paranoid

516 39 2
                                    

Zbudzony głośnym pikaniem szpitalnych maszyn, Peter zerwał się z łóżka, z wyraźnym skrzywieniem bólu na twarzy.
Wstał powoli z szpitalnego łóżka, które wzbudzało w nim obrzydzenie, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu.

Ściany były gładkie w jasnych kolorach szarości, szafka nocna obok łóżka była z jasnego brązowego dębu. Peter jednakże zmarszczył brwi kiedy dostrzegł, iż jego lewe przedramię jest podłączone wenflonem do kroplówki.
Z nie małym skrzywieniem bólu nastolatek wyjął wenflon z przedramienia, co poskutkowało cichym syknięciem.

Nastolatek potrzedł do drzwi mając zamiar jak najszybciej zniknąć z miejsca, które wzbudzało w nim nieprzyjemne wspomnienia, jednakże zatrzymał się przy nich, nie ruszając się nawet o milimetr gdy zza białych, drewnianych drzwi usłyszał dwa męskie głosy.

Przybliżył swoją twarz do deski, dzięki jego super słuchu, zaczynając podsłuchiwać rozmowę, która już pierwszym zdaniem była na tyle interesującą by przyciągnąć uwagę młodszego.

***
~perspektywa Tonego Starka~

– i jak? - odezwał się steve wpatrując się w swojego przyjaciela miliardera, na co ten westchnął zirytowany.
– Jak? Jak!? - Tony podniósł głos, lecz po tym przetarł dłonią skronie, wzdychając zawiedziony. – Mieliśmy złapać groźnego dilera narkotyków, a nie nastolatka ćpuna.

Milczeli parę chwil, lecz gdy Steve wpatrzony w ziemię, podniósł wzrok na przyjaciela, ten wpatrywał się w drzwi.
– Dobrze wiesz, że to nie twoja wina, że ten nastolatek był ubrany, jak niewiadomo jaki diler a ty w niego strzeliłeś. - powiedział stu latek, jakby sam siebie próbując tym przekonać.
Ten jednak spojrzał na niego z aprobatą, zarzucając ramiona na klatkę piersiową.
– Co teraz z nim zrobimy. -
Zapytał brunet, mając świadomość, że ten jeden nastolatek mógł zniszczyć jego reputację.

W końcu, społeczeństwo raczej nie cieszyło by się z wpisu w gazetach i wiadomościach typu: ,,tony Stark postrzelił młodego, bezbronnego nastolatka myląc go w groźnym przestępcą ” bądź gorszych informacjach i plotkach na temat miliardera

Blondyn milczał parę chwil, w końcu wpadając na pewny pomysł.
– oddaj go na komisariat jako ćpuna. Jego rodzice i policja się tym zajmą. - stwierdził na co w oczach Tonego zaiskrzyło na myśl, że jego reputacja może nie być aż tak zrujnowana.

– pomyśle nad tym - stwierdził Tony, odwracając się w stronę drzwi do sali młodszego.

***
~perspektywa Petera~

Nastolatek słysząc postanowienie starszych mężczyzn a następnie kroki w stronę ,,jego” sali, szybko odskoczył od drzwi, siadając na łóżku, zaciskając dłonie w pięści.

Nie musiał długo czekać na to, aż mężczyzna wszedł do jego sali - a uśmiech który przed chwilą gościł na jego ustach szybko znikł.
– Widzę, że już nie śpisz - odezwał się mężczyzna cynicznym głosem.

Nastolatek teatralnie wywrócił oczami po czym wypalił bez namysłu. – Nie dam się wrzucić do paki. - szybko pożałował swoich słów, gdy zauważył kolejny - sarkastyczny uśmiech miliardera.
– a więc słyszałeś? - jego uśmiech nie schodził mu z twarzy, co iście od środka burzyło równowagę nastolatka. Ten tylko przytaknął nic nie mówiąc.

,,Dupek.” Peter nie potrafił opanować pokusy, powiedzenia tego mężczyźnie, gdy niezręczna cisza zapanowała pomiędzy tą dwójką.
– przepraszam, jak ty mnie nazwałeś, młodzieńcze? - zapytał Stark, unosząc jedną brew ku górze.
– Powiedziałem, że jesteś zwykłym, bezwartościowym dupkiem, który nie zasłużył na fortunę ojca. - powiedział nastolatek, uśmiechając się szeroko, ukazując szereg białych ząbków.

Prychnął cicho miliarder, lecz nie zdążył tego nawet skomentować, gdy nastolatek wstał swobodnie z zadziwiająco miękkiego jak na łóżko szpitalne materaca.
– Miło się gadało, lecz muszę już spadać.- powiedział brunecik, rozglądając się po sali. Gdy dostrzegł swoją czarną maskę, chwycił ją w dłoń, zakładając na swą twarz czarny materiał.

– ciekawi mnie jak stąd wyjdziesz. - stwierdził Stark, po czym spojrzał w sufit a następnie na chłopaka. – friday. Zamknij drzwi.

Po tych słowach było słychać automatyczne przekręcanie zamka w drzwiach.
Następnie zapanowała cisza, której Peter nie dał długo potrwać.
– Naprawdę myślisz, że mnie to zatrzyma? - zapytał, uśmiechając się sarkastycznie po czym zaczął krążyć po pokoju. Potrzedł do szklanej ściany, która dawała widok na cały nowy york, a przez to ludzie na dole, żyjący własnym życie, wyglądali jak małe mrówki pośród ogromnych budynków. A ich życia w tej chwili, w porównaniu do tej sytuacji były tak bardzo bezwartościowe i nijakie.

Stark spojrzał tylko przelotnie na chłopaka, po chwili znów na nim skupiając swoją uwagę. Lecz, gdy po odwróceniu wzroku spojrzał na bruneta - go już nie było. A pozostawione zostało tylko szkło na podłodze i rozbita szyba. Play boy szybko podbiegł do okna, mając świadomość, że nie jest to parter ale ku jego zdziwieniu nie dostrzegł czerwonej plamy i ciała nastolatka na chodniku parędziesiąt pięter niżej.

Nagle do niego to dotarło, wpatrywał się w potłuczone szkło po czym wyszeptał do siebie..

– To nie jest zwykły nastolatek...

Następnie właśnie z tą myślą krążył w swojej pracowni przez kolejne godziny starając się określić położenie groźnego nastolatka.



Liczba słów przed korektą: 698.
Liczba słów po korekcie: 760

The adults are talking. | IRONDAD. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz