III: Cienie przeszłości

65 13 2
                                    


Czułam jak bicie mojego serca gwałtownie przyspiesza.
W jednej chwili przypomniałam sobie gdzie jestem,i co najważniejsze,z kim.
Poczułam dreszcze na całym ciele.
Czułam jak powietrze staję się tak zimne,że trudno było mi oddychać.
Ostatkiem sił podniosłam się z ziemi trzymając się pnia drzewa.
Prawdopodobnie właśnie to drzewo uchroniło mnie przed kolejnym upadkiem. Zimne powietrze i nasilający się wiatr utrudniał mi oddychanie,ale mimo to zmusiłam się do wzięcia głębokiego oddechu.
Nie zastanawiając się dłużej zaczęłam biec coraz dalej w głąb Mrocznego Lasu. Biegłam szybko,ale starałam się, żeby każdy mój następny krok wykonać jak najciszej. Nie chciałam, żeby przez przypadek usłyszało mnie jakieś dzikie zwierzę lub co gorsza...ON.
Wiedziałam, że nie mogę wiecznie uciekać,bo ON znajdzie mnie wszędzie,ale nie zamierzałam się poddać. Chciałam walczyć do samego końca,tak jak zrobiłaby to Bloom,lecz niestety...nie byłam nią.

Z trudem zdusiłam krzyk,gdy poczułam,pajęczynę na swojej twarzy. W panice próbowałam jak najszybciej się jej pozbyć obawiając się,że mógł być na niej pająk. Pamiętam, że od zawsze nie lubiłam pająków, powiem więcej... bałam się ich i to bardzo.
Kiedy byłam zamknięta w ciemnym pokoju prawie codziennie widziałam jak te małe stworzenia,mimo iż drzwi były prawie zawsze zamknięte,a okien nie było, jakimś cudem wpełzały i chowały się gdzieś w kątach pokój i tam czekały.
Czekały na mnie.
Byłam pewna,że są tam po to,aby mnie pilnować.
Gdybym spróbowała choć podejść do drzwi zaatakowałyby mnie. Oczywiście były dużo mniejsze ode mnie i kiedy raz weszły do kąta pokoju zazwyczaj już z niego nie wychodziły,ale mimo to
nie ufałam im.
Podejrzewałam,że takie przerażające stworzenia nie mogą być dobre,ja też nie byłam "dobra",choć bardzo tego chciałam.
Wiedziałam,że przychodziły do mnie,aby mnie pilnować i straszyć,bo...dlaczego miałyby przyjść tu z własnej woli?
Nikt nie chciałby zostać zamknięty w małym,zimnym,brudnym i ciemnym pokoju przez większość swojego życia,choć...może one chciały? Może lubiły żyć w takim miejscu,bo były złe?
Skoro ja nie chciałam tam być,to oznaczało,że może nie jestem aż tak zła jak mi się wydaję?

Znowu to samo.
Znów wystarczyła tylko jedna rzecz,aby te przykre wspomnienia powróciły i co gorsza...ponownie doprowadziły do mojego upadku.
Dosłownie i w przenośni.
Podknełam się...znów upadłam.
Czułam jak podczas upadku coś ostrego wbiło mi się w nogę przecinając skórę.
Starałam się wytrzymać.
Próbowałam być dzielna,tak jak Bloom,ale nie potrafiłam. Poddałam się.
Nie zamierzałam biec dalej.
Czułam strużki krwi spływające po mojej nodze.
Otarłam twarz mokrą od łez i objęłam kolana rękami.
Siedziałam tak i płakałam.
Wiedziałam,że tym razem nie mogę liczyć na niczyją pomoc.
Nikt nie zjawi się tu,aby mnie uratować. Zostałam sama.

Słyszałam czyjeś kroki zbliżające się w moją stronę. To był ON.
Ten,który odebrał mi wszystko.
Odebrał mi nadzieję,którą dopiero niedawno powoli odzyskiwałam.
Odebrał mi rodzinę.
Odebrał mi Bloom.
Ten,przed którym uciekałam, aż do teraz. Teraz...przestałam uciekać,bo wiedziałam,że to nie ma sensu. Ucieczka nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.
ON,prędzej czy później,znalazłby mnie. Wiedziałam dlaczego mnie szuka.Wiedziałam czego chce.
Chciał tego czego ja nie mogłam mu dać. Chciał moich mocy,ale ja nie miałam ich,bo nie byłam czarodziejką... byłam Cierniem.
Wiedziałam,że ON prędzej czy później odbierze mi również życie,ale nie bałam się tego... już nie. Liczyłam na to,że kiedy to się stanie spotkam się z moimi rodzicami i resztą rodziny w tym innym świecie. Świecie z marzeń i snów, w którym już na zawsze będziemy razem i nikt ani nic nas już nie rozdzieli.

Może spotkamy się tam jeszcze dziś?

- Nie zapomniałaś o czymś? - usłyszałam nad głową.

Nie chciałam otwierać oczu...nie chciałam na niego patrzeć.
Nienawidziłam go.
Odebrał mi wszystko.
Odebrał mi moją mamę.
Skrzywdził moją rodzinę.
Zniszczył Nasz świat,nasz dom.
Zniszczył Nas wszystkich.
Nienawidziłam tego potwora całym sercem.
Nagle dotarło do mnie o czym mówił.... Mój króliczek.
Mój jedyny przyjaciel.
Jedyna pamiątka jaka została mi po mojej biologicznej matce.
Wisiorek,który kiedyś należał do niej, gdzieś zgubiłam,ale nie zależało mi na nim tak bardzo jak na moim króliczku.
Choć wiedziałam, że nie był żywą istotą, czułam z nim pewnego rodzaju więź. Czasem do niego mówiłam kiedy byłam sama,choć nie musiałam mówić,bo rozumieliśmy się bez słów.
Nie mogłam go stracić.
Był jedyną osobą... rzeczą,na której (poza wisiorkiem Bloom) mi zależało.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Nawet w ciemności widziałam jego złośliwy uśmiech i tajemniczy błysk jego oczu. Wyciągnął dłoń w moim kierunku,a ja gwałtownie cofnęłam się do tyłu, przez co uderzyłam plecami o twardy pień drzewa. Dopiero teraz zauważyłam znajomy zarys tego co trzymał w ręce...mój pluszak.
Bałam się,ale nie mogłam go stracić. Nie mogłam zostawić mojego przyjaciela z tym potworem. Z trudem podniosłam się z ziemi i poczułam pieczenie w miejscu urazu mojej nogi.
Niepewnie wyciągnęłam dłoń w jego stronę i spojrzałam w jego oczy. Było ciemno,ale nawet ciemność nie była przeszkodą w zobaczeniu tego strasznego spojrzenia szarych,czasem lekko czerwonych,oczu.
Nie mogłam odgadnąć o czym teraz myśli,choć bardzo tego chciałam.
Z wahaniem zrobiłam krok w jego kierunku. Odważyłam się i złapałam mojego króliczka za łapkę. W tej samej chwili poczułam zawroty głowy i nasilający się ból w całym ciele.
Naszczęście nie trwało to długo,bo już po chwili nie czułam nic.
Nie czułam bólu, strachu,smutku ani żalu. Nie czułam zupełnie nic.
Wszystko przestało dla mnie istnieć i mieć jakiekolwiek znaczenie w tej jednej chwili.
Gdzieś w oddali wciąż słyszałam oddalający się odgłos grzmotów i spadających na ziemię kropel deszczu,które razem ze wszystkimi,którzy przeżyli,opłakiwały stratę wszystkiego co kochali i Naszą przyszłość, którą teraz wszyscy widzieli tylko w jednym kolorze... oczywiście czarnym.
Czarnym jak mrok,który zapanował nad Naszym światem. Czarnym jak ciemność,w której wszyscy zostaliśmy pogrążeni.
Ciemność,w której nawet najmniejszy płomień nadziei,nie miałby szans na przeżycie.

Co się ze mną stało?
Czy ja zemdlałam...umarłam?
Jeśli nie żyje to dlaczego drzwi tego idealnego świata, który tak kochała Bloom,pozostają dla mnie zamknięte?
Chyba,że... jestem tu,ale
dlaczego ta piękna kraina,w której miałam się znaleźć jest tak pusta i mroczna?

 jestem tu,ale dlaczego ta piękna kraina,w której miałam się znaleźć jest tak pusta i      mroczna?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝑆𝐴𝑀𝑂𝑇𝑁𝑌 𝐶𝐼𝐸𝑅𝑁́                     𝑬𝒎𝒊𝒍𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz