Rozdział 8

392 29 1
                                    

Powrót do domu ojca nastał rozczarowująco prędko. Bardzo chciałam jeszcze pobyć z Jamesem, ale on się na to nie zgodził. Twierdził, że nie chce przesadzać, żeby nie dawać Ditrihowi pretekstu do zabraniania nam spotykania się, albo skracania jeszcze bardziej naszych spotkań.

W domu ojca jakoś od razu stawałam się przygnębiona. Nie czułam się wcale jak u siebie. I czułam, że to się nie zmieni.

- I jak było? - zapytał z powagą Ditrih.

- Szybko zleciało.

- Nie wątpię, ale jutro szkoła i musisz zrobić lekcje.

- Wiem... już idę... - wymamrotałam smętnie, kierując się do swojego tymczasowego pokoju.

- A! Tak sobie pomyślałem...

Odwróciłam się w jego stronę.

- Wiem, że możesz być niezadowolona, ale z racji tego, że masz... problemy w nauce - Nazwał ro ładnie po chwili zastanowienia. - Zapisałem cię na kurs dodatkowy. A żebyś nie denerwowała się, że zapisałem cię tylko na nudne zajęcia, chciałem ci zaproponować kurs tańca, albo gry na pianinie...

Z każdym kolejnym słowem, czułam jak złość narastała do rangi gniewu. Miałam ochotę dosłownie wybuchnąć.

- Ale ja nie chcę żadnych kursów - oznajmiłam z największym opanowaniem na jakie było mnie stać w tamtej chwili.

- Suzie... - Westchnął ciężko. - Nie przyjmą cię do renowanych placówek z takimi ocenami.

- Nie obchodzą mnie renomowane placówki! - Podniosłam głos, na co Ditrih zmarszczył brwi.

- To nie dobrze. Od twojej edukacji zależy twoja kariera. Chyba nie zamierzasz wiecznie żyć na czyjeś konto?

- Oczywiście, że nie, ale nie zamierzam całych dni spędzać nad książkami!

- Nie krzycz! Gdybyś od początku uczyła się systematycznie, nie musiałabym wydawać grubych pieniędzy na korepetycje ze wszystkiego!

- Nie prosiłam o to! Nie chciałam, żebyś na cokolwiek mnie zapisywał! Nie przyszło ci do głowy, żeby może zapytać, czy chcę chodzić na jakieś dodatkowe zajęcia?

- Po pierwsze, jeśli zaraz nie zaczniesz okazywać mi należytego szacunku, zdobi się naprawdę nieprzyjemnie. Widzę, że matka nie potrafiła cię wychować. Przede wszystkim nie wpoiła ci obowiązku okazywania szacunku starszym! Przymykałem oko na twoje wybryki, nawet zgodziłem się na spotkanie z Jamesem, a gdy chcę dla ciebie dobrze, chcę, żebyś się rozwijała to zostaję zakrzyczany i potraktowany jak kolega z klasy, który  pomazał ci zeszyt? O nie! Dopóki tu mieszkasz, nie będziesz mnie tak traktowała! Skoro nie chcesz być traktowana poważnie, to dobrze. Mogę cię traktować jak pięciolatka! Zatem uprzejmie informuję, że na kursy będziesz chodzić i jeśli nie będziesz przykładała się do nauki, będę nakładał na ciebie masę szlabanów. Myślę, że zakaz spotkań z Jamesem dostatecznie doprowadzą cię do porządku! Po dru...

- A więc taki masz plan? - zaśmiałam się nerwowo. - Szukałeś pretekstu do sprowokowania mnie, żebyś mógł rozdzielić mnie z Jamsem. Nie wiem, co musiałbyś zrobić, żebym nie chciała go znać. Ale możesz mnie zamykać, pilnować, obstawić ochroniarzami, a ja będę się z nim spotykała, czy ci się to podoba, czy nie!

Ditrih przez dłuższy czas milczał. Ale z wściekłego, zmienił się bardziej w przygnębionego.

- Straciłby bardzo w moich oczach, gdyby się na to godził. Rozumiem wasze wątpliwości, ale jeśli próbowałby nas poróżnić, odciągnąć córkę od rodzonego ojca, który ma prawo do opieki nad nią... to byłby potworem bez honoru. To też potwierdziłoby tylko to, że nie zależy mu na tobie. I bardzo mi przykro, że tak mnie oceniasz. Myślałem, że się ucieszysz. Że chcesz się poprawić w nauce. A ja chciałem ci tylko w tym pomóc, poprzez korepetycje, o które domyślałem się, że nie śmiesz prosić. Wiem, że jesteż zdolna i mogłabyś powoli nadgonić sama, ale po co masz błądzić, skoro ktoś może pokazać ci drogę? Wierzyłem, że rozumiesz powagę swojej  sytuacji. Chodzi o twoją przyszłość, którą chciałbym zapewnić ci jak najlepszą. Żebyś nie musiała ostatnie tygodnie miesiąca jeść tylko suchej bułki, czekając na kolejną marną pensję, albo nie musiała żerować na innych. Zależy mi, żebyś żyła godnie i była szczęśliwa. A James... pomimo moich początkowych zastrzeżeń, zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Wcale nie chcę zmuszać was do rozstania. Użyłem tego emocjonalnego argumentu, bo wiem, że to skłoniłoby cię do posłuszeństwa. Posłuszeństwa niepolegającego na zmuszaniu do jakichś... niemoralnych, strasznych, nieprzyjemnych rzeczy, a wzięciu się za naukę, która jest twoim obowiązkiem. Jest mi bardzo przykro, że... mam wrażenie, że tylko ja się staram. A ty za każdym razem, gdy tylko zaczynam do ciebie mówić spinasz się i wystawiasz kolce. - Zdobił dłuższą przerwę. - Przemyśl swoje zachowanie oraz słowa - rzucił na odchodne, a ja stałam jeszcze przez chwilę w miejcu, czując się źle z powodu tego mojego wybuchu złości.

Dlaczego mnie opuściłeś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz