III. Nie proś go o więcej

43 5 19
                                    


Isaac pov

[ Kalispell, pięć lat wcześniej ]

Dzieliła nas zaledwie ściana. Szpitalny smród drażnił mój nos, a lampy niebezpiecznie igrały z nadwrażliwym wzrokiem. Chyba nie czułem swojego ciała, właściwie to miałem wrażenie, że stałem tuż obok, przyglądając się własnemu życiu zza szyby. Głowa mi pękała, a skóra na policzkach wręcz parzyła od mokrych śladów łez, które zdążyłem wylać w ciągu ostatnich kilku godzin. Potrzebowałem chwili wytchnienia, jakiegoś pozytywnego kopniaka od życia, bo zaczynałem wątpić w posiadanie choć drobnego bagażu szczęścia. Ale to musiało najwidoczniej poczekać.

Najpierw wsłuchiwałem się w jej krzyk. Rozrywał mi serce. Rozdzierał je w drobny mak. Czułem potrzebę, by przy niej być. Lecz nie mogłem.

Potem nadszedł głośny szloch, który sprawił, że zjechałem plecami po zimnym murze, aż opadłem na podłogę. Miałem wrażenie, że Noemi wydarła mi go z piersi i płakała za mnie, gdy ja straciłem już na to siły.

I wtedy nadeszło najgorsze. Wszystko słyszałem wyraźniej, jakby słuch mi się wyostrzył, a przecież dzieliła nas ściana.

- Czemu, do kurwy, w taki sposób?! Czemu tobą?!

Zastygłem w bezruchu, a oczy zaszły mi mgłą. Noemi została sama. Spojrzałem na drzwi, które pozostawały stale zamknięte od momentu, gdy opuściłem tę salę. Nikt tam przecież nie wchodził.

- Czemu tak... Czemu w ten sposób?! Czemu osobą, którą pokochałam?! Co jest ze mną nie tak?! Jak mogłam pokochać wytwór własnej wyobraźni?! Pokochałam pierdoloną halucynację?!

Żołądek podszedł mi do gardła. Był tam.

- Odejdź. Błagam. Zostaw mnie. Skoro mogłam cię stworzyć, mogę też sprawić, że znikniesz.

Jej głos brzmiał, jakby szeptała, ale jeśli tak było, to był to najgłośniejszy szept, jaki kiedykolwiek słyszałem. Drgnąłem, gdy dotarł do mnie dźwięk tłuczonego szkła. Automatycznie poderwałem się z miejsca i wbiegłem do sali. Klęczała na ziemi. Całkowicie się rozpadła. Była całkowicie bezbronna. Poddała się.

- Noemi... - szepnąłem, choć byłem wręcz przekonany o tym, że wcale mnie nie słyszała. Podbiegłem do niej i chwyciłem w ramiona. Pragnąłem zabrać cały ten ból, ale wiedziałem, że było to niemożliwe.

Zakochała się w człowieku, którego sama stworzyła. Pokochała osobę, która była jedynie duchem. Jak pogodzić się z czymś takim?

***

Noemi pov

[ Seattle, trzy lata wcześniej ]

Siedziałam z podkulonymi nogami na miękkim łóżku. Od kilkunastu minut wstrząsały mną nieprzyjemne dreszcze, a z mokrych włosów ściekały pojedyncze krople wody. Było mi zimno, właściwie wręcz lodowato przez listopadowe powietrze wpadające przez otwarte drzwi balkonowe. Mimo wszystko nawet przez myśl mi nie przeszło, by je zamknąć lub chociażby przykryć się kocem, który leżał zaledwie pół metra ode mnie. Prawdą było, że zasługuję na to, by nie czuć rozkoszy ciepła. To było nieodpowiednie. Spoglądałam rozkojarzonym wzrokiem w przestrzeń za oknem. Te same drzewa co wczoraj, ta sama huśtawka, co przez ostatnie tygodnie. Gdy swój wzrok zatrzymałam na średniej wielkości trampolinie, żółć podeszła mi do gardła, ale nagle to wszystko ustało. Poczułam ciepłą dłoń na swojej, a następnie silne, męskie ramiona, które przyciągnęły mnie do torsu, oplatając szczelnie moje zmarznięte ciało. Dając ciepło, na które nie zasługiwałam.

Niebo między Nami | Dylogia Nocnego Nieba #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz