna, zwinna i stawia na swoim. Tym razem to ona wygra ten wyścig.

– Tatuuuś!

Na dźwięk piskliwego głosiku, uśmiech sam ciśnie mi się na usta. Odrywam wzrok od okna, wiedząc, że mój faworyt wygrał. Zapowiada się piękny dzień.

– Cześć, słoneczko? – odpowiadam, chwytając małą w ramiona.

– Pójdziemy do ogrodu?

– Przecież pada deszcz, Galilee.

Szarooka gwałtownie przykłada maleńką dłoń do moich ust, uciszając mnie tym samym. Udając zdziwienie, otwieram szeroko oczy, na co dziewczynka chichocze, choć chce udawać zdenerwowaną. Zawsze reaguje tak samo na swoje pełne imię.

– Nie jestem stara. Nie mów tak do mnie. Jestem Lilee.

– Dobrze, Galilee – mruczę rozbawiony i całuję ją w skroń.

– Tatoo! – krzyczy oburzona i zakłada ręce na piersi dla potwierdzenia.

– Wybaczysz mi, jeśli pójdziemy zatańczyć w deszczu?

Dziewczynka marszczy nosek i spogląda na mnie spod byka, wciąż lekko obrażona, ale na jej ustach zaczyna tańczyć zadowolony uśmiech.

– No dobra.

– To leć się ubrać.

– A mogę na boso?

– Nie, bo będziesz chora.

– I tak pójdę na boso – słyszę jej cichy głos, gdy się oddala, na co kręcę głową.

Dopiero teraz zauważam opartą o futrynę brązowowłosą dziewczynę. Patrzy na mnie z błogim uśmiechem na ustach, a z jej ramion kapie woda. Jest cała przemoczona. I bosa.

– Aż chciałoby się powiedzieć, jaka matka taka córka... – parskam śmiechem.

– Ale w tym przypadku chyba bardziej pasuje, jaki ojciec taka córka – odpowiada prowokująco i podchodzi w moją stronę, by opleść mnie swoimi szczupłymi ramionami. Robię dokładnie to samo i opieram brodę na jej głowie, ignorując jej mokre ubranie tuż przy moim. Dla takich chwil, mógłbym żyć nawet wieki.

– Kiedy ten czas tak szybko zleciał?

– Nie wiem, Izz. Ale czas gra na naszą korzyć – mruczy w odpowiedzi. – Choć na twoją niekoniecznie. Mógłbyś się ogolić przed jego powrotem. Wyglądasz jak pustelnik.

Zaczynam się śmiać na jej słowa.

– Porzucone serce wychodzi na wierzch.

– Porzucone... – prycha rozbawiona. – Lepiej chodź znaleźć małą, zanim znajdzie kałużę, do której ja wpadłam.

– Masz na myśli basen?

– Zamknij się – Noemi zaczyna się śmiać, czemu jej wtóruję. Tak właśnie myślałem.

Naprawdę zapowiada się piękny dzień.

***

Witam w prologu drugiej części Nieba!

Jestem niesamowicie podekscytowana tą stroną historii i czuję, że możecie czuć się lekko zbici z tropu po przeczytaniu tego prologu XD

cóż, na tę chwile za wiele się ode mnie nie dowiecie, musicie cierpliwie czekać na kolejne rozdziały, które będą się najprawdopodobniej pojawiać raz na 2 tygodnie, muszę
zwolnić z pisaniem i zająć się też innymi historiami, bo trochę mam ich w planie 👀

po burzy zawsze wychodzi słońce, pamiętajcie o tym 🤍

na tt potrzebny nam nowy # więc chyba adekwatne będzie #niebomiedzynami_watt, co wy na to?

miłego dnia, słoneczka
cała Wasza breathofwind_

Niebo między Nami | Dylogia Nocnego Nieba #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz