Rozdział 7

549 28 5
                                    

- Dokąd jedziemy? - zapytała Suzie, gdy tylko wróciła na miejsce, a James odpalił silnik.

- Chciałem zabrać cię do kina, potem na lody, a przed dziewiętnastą obiecałem cię odstawić do domu - oznajmił.

- Przed dziewiętnastą?

- Masz lekcje do odrobienia.

- Są prawie wakacje.

- Właśnie. Prawie. Ty masz zająć się wszystkimi pracami domowymi. W końcu chyba zależy ci na nadrobieniu zaległości i poprawieniu ocen.

- Przecież mamy raptem trzy godziny. To bardzo krótko.

- Gdybyś mieszkała ze mną lekcje też by cię nie ominęły.

- A... kupiłeś już bilety? Może... pojechalibyśmy do ciebie? - zapytała niepewnie.

- Do mnie...?

- Kino jest fajne i w ogóle... ale... chciałabym ten czas spędzić bez skrępowania z tobą. Przez ostatnie dni tyle się dzieje...

- Rozumiem. Nie ma problemu. Możemy pobyć w domu. W razie potrzeby włączymy sobie coś na internecie - rzucił, po czym zmienił pas jazdy.

Suzie jakoś od razu poprawił się humor na myśl o tym, że jednak pobędą ze sobą trochę sam na sam.

Kiedy weszła do znajomego mieszkania, miała ochotę popłakać się ze szczęścia. To była jej ostoja. Safe place. Miejsce, gdzie uwierzyła, że wreszcie znalazł się ktoś, kto coś do niej czuł.

- Napijesz się czegoś?

- Herbaty.

- Dobrze - mruknął James, idąc od razu w stronę kuchni.

- Czasami nadal wydaje mi się to wszystko jedynie koszmarem. - Zaczęła, siadając przy stole i wpatrzyła się w krzątającego się mężczyznę. - Nie rozumiem w ogóle, dlaczego mama mu nie powiedziała. Dlaczego w naszej beznadziejnej sytuacji nie pozwała go o alimenty? Kusi mnie ją o to zapytać? - powiedziała obserwując Jamesa, który nieco się spiął. - Rozmawiałeś z nią? Prawda?

James milczał, na co Suzie westchnęła zirytowana.

- Dlaczego mam wrażenie, że czegoś mi nie mówisz i wszysyko przede mną ukrywasz? - zapytała w końcu zdenerwowana.

- Nie tym tonem, Suzie - odparł obojętnie, ale nie posłał jej nawet jednego spojrzenia.

- To bądź ze mną szczery, a nie widzę wyraźnie, że coś jest nie tak, a ty mydlisz mi oczy, że jest cacy.

- Nic nie jest nie tak. Jesteś przewrażliwiona. Poza tym, chyba nie jest ci źle z nowym tatą.

- Ujdzie w tłumie, ale to nie zmienia faktu, że nie odpowiadasz. Jego wersja mi trochę śmierdzi. Pytałeś ją?

- Dobrze. - Westchnął ciężko i wreszcie obrócił się w jej stronę. - Byłem u twojej mamy. Zastałem ją zalaną w trupa i niczego się nie dowiedziałem. To jest ta tajemna wiedza, którą ukrywam.

- W zasadzie nie jestem zaskoczona. Zdziwiłabym się raczej, gdyby była kompletnie trzeźwa. Tylko nie wiem, po co robić z tego jakąś tajemnicę.

- Uważam, że nawet będąc dorosłą nie powinnaś ani widzieć, ani wiedzieć, że twoja matka jest w takim stanie.

- Mam żyć w kłamstwie? Taka była i jest. Nie wiem, jakie ma znaczenie, czy o tym wiem, czy nie. Ona się nigdy nie zmieni. Sam o tym dobrze wiesz.

- Próbowała. Był czas, że naprawdę próbowała... - Zamilkł na dłużej, po czym postawił przede mną butelkę z herbatą. - Ale chyba nie o tym chcemy rozmawiać. Nie powinnaś sobie zaprzątać głowy takimi rzeczami. - Pogłaskał mmie po głowie. - Mam coś dla ciebie - mruknął, po czym poszedł do holu, gdzie otworzył szafę i wyjął z niej małego, beżowego misia z różową wstążeczką wywiązaną na szyi.

- To dla mnie? - zapytałam podekacytowana.

- Oczywiście. Chciałem, żebyś za każdym razem jak spojrzysz na tego misia, myślała o mnie. I w chwilach, gdy nie mogę być blisko, byś miała się do kogo przytulić.

- Jest śliczny. - Suzie, przycisnęła go do siebie z całej siły, a następnie wstała z krzesła i zasugerowała Jamesowi, że chce zostać wzięta na ręce.

Mężczyzna podniósł ją, po czym poszedł na kanapę, gdzie razem usiedli.

Suzie od razu przypomniała sobie, ostatnio czytane opowiadanie i już chwilę potem cała rumiana patrzyła prosto w niezwykłe oczy Jamesa.

- Co kombinujesz? - Uśmiechnął się szelmowsko.

Suzie tymczasem niepewnie przysunęła swoją twarz do jego twarzy i ostrożnie złączyła ich usta.

Bała się. Nie miała w tej kwestii jeszcze zbyt dużego doświadczenia, ale było kilka rzeczy, które zawsze wydawały jej się urocze, i które chciała zrobić, gdy wreszcie nadejdzie ten nieprawdopodobny dzień, że znajdzie sobie chłopaka.

Myślała, że skończy się na krótkim pocałunku, bo początkowo James nie przejawiał żadnej inicjatywy, ale w końcu, pogłębił pocałunek, przyciągając Suzie jeszcze bliżej siebie.

Obojgu zrobiło się gorąco, a serca zaczęły jednakowo szybko tłuc się w piersiach.

Suzie nawet nie zorientowała się, gdy wylądowała pod nim na kanapie, a on wciąż ją całował, rozpalając zmysły i ochotę na coś więcej.

Chciała tego. James był dla niej wszystkim. Po tym jak niespodziewanie pojawił się pod szkołą, czuła, że juz nigdy nikogo innego nie pokocha, i gdyby miała go stracić... wszystko inne straciłoby sens. Dlatego uważała się za gotową, aby oddać się mu całą. Otworzyć się w pełni. Stanąć przed nim kompletnie bezbronna i naga zdana tylko na niego.

I kiedy już tak myślała o tym, że to na pewno się dziś stanie, James zabrał ręce z jej ciała, kładąc je po bokach jej głowy.

Przez długą chwilę patrzył na nią z tą dzikością i namiętnością w oczach.

Zaśmiał się, pokręcił głową, po czym ucałował jej nos i podniósł się.

- Przepraszam. Zachowuję się jak... napalony nastolatek. To nie przystoi - oznajmił, po czym poszedł do części kuchennej, gdzie odkręcił kran z zimną wodą, obmył twarz, a następnie napił się.

Suzie podniosła się nie kryjąc rozczarowania. Wręcz trochę dziwiło ją, że to ona w tym związku była tą, która nalegała na kolejny krok, a nie James. Samiec Alfa - Tatuś (xD)

Zaśmiała się na te myśl.

- Może masz ochotę na jakąś bajkę? Może ,,Księżniczka i żaba"? - zapytał, na co Suzie przytaknęła.

James zatem poszedł włączyć bajkę, a zaraz potem dziewczynka wtuliła się w ramiona swojego ,,Tatusia" i z uśmiechem na twatrzy, popijając herbatę z butelki, ogladała włączoną bajkę.

Dlaczego mnie opuściłeś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz