21

228 4 0
                                    

Do klasy weszła dostojnym krokiem Pani Davis. Z tego co mówiła Boni nikt jej nie lubił, była wredna i wymagająca.

- Męczarnie czas zacząć - szepnęłam do siebie i wyjęłam z plecaka książkę do trygonometrii oraz zeszyt.

- Na początek sprawdźmy jak poszło wam wczorajsze zadanie. Poproszę - matematyczka założyła okulary na spiczasty nos, zerknęła w dziennik i szukała. Błagam niech to nie będę ja.

- Candy. Candy Miller. Weź swój zeszyt i podejdź. Ruszyłam w stronę tablicy.

- Napisz rozwiązanie zadania.

- Nie zrobiłam - odpowiedziałam cicho.

- Dlaczego? Przecież miałaś wystarczająco dużo czasu.

- Zapomniałam...

- Jeśli dalej będziesz miała takie podejście to gwarantuję że nie zaliczysz semestru. Siadaj - powiedziała z kąśliwym uśmieszkiem i wpisała do dziennika ocenę D. Cudownie, drugi dzień w szkole a ja już zdążyłam złapać zły stopień. Westchnęłam bezgłośnie i wróciłam na miejsce. Kiedy usiadłam w ławce moją uwagę przykuł wibrujący telefon. Hej. Ze mną trochę lepiej ale nie czuję się na siłach żeby iść na koncert. Pójdziesz za mnie? Wizja ponownego zobaczenia przystojnego piosenkarza była nad wyraz kusząca ale jakiś wewnętrzny głos mówił że powinnam odpuścić. Zwłaszcza po ostatnim. Gdyby list pochodził od Valentiny, Harry pewnie szybko by go przeczytał pomyślałam z żalem.

Po zajęciach pojechałam  prosto do Boni

- Myślałam że zrezygnowałaś. Nie odpisałaś na moją wiadomość - odezwała się  zaraz po otwarciu drzwi.

- Bo zrezygnowałam. Nie idę - rzuciłam krótko.

- Jesteś pewna? Harry robi przerwę i nie wiadomo kiedy ponownie wystąpi - zrobiła dramatyczną pauzę. Świadomość że szybko mogę go nie zobaczyć była zbyt bolesna...

- To jak? Idziesz czy mam oddać bilet komuś innemu? - Przechyliła głowę w bok i wpatrywała się we mnie wyczekująco.

- Nie mam co na siebie włożyć - powiedziałam w końcu

- Nie martw się ciuchów mam pod dostatkiem - Boni pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do garderoby. Otworzyłam usta kiedy zobaczyłam dwie duże szafy wypchane ciuchami.

- Tutaj jest jak w sklepie - uśmiechnęłam się do dziewczyny.

- Mój tatuś lubi jak jestem ładnie ubrana. - Bonnie ściągnęła z wieszaka tiulową sukienkę w cekinowe serduszka. Przymierz tą kieckę. Z lekkim grymasem obracałam sukienkę w palcach. Będę wyglądać w niej jak małolatka

- Bardzo ładna, ale wolę  proste czarne spodnie i top

- To będzie nudne - skrzywiła się.

- Nie będzie, klasyka nigdy nie jest nudna. Zresztą sama zobaczysz. Masz szpilki lub koturny?Boni pokiwała głową.

- A kosmetyki? Potrzebuję dużo kosmetyków w tym koniecznie zestaw do konturowania - Mulatka zniknęła w łazience i po kilku minutach wyłoniła się dwoma pokaźnymi kosmetyczkami.

- Super co nie?- uśmiechnęłyśmy się do siebie w tym samym momencie

- Będę mogła przyjść do Ciebie po koncercie i zostać do rana? Myślisz że Matt się zgodzi?

- Pewnie że tak. Ale co na to Twój opiekun?

- Powiem mu że zaprosiłaś mnie na wspólne uczenie.

***

Pół godziny później znalazłam się w domu Eda.

- Myślałem że coś się stało. Dzwoniłem do Ciebie ale nie odbierałaś - na jego twarzy przeplatała się obawa i opiekuńczość.

My sweet Candy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz