Rozdział 3

507 30 2
                                    

Momentalnie cała moja radość uleciała. To po co zabierał mnie do samochodu?

James zauważył, że nie podobała mi się jego odpowiedź.

- To nie jest takie proste, Suzie. Sprawdziłem to. Twoja matka potwierdziła, że ten facet to twój ojciec. Zgodnie z prawem trafiłaś do niego. Gdybym cię zabrał... twój biologiczny ojciec pewnie zgłosiłby porwanie. Nie jestem dla ciebie nikim bliskim. I niestety to, że chciałabyś ze mną mieszkać nie ma znaczenia.

- Ale obiecywałeś, że nie odpuścisz! - powiedziałam z wyrzutem, znów zaczynając buczeć. - Obiecywałeś, że nie opuścisz mnie już nigdy więcej - dodałam i zaraz znów mocno się w niego wtuliłam.

Jego równie silna bezradność wymalowana na twarzy była dobijająca... bo oznaczała nasz koniec.

James przygarnął mnie do siebie mocno, a następnie otworzył drzwi swojego samochodu. Chciał, żebym usiadła sama, ale gdy tylko poluźnił swój uścisk, panicznie złapałam się go mocniej, więc tylko westchnął i niezgrabnie zaczął gramolić się do wnętrza auta.

Przez długą chwilę siedziałam okrakiem na jego kolanach i płakałam mu w ramię.

Oboje milczeliśmy.

- Przyjechałeś się pożegnać? - zadałam wreszcie to pytanie, które chodziło mi po głowie od kiedy tylko powiedział, że nie może mnie ze sobą zabrać.

- A tego właśnie chcesz? - Spojrzał na mnie, nie kryjąc zaskoczenia.

- Nie. Chcę, żebyś mnie zabrał od niego.

- Nie mogę, Suzie. Skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że przyjechałem się pożegnać? Nie chcesz się spotykać?

- Chcę... chcę, żeby było jak wcześniej. - Wytarłam nos rękawem.

- Suzie. - Westchnął ciężko, po czym sięgnął do kieszeni i wydobył chusteczki. - Aniołku, też bym tak wolał, ale nic nie możemy z tym zrobić. Co nie zmienia faktu, że możemy się spotykać. Co prawda to może nie być łatwe, bo raczej twój tata nie daży mnie sympatią, ale dla chcącego nic trudnego.

- Ty jesteś moim tatą. - powiedziałam, a James zmarszczył brwi.

Poczułam klapsa wymierzonego w moją pupę, na co pisnęłam zaskoczona i z niezrozumieniem spojrzałam na Jamesa.

- Palisz - rzucił. - A jakie były zasady?

Nie mogłam uwierzyć, że to robił właśnie w tej chwili.

- Byłam zestresowana. Zabrał mnie człowiek, którego nie znam, od mężczyzny, którego... - Przerwałam swoje tłumaczenie i zarumieniłam się na samą myśl o tym, co prawie przez nieuwagę powiedziałam.

James uniósł brew.

- Od mężczyzny, którego...? Którego co? - zapytał, a na jego twarzy zaczął błąkać się uśmiech.

Nie byłam w stanie powiedzieć tego na głos, choć James z pewnością domyślał się, co prawie powiedziałam.

- Którego co? - zapytał znów, a gdy milczałam, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok z zawstydzenia, znów poczułam klepnięcie w pupę.

- Ała - jęknęłam, choć ten był dużo delikatniejszy od poprzedniego. - Potrafisz sprawić, żebym nagle przestała tęsknić - wymsknęło mi się, na co James dał mi kolejnego klapsa.

- Oddawaj te obrzydliwe fajki. - Wyciągnął w moją stronę rękę, masując jednocześnie drugą moje pośladki.

W pierwszej chwili zamierzałam grzecznie wszystkie mu oddać, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego. Czułam, że mogą mi się przydać, poza tym szkoda było mi wydanych na nie pieniędzy. Nie byłam uzależniona. Po prostu lubiłam czasem zapalić dla uspokojenia nerwów.

- Nie mam. - James westchnął, kręcąc głową. - Wiesz, że nie mam pieniędzy. Wyżebrałam tego jednego szluga od kumpeli - skłamałam.

- Okej. Ale jeśli jeszcze raz zobaczę, że palisz, albo znajdę u ciebie choć jednego papierosa, nie będę już tak pobłażliwy. Zdejmę pasa i...

- Proszę nie mów tak. - Schowałam głowę w rękach i oparłam się o jego ramię. - Nie lubię takiego tonu i... boję się...

James pogłaskał mnie po głowie.

- Nie pal. To nie będzie powodu do strachu.

- Jak sobie wyobrażasz nasze spotkania?

- Będziesz mówić, że chodzisz na dodatkowe zajęcia. Będę odbierał cię ze szkoły, a potem odwoził.

- Ditrih chce mnie przenieść do innej szkoły.

- Co? Do jakiej?

- Nie wiem. Na razie wybiłam mu to z głowy. Uratował mnie tylko i wyłącznie bliski koniec roku.

- To dobrze. Mógłbym szukać wiatru w polu, gdyby nie to, że wiedziałem, kiedy i gdzie masz zajęcia. Swoją drogą powinnaś też dostać za wagary.

- Czyli przyjechałeś tylko...

- Bo zobaczyłem, że opuściłaś lekcje. Domyśliłem się, że to wagary, ale miałem nadzieję, że złapię cię po zajęciach. Musiałem cię zobaczyć. - Położył rękę na moim policzku i delikatnie musnął swoimi ustami mój policzek.

Nie przestawałam czerwienić się na twarzy.

- I tu jest problem. Po zajęciach ma na mnie czekać kierowca ojca. Ma zabrać mnie prosto do domu.

- Jaki on jest?

- Na razie... mam mieszane uczucia. To wszystko wydaje mi się jedynie jakimś koszmarem. Te tłumaczenia... są takie naciągane, ale jestem w stanie uwierzyć, że moja matka nawet jeśli dostawała jakieś alimenty, a Ditrih kłamał, że go nie pozwała, to wszystko przepijała i marnowała.

- On... kłamał?

- Ditrih twierdzi, że nie wiedział o ciąży mamy, ale ta jednak go gdzieś zgłosiła jako ojca i dostał dzięki temu pismo z sądu. Tak też się dowiedział.

- Brzmi naciąganie. - James zmarszczył brwi.

- Zwłaszcza, że Ditrih wygląda na bogatego. Tysiąc, czy dwa nie robiłyby mu różnicy, gdy ma prywatną służbę. - James wlepił spojrzenie w wycieraczkę. - O czym myślisz?

- Chciałbym, żeby to okazało się snem, z którego za moment się obudzę przy tobie.

- Boję się, że nas rozdzieli. A ja tego nie chcę. Dopiero się przyzwyczaiłam i znów wszystko się wali...

- Wszystko się ułoży, Suzie - mruknął. - Ale chyba musimy się już rozstać. Zaraz zgodnie z planem kończysz zajęcia... - wyjaśnił.

- Jeszcze moment - jęknęłam.

- Wiem, Suzie, ale chyba ostatnią rzeczą, której chcemy, to żeby ktoś nas nakrył i narobił więcej kłopotów. Postaraj się wygospodarować sobie jakiś czas, a spotkamy się niebawem.

- Tata namawia mnie do kłamstwa. - Uśmiechnęłam się szeroko.

- To niezupełnie kłamstwo. Gwarantuję, że zapewnię ci bardzo ciekawe dodatkowe zajęcia. - Odpowiedział mi takim samym uśmiechem. - A teraz już chodź. - Wysiadł ze mną z samochodu.

Nie zdążyliśmy się jednak pożegnać, gdy oboje spostrzegliśmy, idącego w naszym kierunku Ditriha.

Dlaczego mnie opuściłeś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz