VI: W objęciach ciemności

51 11 2
                                    

Milczałam.
Obiecałam sobie,że nie odezwę się do niego ani do nikogo innego (poza moim króliczkiem)
chyba,że nie będę miała innego wyjścia.
Nie wiem dlaczego,ale poczułam żal,że powiedziałam mu kim byłam naprawdę,choć czułam,że chyba nie miało sensu ukrywać kim jestem.
Przecież od zawsze było widać jaka jestem...wszyscy to widzieli.
Byłam dziwna i wszyscy o tym wiedzieli.
Rzadko i niechętnie wychodziłam z domu,ale uwielbiałam spędzać czas w ogrodzie.
Nie chciałam bawić się z innymi dziećmi,ponieważ czułam,że do nich nie pasuje.
Kiedy byłam zmuszona wyjść z domu wszyscy patrzyli na mnie i bez przerwy coś szeptali,co bardzo mnie denerwowało,bo nie lubiłam być w centrum uwagi.
On...nie wstydził się i nie ukrywał tego,że jest potworem,więc dlaczego ja miałabym próbować ukryć,że jestem Cierniem?
Dlaczego miałabym starać się i udawać kogoś kim nie jestem,choć czasem bardzo chciałam być?
Byłam po prostu Samotnym Cierniem i musiałam to zaakceptować.
Często było mi przykro z tego powodu,nie chciałam taka być,ale stało się...byłam taka,byłam sama i już na zawsze tak pozostanie.
Kiedy Bloom opowiadała mnie,Lily i Valtorowi bajki uwielbiałam wyobrażać sobie,że kiedyś stanę się piękną księżniczką i będę żyła długo i szczęśliwie wraz ze swoim księciem,ale wiedziałam,że już zawsze będę sama,a szczęśliwe zakończenia...nie istnieją.
Każde szczęście kiedyś mija,a szczęśliwe zakończenie nie jest mi pisane.

- Właśnie zdałem sobie sprawę z tego,że nie poznałem Twojego imienia - odezwał się ten potwór wyrywając mnie z rozmyślań.

Nie poznał mojego imienia?
Przecież chwilę temu powiedziałam mu kim,a może raczej czym jestem.
Emily...przecież to imię nic nie znaczyło.
Nie pasowało do mnie.
Cierń nie powinien mieć imienia,był po prostu cierniem...niczym więcej.
Poza tym nie wiedziałam po co chciał znać moje imię.
Chwilę temu próbował zabrać moje moce,o ile w ogóle jakieś miałam,tym samym odbierając mi życie,a teraz jak gdyby nigdy nic chce poznać moje imię.
Wiedziałam,że tacy jak On uwielbiają grać we własne wymyślone gry.
Gry,w których tylko Oni znali zasady i prawdziwy cel,a wygrana od samego początku była w ich rękach.
Czy to była jedna z tych gier?
Chciał uśpić moją czujność i zaatakować mnie kiedy nie będę na to przygotowana,ale...po co?
Jest dużo silniejszy ode mnie i gdyby tylko chciał mógłby znieść mnie z powierzchni ziemi jednym ruchem ręki.
Naprawdę trudno było mi zrozumieć jaki jest jego prawdziwy cel.

- Widzę,że bardzo lubisz tego króliczka,to z pewnością Twoja najlepsza przyjaciółka,więc może Ona mi powie - zobaczyłam jak unosi dłoń i chcę dotknąć mojego pluszaka,ale nie pozwoliłam mu na to.
Gwałtownie cofnęłam się do tyłu nie pozwalając mu zbliżyć się do siebie.
Nie lubiłam kiedy ktoś go dotykał,bo zawsze bałam się,że może go zniszczyć lub co gorsza,odebrać mi go i już nigdy więcej nie oddać.
Na to nie mogłam pozwolić.
Choć dla innych był to zwykły pluszak dla mnie to było coś za co byłabym gotowa oddać własne życie.
Był dla mnie zbyt cenny.

Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że chce coś jeszcze powiedzieć,ale usłyszałam za plecami głos,który mu przerwał.

- Udało nam się znaleźć wolną celę - odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę,który wyglądał na strażnika.
- Jeśli Pan chcę możemy ją już zabrać - dodał,a ja poczułam jak przez moje ciało przebiega dreszcz.

Nie mógł tego zrobić.
Nie mógł znów zamknąć mnie w jakimś małym,ciemnym i chłodnym miejscu,bez okien...bez światła.
Byłam Cierniem... powinnam być przyzwyczajona do ciemności,ale nie wiedząc czemu ostatnio zbyt często potrzebowałam światła.

Poczułam jak moje oczy znów wypełniają się łzami.
Nim On zdążył coś odpowiedzieć ja,nie wiedząc jak ani kiedy,znalazłam się za nim.
Biegłam przed siebie,długim korytarzem w nieznanym kierunku.
Nie byłam pewna gdzie się znajdę,ale wiedziałam że wszystko będzie lepsze od celi.
Kiedy tylko zobaczyłam schody bez namysłu wbiegłam po nich na górę i pchnęłam drewniane,lekko zniszczone drzwi,które otworzyły się ze skrzypieniem tak głośnym, jak gdyby nie były otwierane przez kilka lat.
Wbiegłam do środka i od razu zatrzasnęłam je za sobą.
Stałam trzymając drzwi i łudząc się,że dzięki temu Oni ich nie otworzą,ale niestety...byłam zbyt słabym Cierniem.
Usłyszałam kroki zbliżające się w stronę drzwi i kiedy byłam pewna,że zaraz je otworzy usłyszałam głos strażnika.
Starał się brzmieć naturalnie,ale można było usłyszeć strach w jego głosie.
Bał się strasznego potwora.
Wszyscy się go bali.

𝑆𝐴𝑀𝑂𝑇𝑁𝑌 𝐶𝐼𝐸𝑅𝑁́                     𝑬𝒎𝒊𝒍𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz