Rozdział 35

1K 80 10
                                    

Kiedy liczba Śmierciożerców w sali tronowej się zmniejszyła, a ciała zostały uprzątnięte, skrzaty przyniosły fotele, na których wokół Voldemorta zasiadł wewnętrzny krąg. Przez chwilę milczeli, do momentu, aż skrzaty podały im lampki wina, po czym odezwał się Tom, nadal siedząc na swoim tronie.

– Muszę przyznać, że bardzo mnie zaskoczyłeś, Harry. Wydawałeś mi się niezdolny do odebrania chociaż jednego życia, tymczasem odebrałeś aż dwa, w tym jedno Avadą.

– Petunia była sama sobie winna.- stwierdził chłopak, z którego powoli zaczęła schodzić adrenalina, co można było poznać po lekko trzęsącej się dłoni.- Nie musiała obrażać mojej matki. Nikt nie powinien tego robić. Uważam moją matkę za wspaniałą kobietę, z czym wiele obecnych tutaj osób może się nie zgodzić, patrząc tylko na jej status krwi. Ja wiem jednak, że była potężną czarownicą z wieloma talentami, której zawdzięczam życie i która mogłaby wiele osiągnąć, gdyby nie ta trefna przepowiednia. Muszę przyznać, że ty również mnie zaskoczyłeś, Tom. Czym sobie zasłużyłem na miejsce w Wewnętrznym Kręgu? Z tego co wiem, nasza umowa tego nie obejmowała.

– Wiem, że uzgodniliśmy, że nie będziecie zmuszani do nazywania mnie „Panem", ale wolałbym, żebyś nie używał imienia tego parszywego mugola.- poinformował Tom, mrużąc oczy znad kieliszka.

– No to mamy problem, bo nie mam zamiaru nazywać cię również „Lordem", Tom. Nawet używając twojego pseudonimu czułbym się poniżony. Poza tym, przy Salazarze jakoś nie miałeś obiekcji, abym cię tak nazywał.

Mężczyzna przez chwilę wpatrywał się w nastolatka, po czym upił łyk wina.

– Naszemu przodkowi należy się szacunek, Harry. Nie zamierzałem tracić jego cennego czasu tylko na to, żeby dyskutować z tobą na temat mojego imienia. Myślę, że dobrym kompromisem będzie, jeśli nazywalibyście mnie „Marvolo". Przekaż to również pannie Granger. Ale odbiegamy od tematu. Jesteś teraz członkiem Wewnętrznego Kręgu, więc wypadałoby znać jego członków.

Kącik ust nastolatka drgnął, po chwili zamieniając się w lekki uśmiech.

– Odrobiłem lekcje, dziękuję za troskę. Zaczynając od lewej: Antonin Dołohow, Walden Macnair, Corban Yaxley, Alecto i Amycus Carrow, Charles Avery, Victor Crabbe, profesor Snape. Od Prawej: Ambrosius Travers, Augustus Rookwood, Teodozjusz Nott, Thorfinn Rowl, Rabastan i Rudolf Lestrange, ciotka Bella, jej siostra, jeśli pozwoli mi się tak nazywać, to ciotka Narcyza...

– Wolę Cissy.- poprawiła z cichym parsknięciem kobieta, patrząc na nastolatka z rozbawieniem.- Udowodniłeś, że zasługujesz na szacunek i przynależność do rodziny.

– Dziękuję.- Harry skinął głową.- Nie wiem jednak, czy twój mąż podziela to zdanie, a więc Lucjusz Malfoy jest ostatnim z obecnych tutaj członków.

– Czyżby Syriusz Black pomagał ci z nauczeniem się tych nazwisk?- spytał z zainteresowaniem Tom, na co mina Harry'ego nieco przygasła, a powracająca pewność siebie, znów częściowo się ulotniła.

– Ślizgoni.- odparł.- Syriusz jeszcze nie wie, że zdecydowałem się do ciebie dołączyć. I w sumie nie wiem, jak zareaguje. Co innego dowiedzieć się, że śmierć przyjaciół i pobyt w Azkabanie były wynikiem manipulacji, a co innego dowiedzieć się, że chrześniak przystąpił do człowieka, który bądź co bądź odpowiada za śmierć bliskich oraz ma raczej złą reputację. Tym razem to ty, Marvolo, odbiegasz od tematu. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Czym zasłużyłem sobie na miejsce w Wewnętrznym Kręgu?

– Swoimi czynami.- odpowiedziała za Czarnego Pana Bellatrix.- Avadą. Niewielu przystępując do Czarnego Pana potrafi ją rzucić. I choć na jej efekt miały wpływ twoje emocje, nie zmienia to faktu, że byłeś zdolny do użycia tego zaklęcia.

Sam wybiorę swoje przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz