Młody nastolatek przechadzał się korytarzami Stark Tower, lecz to co go dziwiło to to, że prawie nikogo nie spotykał na swojej drodze. Również nie słyszał hałaśliwego Bartona czy marudzącego Starka. Było to przyjemne dla uszu lecz zbyt bardzo podejrzane jak dla Parkera.
Powoli kierował się w stronę salonu z którego dopiero zaczął słyszeć przygłuszone głosy. Teraz zaczął podejrzewać, iż Avengersi coś knują jeszcze bardziej. Mimo iż już wcześniej starał się wyprzeć tą informację.
Peter ostrożnie przykucnął przy ścianie, starając się wsłuchać w dobrze mu już znajome głosy.
Po paru chwilach wnioskując iż nic ciekawego więcej i tak nie usłyszy, postanowił opuścić korytarz. Otrzepał się z niewidzialnego kurzu, po czym ruszył spowrotem w drogę.Dotarł aż do pracowni Starka, do którego dotychczas miał stanowczy zakaz wstępu, który tym razem postanowił doszczętnie zignorować. Tak też zrobił. Wkroczył pewnym krokiem do pracowni po czym od razu ruszył do biurka z narzędziami i bronią.
Dostrzegł świecący się na fioletowo laser. Podniósł go z ciekawością wymalowaną na twarzy. Położył palec na spuście, powoli wycelowujac w ścianę. Zanim jednak zdążył w cokolwiek strzelić śmiercionośną bronią, męski głos go zatrzymał.– Odłóż to, dzieciaku. Rozsadzisz połowę budynku. - powiedział śmiertelnie poważnie Stark, który szybkim krokiem wkroczył do pomieszczenia.
Niemal natychmiast potrzedł do nastolatka, wyrywając jednym szarpnięcie mu broń z obu dłoni. – zabił byś jakoś z powyżej osiemdziesiąt osób co najmniej. - dodał już mnie zestresowany lecz wciąż zirytowany miliarder.Parker nie zbyt wzruszony zachowaniem mężczyzny, wzruszył ramionami, powoli wychodząc z pomieszczenia. Zatrzymało go jednak silne pociągnięcie za nadgarstek. Spojrzał się na osobę która przeszkodziła mu w powrocie do "jego" pokoju. Był tą osobą wciąż zdenerwowany do czerwoności Stark.
– Coś ty sobie myślał, dzieciaku!?- wykrzyczał poddenerwowany miliarder, pchając Petera w głąb pomieszczenia.
Nie zdążył jednak pozwolić dzieciakowi odpowiedzieć na jego pytanie, gdyż kontynuował swój krzyk.– Czyż ty naprawdę jesteś aż tak nie odpowiedzialny!? - z każdym słowem playboy stawiał krok w kierunku chłopaka. Po chwili nie świadomie, co miał jednak w nawyku uderzając dzieciaka w twarz.
Peter spojrzał się zszokowany na twarz mężczyzny gdy jego policzek zaczerwienił się z bólu, a jego serce i umysł przeszywane były przez multum emocji które przez nich dwóch obchodziły.
CZYTASZ
The adults are talking. | IRONDAD.
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedyś przeżycie całkiem samemu w brudnych, ciemnych i cuchnących kanałach, w wieku zaledwie paru lat? będącym pozostawionym na swoje własne, nie wielkie umiejętności? Nie jeden raz Peter Parker nie musiał się nad tym zastanawi...