Wilgoć oblepiła wszystkie ściany, a co czwarta działająca latarnia ukazywała w swym blasku kusz unoszący się w powietrzu.
Przemarznięty nastolatek już nie zwracał na to uwagi, mocniej zaciskając na swoich ramionach, okrytych ciemną starą bluzą, dłonie w pięści.
Stawiał krok za krokiem, po brudnej, betonowej posadzce kierując się pamięcią, w którą stronę gdzie miał iść.Gdy brunet w końcu doszedł do średniej wielkości sali, z każdej strony objętą czule betonem, a na samym jej środku, leżał materac a przy nim parę zepsutych, prostych mebli.
Każdy krok chłopaka był nieco niepewny, mimo lat spędzonych w tym miejscu.
Głucha cisza odbijała się od ścian, co nie raz oddając ku uszom bruneta echo, spowodowane kołnierzyk kamykiem.Gdy po nieokreślonych, paru szybkich minutach chłopak doszedł do swojego przysłowiowego ,,pokoju”, niemal od razu przykucnął, swymi dłońmi odpinając zamek ciemno, czerwonego, zdartego plecaka. Z dużej kieszonki wyjął ciemno czerwony materiał, przypominający strój. Z niektórych stron zacięty przez broń białą.
Nie wiele zastanawiając się Peter, wstał na nogi zdejmując z siebie ubrania, zostając w samych bokserkach po czym nakładając na swoją rozgrzaną skórę, chłodny materiał. Na to nałożył jednym pociągnięciem bluzę po czym spokojnie pokierował się w stronę wyjścia z kanałów.Można było by zapytać.
,, Skoro Parker jest niepełnoletni, dlaczego nie pójdzie do opieki społecznej?”.
Odpowiedź nie jest zbyt przyjemna.
A dokładniej - Parker próbował. Lecz nie ważne ile razy wszedł by do teraz jego znienawidzonego budynku, oni znajdowali pretekst do nie przyjęcia nastolatka pod swoje skrzydła.
A więc po paru tygodniach próbowania, zrezygnowany Peter sobie odpuścił, postanawiając sobie, iż pokaże całemu światu, że uda mu się udowodnić dorosłym, iż nie jest tylko zwykłym nastolatkiem. Był nastolatkiem, który jako jedyny chciał i mógł sobie poradzić samemu.W tej chwili zamyślony Parker biegł przez miasto, uważając na wszystkie przeszkody. Gdy w jego oczy wbił mu się mężczyzna z garniturem, przyspieszył.
Oboje nawet nie zauważyli kiedy, wpadli na siebie nawzajem. Parker od razu spojrzał zdezroitntowany na mężczyznę, zaczynając gładzić marynarkę obcego.
– O jeju, bardzo przepraszam. Tak mi przykro nic panu nie jest..? - nie zdążył dokończyć zdanie gdy bogato wyglądający mężczyzna odepchnął nastolatka od siebie, tylko rzucając mu spojrzenie pełne pogardy po czym odchodząc z pewną miną. Parker na którego twarz wkradł się mały uśmieszek kontynuował swój ,,spacerek” po chwili wyciągając z kieszeni bluzy, którą nałożył, skórzany portfel. Westchnął cicho dumny z siebie.– Ajj, parkerek dzisiaj miał ciekawy łów..- wyszeptał do siebie pod nosem, otwierając zapięcie portfel, powoli przeliczając stu dolarowe banknoty, których ostatecznie naliczył się sześć. – A rybka złapała haczyk...
***
Gdy chłopak dotarł do opustoszałego budynku na przedmieściach nowego Jorku, swój krok skierował w stronę tylnego wejścia. Przygotował pieniądze w lekko podziurawionej kieszeni, po czym pewnie popchnął drzwi z drewnianej, lekko zdartej deski.
Ku jego oczom ukazał się cudem nie wyburzony, zakurzony budynek. Nie zrażając się widokami, które u niektórych wzbudziły by wymioty, skierował swój chód w stronę pomieszczenia, z którego można było usłyszeć głośną muzykę.
Kiedy tylko wszedł do pomieszczenia, niemal od razu dostrzegł dużą grupę upitych ludzi, jak i grupki siedzących pod ścianą.
Swą osobę skierował w stronę jednych z ścian. Oparł się o nią, ignorując iż, kusz na ścianach zaczął brudzić jego stare ubrania.Wyjął pieniądze z kieszeni, zwijając je w rulonik i trzymając je spokojnie w dłoni, czekając na jednego z dilerów, który zainteresował by się jego sumą pieniędzy.
Gdy po niedługich minutach czekania, podszedł do niego widocznie zmęczony życiem mężczyzna, bez słowa podał mu plik pieniędzy. Z skupieniem wpatrywał się na poczynania starszego, lecz gdy nieznajomy w końcu wyjął parę woreczków z różnymi substancjami w środku, usmeichnal się nieznacznie pod nosem. Schował nie podpisane substancję do kieszeni swojego stroju, po czym udał się w stronę wyjścia z budynku.Lecz ku jego zdziwieniu nie zdążył nawet dotrzeć do głównych drzwi, kiedy nagle - niespodziewanie, sufit się zerwał, przez potężne uderzenie w niego, a przyczyną uderzenia był sam w sobie iron man, który z impetem wleciał w sufit. Zdezorientowany, lecz zdenerwowany nastolatek szybko nałożył czarną maskę, z białymi ostrymi oczami, którą miał tuż za kapturem, a następnie połączył do tego kaptur.
Niczym spłoszony rzucił się biegiem w kierunku drzwi, z desperacją mając zamiar je wykopać gdyby chociaż opóźniły go o jedną milisekundę.Niestety, podczas jego ucieczki, iron Man - który zdążył unieszkodliwić już wszystkich dilerów narkotyków, dostrzegł mężczyznę w całym czarnym stroju uciekającego w stronę wyjścia. Człowiek w żelazie szybko przeładował repulsor, po czym wystrzelił w stronę siedemnastolatka błękitny promień.
Nastolatek który upadł na ziemię pod wpływem siły promienia, mógł zobaczyć już tylko żelazną sylwetkę powoli zbliżającą się w jego stronę, przed tym jak stracił przytomność.
CZYTASZ
The adults are talking. | IRONDAD.
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedyś przeżycie całkiem samemu w brudnych, ciemnych i cuchnących kanałach, w wieku zaledwie paru lat? będącym pozostawionym na swoje własne, nie wielkie umiejętności? Nie jeden raz Peter Parker nie musiał się nad tym zastanawi...