Hogwart jest pusty.Nie, uczniowie byli, był nowy dyrektor, nauczyciele. Ale wciąż był pusty.
Za oknem było tak jak zawsze pochmurno, ciemno i ponuro. Sam humor psuł się na widok takiej pogody. Wiał zimny wiatr a drzewa szeleściły razem z nim. Na niebie nie było żadnej żywej duszy, ptaka czy czegoś innego. Same dementory, których panicznie się bałam.
To wszystko wyglądało jak z horrou.W wielkiej sali sutok butów był donośny kiedy nowy dyrektor stanął na środku pomieszczenia a wszystkie oczy skierowały się na niego. Wiedziałam o czym będzie rozmawiać.
Widziano w Hogsmeade Harry'ego. Cieszyłam się że był cały i zdrowy. Całe wakacje i do teraz nie mogłam spać z myślą że coś mogło mu się stać i mnie przy tym nie ma. Miewałam koszmary i coraz bardziej brakowało mi jego ciepła. To było ciężkie. Związek w takich czasach, jeszcze gdy jest się mną i Harrym, podzielonym na dwie części.
Zastanawiałam się czasami czy to w ogóle miało sens, oczywiście że nie miało. Ale wierzyłam w jego słowa "we dwoje możemy sprawić że będzie jakiś sens"
Chociaż czy życie zawsze miało sens? Fakt, nigdy nie można uciec od losu, który już wybiera nam jak mamy żyć i co robić, i czy to właśnie ma sens? Bycie kierowanym losem? Zawsze patrzymy na milion twarzy ludzkich, nie wiedząc jaką przyszłość chowają te twarze, nigdy nic nie wiemy co wybrał im los. Co wybrał nam los. Tak naprawdę nie wiemy nic, nie wiemy nic o życiu. To głupota.Stałam przy Pansy i Blaise'u, słuchając nudnego monologu Severusa Snape'a o tym kto jest z Harrym czy mu pomoże, zostanie surowo ukarany. Już dawno powinnam zostać surowo ukarana.
Myślałam że mijały tam godziny. Byłam już przemęczona tym wszystkim. Czarne wory pod moimi oczami dawały o tym znać. Byłam już całkowicie zmęczona takim życiem. Tak bardzo bym chciała żeby ta wojna już się skończyła. Tak bardzo chciałabym się teraz obudzić w ciepłym łóżeczku, w domu, obok domu.
Rozbudziłam się i szybko odwróciłam się słysząc głos mojego domu. Drzwi wielkiej sali otworzyły się a przez nich wkroczył zakon feniksa. Harry rozmawiał z Severusen, mordował go przy tym wzrokiem. Moje serce otoczyła kolejna ulga, i chciałam jak najszybciej zatopić się w jego ramionach, ale nie mogłam.
Teraz jest wojna. Na tym musiałam się skupić.Dyrektor wyciągnął różdżke a ja przerażona zostałam sparaliżowana, ale po chwili Harry został odepchnięty przez McGonagall która postawiła się na jego miejsce. Zostałam odciągnięta przez Pansy do tłumu aby zrobić im większe pola walki.
To wszystko znowu zaczęło dziać się za szybko. McGonagall walczyła z Severusen, różdżka w różdżkę. Po chwili Snape wycofał się i przez okno odleciał a wszyscy zaczęli krzyczeć ze szczęścia. Jedynie ja patrzyłam się pusto w jeden punkt.
Nagle światła wygasły. Za oknem było słychać grzmot. Harry usiadł na ziemi i widoczne było że kręci mu się w głowie. Chciałam podejść do niego ale wtedy usłyszałam szept Voldemorta. Przywarłam do ściany zatykając uszy oraz zaciskając powieki kiedy ktoś zaczął tam piszczeć. Zbyt długo nasłuchałam się głosu czarnego Pana. Na sam jego szept zaczynało mi się robić nie dobrze i słabo.
- wiem, ze wielu z was podejmie walkę, wielu nawet będzie sądzić że ta walka jest słuszna... Ale to szaleństwo. Wydajcie Harry'ego Pottera a wtedy, nikomu nie stanie się krzywda, Wydajcie Harry'ego Pottera a oszczędzę mury Hogwartu. Wydajcie Harry'ego Pottera a zostaniecie nagrodzeni. Wydajcie Harry'ego Pottera... Daje wam godzine...
Ponownie światła się zapaliły a głos ustanął. Jednak w mojej głowie nadal krążył. Usiadłam na ziemi próbując złapać oddech, czując że robi mi się duszno. Nie spuszczałam wzroku z bruneta, który patrzył się w jeden punkt kiedy uczniowie rozglądali się po sobie.
- no na co czekacie!? Niech ktoś go złapie! - usłyszałam głos Pansy, który sprawił że od razu się podniosłam z ziemi i krzyknęłan głośnie "nie!" Od razu tego pożałowałam, kiedy wszystkie oczy poszły na mnie.
Hermiona z Ronem szybko podeszli do niego, później Ginny i reszta. Coraz więcej uczniów stawało obok Harry'ego a na moich ustach pojawił się prawie nie zauważalny uśmiech. Uśmiechnęłam się w końcu od ponad kilku miesięcy.
Sama chciałam stanąć tam obok niego i złapać go za rękę, ale nie mogłam. Jeszcze nie teraz.
Nagle do sali wbiegł woźny krzycząc że uczniowie nie są w łóżkach a McGonagall szybko mu uświadomiła że są tam gdzie powinni, a następnie rozkazała mu wziąść wszystkich ślizgonów do lochów. Poza mną.
Zdezorientowana wzrokiem przeskakiwałam po Harrym a raz po Pansy i Blaise'u, nie wiedząc co zrobić. Szybkim krokiem złapałam Blaise za szatę tak aby on i Pansy odwrócli się w moją stronę.
- przyjdę po was - posłałam im ostatni uśmiech, kiedy puściłam ich a oni zaczęli być ciągnęci przez Filcha. Oboje odwrócili się do mnie i złapaliśmy kontakt wzrokowy dopóki nie zniknęli za drzwiami.
W Hogwarcie zaczął panować haos, uczniowie zaczęli uciekać i przygotowywać się do wojny. Powinnam iść w miejsce gdzie ustalił Voldemort że będę się tam znajdować, ale teraz skupiłam się na szukaniu Harry'ego.
●○●○●○●○Patrzyłam przez okno jak śmierciożercy dobijają się i niszczą ochronę hogwartu. Spojrzałam na swój mroczny znak i przełknęłam z trudem ślinę. Wypuściłam drżące powietrze, wiedząc że teraz powinnam terroryzować hogwart od środka, a mimo wszystko stałam i patrzyłam.
Byłam tchórzem.
To jedyne co wiedziałam.Może i byłam tchórzem. Voldemort może tak o mnie myśleć, może mnie nawet zabić za nieposłuszność ale ja przynajmniej wiem co to przyjaźń i miłość. To on zawsze będzie słaby. Nie my.
Ochrona padała, zaraz nadejdzie. Nadejdzie to czego tak cholernie się bałam, a mimo wszystko tutaj stałam. Nie wycofałam się. Stałam przy oknie z wyciągniętą różdżką wiedząc że zdradziłam rodziców i brata, że zdradziłam Voldemorta.
Zauważyłam latające czarne smugi. Gdzieś z daleka słyszałam wybuchy a gdzieś indziej jeszcze ryki trolli czy innych stworzeń. Śmierciożercy zaczęli niszczyć zamek, wbijali się. Cofnęłam się i pobiegłam w stronę schodów do lochów, aby uratować moich przyjaciół, ale było tu zbyt dużo uczniów którzy spanikowani uciekali na różne strony. W końcu na kogoś wpadłam a gdy tylko podniosłam głowie i zobaczyłam zielone oczy, rzuciłam się na niego mocno go przytulając. Harry również to zrobił, ale szybko się odsunął i zamiast tego, pocałował mnie w usta. Zamknęłam mocno oczy, oddając pocałunek, słysząc jak w tle wszystko się rozwala.
- kocham cię - szepnął a ja posłałam mu delikatny uśmiech.
- ja cię też, idź niszczyć horkursy, ja postaram dać ci więcej czasu - odparłam i ostatni raz cmoknęłam go w usta kiedy rozdzieliliśmy się w swoje strony.
CZYTASZ
Do Końca ~ ❁ 𝘏𝘢𝘳𝘳𝘺 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 ❁
FanfictionWidział Ją. Zbyt często. Za często. Na przerwach, na śniadaniu, obiedzie, kolacji, z Malfoyem czy innymi ślizgonami. Jej piękne oczy, które równie nosił jego wróg. Wyjątkowy uśmiech, który właśnie sprawiał że często prawie padał z nóg. Ta dziewczyna...