.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.。・゚゚・.・゚゚・。.✧.
Wcześniej byłam pewna że chłopak z łaski swojej się odwali, ale gdy ja leżałam rozwalona na łóżku, ten od dobrej godziny nadawał o tym jakie są pozytywy wyprawy z nim za miasto. Tata akurat wtedy wyjechał w delegację, więc była możliwość że wyjdę z domu i będę mogła nocować u niego. Aaron nigdy nie przegapił by okazji, aby wywlec mnie gdzieś na noc, nawet gdybyśmy mieli spędzać ją pod mostem.
Aaron Douglas, mój najlepszy i zidiociały przyjaciel, wyglądał jak przeciętny nastolatek w moim wieku, brązowe duże oczy, które zazwyczaj przysłaniały czarne Ray Ban'y oraz również burza falowanych brązowych włosów, które sięgały mniej więcej do uszu.
Oczywiście, wiedziałam nie od dziś, że jemu raczej nie powinno się ufać w kwestii świetnych wypadów, patrząc na fakt, że on zawsze znajdzie powód aby się upić. Ja niekoniecznie byłam fanem alkoholu z pewnego przykrego powodu. Chłopak był chyba największym pijakiem wśród moich znajomych i nigdy przenigdy nie dałabym mu pod opiekę żadnego dziecka.
-Aurora! Kochanie!-Zaczął jęczeć mi nad uchem, gdy ja grzebałam przy rozstrojonej gitarze.-Ładnie proszę! Powinnaś korzystać z życia moja mała, puki tego pijaka nie ma w domu.
-Nie możesz truć dupy Florze zamiast mi? Ona prędzej by się zgodziła niż ja. I nie mów tak o moim tacie, każdemu należy się szacunek, a uzależnień się nie wybiera. - Powiedziałam przewracając oczami bo znów musiałam mu tłumaczyć coś o czym dobrze wiedział.
-Mówisz to jakby to była moja wina że pije. I dobrze wiesz że Flora pojechała na ten bankiet biznesowy z rodzicami.-Spojrzałam na niego z politowaniem i ciężko westchnęłam wiedząc, że i tak z nim nie wygram, był jak komar, strasznie upierdliwy i dosłownie jak on brzęczał mi nad uchem.
-Daleko to?-Zapytałam, wiedząc że jak tylko wyjdę z pokoju poinformować mamę że idę do Aarona spać, on zacznie tańczyć taniec radości, który z mojego punktu widzenia wygląda jak wywoływanie demona z szafy.
-Z piętnaście minut stąd. - Odparł udając obojętność mimo że widziałam uśmiech cisnący mu się na wargi.
-Tak właściwie to gdzie tym razem chcesz mnie wywieść? Błagam powiedz że nie jest to żadna impreza i nie będę się musiała wciskać się specjalnie w sukienkę.-Powiedziałam błagalnie patrząc mu prosto w oczy na co się lekko zaśmiał.
-Spokojnie, jedziemy tylko na lotnisko. - Odparł na co zmarszczyłam brwi zastanawiając się o co tym razem mu biega. Nie powiem że nie, ale lekko się zdziwiłam. Nie chciało mi się wierzyć że błagał mnie tyle aby jechać na lotnisko po nic.
Spojrzałam na niego jak na debila nie wiedząc co on znowu odwala. Ten człowiek nie był ani odrobinę normalny a z jego wyobraźnią nigdy nic nie wiadomo. Jeśli wrzuci mnie do jakiegoś samolotu, w ciągu roku szkolnego to przysięgam, że nie dożyje kolejnego dnia, chociaż nie mogłam być pewna czy ja również.
-Idź powiedz mamie że jedziemy do mnie, a ja cię spakuję.-Powiedział wstając z łóżka i podchodząc do mojej szafy, a po jego tanecznych ruchach wiedziałam że zaraz będzie odprawiał czarną mszę wywołując z tej szafy wszystko co się w niej tylko kryło.
Parsknęłam śmiechem gdy zrobił obrót wokół własnej osi i wyszłam z pokoju, a zaczęłam wzrokiem szukać mamy. Odnalazłam ją w salonie na fotelu z książką w ręce i kubkiem herbaty na białym stoliku kawowym. Kobieta słysząc moje kroki podniosła na mnie wzrok z nad lektury i się uśmiechnęła.
CZYTASZ
Chase
RomanceAurora Smith nigdy nie była jak wszyscy jej rówieśnicy, wolała raczej siedzieć z nosem w książkach i grać na gitarze elektrycznej. Lubiła swoje "poukładane życie" do póki pewien chłopak nie postanowił postawić je na głowie, jednocześnie je rujnując...