Rozdział 9

373 27 1
                                    

Było mi głupio z powodu mojego wybuchu złości. Chyba to jego załamanie i głęboki smutek, sprawiły, że zaczęłam się czuć potwornie, że zachowałam się w taki sposób.
Miał trochę racji. Sama wiedziałam, że prędzej, czy później będę musiała porządnie wziąć się za naukę. Jednak perspektywa wakacji w formie zbliżonej do zwykłej, szarej, szkolnej codzienności brzmiało dosłownie jak koszmar.

Momentami nawet myślałam, żeby pójść i przeprosić ojca za swoje zachowanie. Ale z drugiej strony, liczyłam, że pokazanie oporu sprawi, że na następny raz najpierw zapyta o zdanie mnie.

Choć może to była bardzo naiwna nadzieja.

Następnego dnia po szkole, czekałam aż wreszcie będę mogła zobaczyć się z Jamesem, ale jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam go gaworzącego sobie z Ditrihem.

Jakoś automatycznie zadziałało mi to na nerwy. Ale chyba bardziej dlatego, że domyślałam się, iż Ditrih skarżył się na mnie do Jamesa i co gorsza... byłam pewna, że ten przyzna mu rację.

- Odbiorę cię za godzinę od Jamesa - rzucił mój ojciec, po czym zaraz wsiadł do auta i odjechał.

Nie myliłam się. Założone ręce. Tupanie nogą... nie musiałam patrzeć na twarz Jamesa, żeby wiedzieć, że był rozczarowany moją postawą, a raczej bardzo zły.

- Tak. Zdenerwował mnie swoim pomysłem, bo nawet nie zapytał o moje zdanie. Byłam niemiła, bo...

- Porozmawiamy o tym w mieszkaniu, młoda damo - rzucił, na co ciężko przełknęłam ślinę.

W opowiadaniach o DDlg ,,młoda damo" nie oznaczało niczego dobrego.

Smętna, wsiadłam do samochodu, starając się wymyślić coś, co trochę zmiękczy mu serce. Nienawidziłam klapsów i nie chciałam, żeby mi je dawał. Potwornie się ich bałam.

- Wiem, że chcesz mu się przypodobać, ale...

Jason posłał mi zdenerwowane spojrzenie, więc od razu zamilkłam.

- Nie chcę, żebyś dawał mi klapsy.

- A jak mam inaczej na ciebie wpłynąć? Wiele rzeczy może mi się nie podobać i mogę się z nimi nie zgadzać, ale to, że ci chce wykupić korepetycje, to bardzo dobry pomysł. Masz ogromne zaległości, które same się nie nadrobią. I reagowanie fochami, obrażanie i ogólnie złe zachowywanie się jest dalece nie w porządku. To twój obowiązek, żeby uczyć się jak najlepiej. Jedna z zasad i obietnic, które mi złożyłaś. Powinnaś się cieszyć, że twój ojciec chce ci pomóc w taki sposób, a nie zmotywować cię karami do poprawy. Mnie nie było stać na te wszystkie kursy... - dodał ciszej. - Ale jeśli chcesz wyjść na prosto, powinnaś podziękować i skupić się na każdej wykupionej godzinie zajęć. - Zatrzymał się pod blokiem. - A teraz chodź. Dokończymy w domu - oznajmił odpinajac pasy.

Czułam się jakbym szła na ścięcie. Już nawet dłużej nie powstrzymywałam łez. Nienawidziłam, gdy James był na mnie zły.

- Przepraszam - wymamrotałam cicho, gdy tylko weszliśmy do domu.

- Nie mnie powinnaś przepraszać, a swojego ojca. Nie zrobił ci nic złego, żebyś miała jakieś wytłumaczenie dla swojego zachowania. - Podszedł do kanapy, a następnie na niej usiadł. - Ile? - zapytał, wskazując na kolano.

- Zero - wymamrotałam.

- Nie, Suzie. Byłaś niegrzeczna.

- Jeden?

- Mało.

- Jeden i pół. - Uśmiechnął się lekko.

- Minimum cztery - mruknął, na co zasłoniłam twarz dłońmi. - Chodź tu - powiedział, ale wcale nie rwałam się, żeby do niego pójść. - Liczę do trzech i za każdą sekundę zwłoki dodam jeden - oznajmił, więc nie zdążył doliczyć do dwóch, gdy byłam już przy nim. - Połóż się. - Przełożył mnie przez kolano, a następnie zsunął moje spodnie. - Dasz radę liczyć? Czy ja mam to zrobić? - zapytał, ale widząc, że nie odsłaniałam twarzy, sam liczył.

- Jeden. - Pierwszy klaps nie okazał się taki straszny, jak bałam się, że będzie. Mimo to z moich ust wydobyło się ciche piśnięcie.

- Dwa. - Szczypanie i pieczenie zaczynało się coraz bardziej potęgować.

- Trzy i cztery. - Pomiędzy tymi nie było chwili przerwy, ale zaraz potem pomasował moje pośladki.

- Było strasznie? - zapytał, na co natychmiast przytaknęłam, a korzystając z tego, że pomógł mi stanąć na nogi, natychmiast otoczyłam jego szyję rękami i płakałam mu w ramię.

Początkowo nie objął mnie, tylko godził się na mój dotyk, ale w końcu wciągnął mnie bardziej na swoje kolana i przytulił.

- Już będziesz grzeczna? - zapytał, na co od razu przytaknęłam. - A przyłożysz się do nauki? - Również od razu pokiwałam głową.

Pogłaskał mnie po niej, a następnie pocałował moje włosy.

- Już dobrze, maleńka. Już jest w porządku - mruknął. - Zjesz coś?

Pokręciłam głową.

- A opowiesz mi jak było w szkole? - zapytał, ale ja nie chciałam rozmawiać.

Teraz chciałam tylko przytulić się do Jamesa i przez chwilę nie myśleć ani o Ditrihu, ani o nauce.

Dlaczego mnie opuściłeś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz