I. Żyjemy w różnych światach

55 5 54
                                    

dziewięć lat wstecz od chwili obecnej

– Pragniesz mnie – usłyszałem cichy głos po swojej lewej.

Bardzo dobrze wiedziałem, kto zajmował miejsce obok mnie, ale uparcie starałem się to ignorować, dlatego całą swoją uwagę skupiłem na blondynce siedzącej naprzeciw. Jej oczy migotały w świetle świec, przez co nie potrafiłem określić ich koloru. Właściwie to nawet mnie to nie obchodziło. Była idealnym punktem zaczepienia, by odwrócić moją uwagę. Potrzebowałem się uwolnić od tego głosu, a gra w butelkę jedynie to utrudniała. Myśl, że w każdej chwili mogło trafić na nią, przyprawiała mnie o mdłości, a jednocześnie niezdrową ekscytację. Nie chciałem jej czuć. Właściwie to nawet nie mogłem.

– Myślisz, że jesteś dyskretny, ale od zawsze to widziałam. Jak wodzisz za mną wzrokiem, gdy przebywam w tym samym pomieszczeniu co ty. Jak cała twoja uwaga skupia się na mnie mimo, że wokół jest wiele innych, równie atrakcyjnych osób. Nie jesteś dyskretny, kiedy irytacja rozkwita na twojej twarzy, gdy widzisz, jak ktoś mnie dotyka i nie jesteś to ty. Jedynie przy Timie potrafiłeś to skutecznie zdusić, ale teraz? Ociekasz zazdrością, od kiedy weszłam tu w towarzystwie tamtego idioty.

Przymknąłem oczy. Potrzebowałem stąd wyjść. Jej głos sprawiał, że włos jeżył mi się na karku. Zapach jej perfum drażnił moje nozdrza i choć był przyjemny, mdliło mnie niemiłosiernie. Zacząłem podnosić się z podłogi, kiedy nagle poczułem drobne palce zaciskające się na mojej dłoni.

Kurwa.

– A gdy już jestem blisko, zawsze uciekasz. Jak tchórz.

Co za... Prawie uśmiechnąłem się na myśl, że Noemi dokończyłaby to zdanie w pięknie wyuzdany sposób. Mimo wszystko mnie przez gardło nie przeszłaby żadna obelga skierowana w jej osobę. Jebane sumienie.

– Nie jestem tchórzem.

– Jesteś, bo gdy już jestem wolna i możesz mieć mnie w końcu na wyłączność, uciekasz. Tak robią tchórze.

– Nie dotknę cię, bo wciąż jesteś jego.

Jego już nie ma, Isaac.

Przymknąłem powieki. Zadała mi cios prosto w serce i byłem prawie pewien, że zrobiła to całkowicie świadomie. Choć minęło kilka lat, to wciąż bolało równie mocno.

– Nie mów tak.

– Ale przecież tego chciałeś, Isaac. Chciałeś, by w końcu zniknął z mojego życia, byś to ty mógł zająć jego miejsce.

– Malea – warknąłem gniewnie. Przegięła. Nigdy nawet przez myśl mi to nie przemknęło.

– Czekałeś na ten moment, choć wtedy nie byłeś jeszcze świadom tego, co czułeś. Byłeś dzieciakiem – kontynuowała niewzruszona.

– A może to właśnie na niego patrzyłem? To jego wyczekiwałem i pragnąłem, byś to ty zniknęła z jego życia. Nigdy o tym nie pomyślałaś?

Gówno prawda. Zawsze chodziło o nią. Może i miałem wtedy dwanaście lat i niewiele rozumiałem w kwestiach miłosnych, ale wraz z biegiem czasu uświadomiłem sobie, jak bardzo straciłem dla niej rozum. Nie pragnąłem niczego innego bardziej, niż tego by w końcu była moja. Ale nigdy nie w ten sposób, o którym mówiła.

– Kogo chcesz oszukać, Young? – szepnęła, pochylając się w moją stronę. Czułem jej oddech na swojej szyi i palący dotyk jej skóry na swojej dłoni.

Nie mogłem.

– Siebie – odparłem bez ogródek, nawet na nią nie patrząc. – Nie mogłem mieć cię wtedy i nie mogę mieć cię teraz. Nie byliśmy i nie będziemy sobie pisani. Żyjemy w różnych światach, Malea. Zostań w swoim i nie wprowadzaj większego chaosu do mojego.

Niebo między Nami | Dylogia Nocnego Nieba #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz