Rozdział 13

286 27 0
                                    

Po powrocie do domu, zastałam czekającą na mnie babcie. Wciąż czułam się dziwnie w jej toważystwie, ale naprawdę robiło mi się ciepło na sercu, gdy z takim niesamowitym błyskiem w oku opowiadała jak bardzo zawsze chciała mieć wnuki.

Dla niej dzieci były czymś czego zawsze pragnęła. Jako osoba wierząca,  uznawała za karę od Boga to, że do trzydziestego szóstego roku życia nie mogła zajść w ciążę ze swoim mężem. Naprawdę ogromnie radowała się z narodzin jedynego syna danego jej przez stwórcę. Choć skrycie marzyła o gromadce dzieci, a potem wnuków i prawnuków, które na stare lata wypełniłyby jej czas śmiechem oraz szczęściem.

Choć zdecydowanie bardziej miałam ochotę znów zaszyć się w pokoju, nie chciałam jej spławiać w żaden sposób, zwłaszcza, gdy widziałam jak bardzo zależało jej na kontakcie ze mną. Dlatego też bez szemrania zgodziłam się na wspólne pieczenie ciasteczek z jej rodzinnego przepisu, a potem oglądanie lubianej przez nią telenoweli.

Ostatecznie musiałam przyznać, że było nawet znośnie. Przede wszystkim dopiero wtedy choć trochę zapomniałam o Jamesie.

Nie sądziłam, że wyleczenie się z niego będzie aż tak trudne.

- Tato? - powiedziałam, gdy tylko idąc do swojego pokoju zobaczyłam w oddali Ditriha.

- Tak? - rzucił mi krótkie spojrzenie, a zaraz potem znów wpatrzył się w telefon.

- Moja koleżanka organizuje domówkę. Zostałam zaproszona.

- Mało masz kłopotów? - zapytał, nie podnosząc wzroku znad ekranu.

- Już mówiłam, że to nie było tak jak opisywała policja. Poza tym... to tylko urodziny koleżanki w kameralnym gronie. - Kłamałam jak z nut.

- Przykro mi, ale nie ufam ci na tyle, żeby się zgodzić. Jakikolwiek wybryk z twojej strony może się skończyć dla mnie odebraniem praw rodzicielskich. A tego nie chcę. Dopiero cię odzyskałem.

Westchnęłam ciężko.

- Ostatnio jest mi naprawdę trudno. Chciałabym trochę odreagować. Zobaczyć się ze znajomymi. Chyba już długo miałam szlaban i niczym nie nadwyrężyłam twojej cierpliwości. Poza tym... jak mam zyskać twoje zaufanie, gdy nie dajesz mi możliwości wykazania się?

Ditrih wpatrzył się we mnie, a ja twardo znosiłam to spojrzenie.

- Okej. - Westchnął. - Kiedy i gdzie?

- W piątek. Impreza w domku na obrzeżach miasta. Jestem zaproszona na nocowanie.

- Czy to nie za dużo jak na pierwszy taki test zaufania?

- Uwierz mi, że akcja z policją dużo mnie nauczyła.

- Okej. Poinformuję kierowcę, ale masz do mnie pisać. Jeśli nie odpiszesz na kontrolnego smsa, zadzwonię. Jak nie odbierzesz, będę tam w sekundę i zabieram cię stamtąd.

- Jasne - oznajmiłam, zadowolona, że mi się udało.

***

Kiedy nadszedł dzień imprezy, wcale nie miałam humoru na bawienie się. Sytuacja wcale nie poprawiła się, gdy weszłam do domku, gdzie podobnie jak na ostatniej feralnej imprezie, kilka osób już siedziało przy stoliku, popijając różne trunki.

- Cieszę się, że wpadłaś. - Niespodziewanie, ktoś objął mnie od tyłu.

- Cieszę się, że zostałam zaproszona - rzuciłam w odpowiedzi do Iana, ktory uśmiechnął się szeroko.

- Siadaj. Czego się napijesz? Na spokojnie piwko, czy od razu nalać ci wódki? - zapytał, na co popatrzyłam po stole.

Widząc, że większość piła już wódkę, również zdecydowałam się nie oszczędzać. Chodziło w końcu o dobrą zabawę.

Dlaczego mnie opuściłeś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz