Rozdział 15

4.9K 314 70
                                    

Kiedy Harry opuścił gabinet Mistrza Eliksirów, wręcz popędził pod salę, gdzie miał kolejne zajęcia. Po raz kolejny w swoim krótkim życiu zadał sobie pytanie, czemu wybrał akurat wróżbiarstwo. Miał tyle innych opcji, a wybrał akurat przedmiot, którego nauczała jakaś stara pijaczka, próbująca na każdej lekcji udusić swoich uczniów oparami z kadzideł. Może dla nastolatka ten przedmiot byłby bardziej znośny, gdyby Trelawney nie przepowiadała mu rychłej śmierci co kilka lekcji? Teraz chłopak wiedział, że kobieta była jedną wielką oszustką, ale nikt jej tego nie udowodni.

Kiedy wszedł do Sali od wróżbiarstwa, przez chwilę zatrzymał się w miejscu, próbując cokolwiek dostrzec. Całą klasę oświetlało zaledwie kilka świec. Szybko dosiadł się do Blaise'a i Pansy, którzy zajęli miejsce w kącie, gdzie widoczność była równa zeru, za to było tu najmniej oparów z kadzideł, więc mogli brać głębsze wdechy bez obawy zatrucia dymem.

- Dzień dobry.- przywitała się przypominająca ważkę nauczycielka, owinięta w tonę szali.- Na stołach znajdziecie podręczniki, które pomogą wam w rozszyfrowywaniu snów. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że dziedzina ta pojawi się na SUMach. Przeczytajcie proszę wstęp o interpretacji snów, a następnie dobierzcie się w pary, aby zinterpretować swoje ostatnie sny.

Młodzież niechętnie otworzyła grube tomy, wykonując zadanie. Już po pierwszych dwóch akapitach ledwo powstrzymywali się przed waleniem głową w stół. To, co autor tej książki tam powypisywał, tylko dowodziło, jakim był amatorem w kwestii przepowiadania przyszłości i jaką amatorką jest ich nauczycielka.

- Ja się chyba zabiję.- mruknął Harry.- Marysia by się załamała, gdyby to zobaczyła.

- Kto?- zdziwił się czarnoskóry chłopak.

- Polka, którą spotkałem w wakacje. Oprócz talentu do eliksirów jest też całkiem dobra wróżbitką.

- A nie jasnowidzem?- Pansy zmarszczyła brwi.- Nie ma chyba kogoś takiego jak wróżbita.

- Jest. I jest zasadnicza różnica między wróżbitą a jasnowidzem.- westchnął chłopak.

- Jakiś problem, moi drodzy?- zapytała nieobecnie Trelawney.

Na widok znienawidzonej nauczycielki, która de facto była pośrednio odpowiedzialna za horror jego życia, kąciki ust zielonookiego drgnęły. Jego oczy błyszczały złowieszczo w mroku. Blaise aż podniósł się ze stolika i wpatrywał się z zaciekawieniem w zachowanie chłopaka, tak samo jak pozostałe osoby w zasięgu słuchu i wzroku.

- Mam pytanie pani profesor, ale nie związane z lekcją. Bardziej... z naturą jasnowidzenia.- zaczął przymilnie Harry.

Oczy nauczycielki rozszerzyły się. Uśmiechnęła się szeroko, co przy obecnej widoczności dało nieco groteskowy efekt. Zainteresowana zapytała nastolatka o co chodzi.

- Jasnowidzenie, to zdolność widzenia zdarzeń przyszłych jako obrazów, myśli lub dźwięków, prawda?

- Tak, mój drogi.

- Aby osiągnąć stan, w którym możliwe jest widzenie przyszłości należy wprowadzić się w trans, mam rację?- kontynuował miłym tonem chłopak, choć wprawne ucho zdolne było wychwycić w nim niebezpieczne nutki.

- Oczywiście.- dalej potakiwała nauczycielka, zachwycona tym, że ktoś w końcu szerzej zainteresował się jej zajęciami.

Coraz więcej osób przysłuchiwało się tej rozmowie. Blaise i Pansy starali się uważnie śledzić wyraz twarzy nastolatka, a chłopak dodatkowo najzwyczajniej cieszył się darmową rozrywką.

- Pani jest tylko utalentowanym jasnowidzem.- bardziej stwierdził, niż zapytał Harry, podkreślając delikatnie trzecie słowo i o mało nie wypluwając czwartego.

- Po raz kolejny masz rację, mój drogi.

- Dlaczego więc to pani uczy nas wróżbiarstwa, które polega na odczytywaniu i przypisywaniu znaczenia poszczególnym symbolom, a nie jakiś wykwalifikowany wróżbita?- brunet przypuścił atak.- W końcu pani, żeby widzieć przyszłość musiałaby przez długie godziny przebywać w transie. Dodatkowo nie każdy może zostać jasnowidzem. Do tego trzeba mieć dar, a żeby zostać wróżbitą wystarczy znać znaczenie znaków. Dodatkowo sama pani przed chwilą potwierdziła, że jest TYLKO jasnowidzem. Czy nie mija się więc z celem zatrudnianie jasnowidza, jako nauczyciela wróżbiarstwa?

Nauczycielka przez chwilę milczał, zapewne wprawiona w ogromny szok. Jej i tak wielkie oczy rozszerzyły się do niemożliwych rozmiarów i nawet w ciemnościach widać było, że najpierw zbladła, a później poczerwieniała ze złości. Kilka osób mających podobne podejście do przedmiotu lub nauczycielki parsknęło śmiechem, co tylko bardziej zirytowało nauczycielkę.

- Widocznie profesor Dumbledore ma inne zdanie na ten temat.- odparła chłodno kobieta.

- A czy pani w ogóle kiedykolwiek coś przewidziała?- dalej atakował brunet.

- Oczywiście!- zaperzyła się nauczycielka, czując, że traci autorytet.- Jeszcze zanim się urodziłeś, przepowiedziałam nadejście dziecka, które pokona Sam-Wiesz-Kogo. Że narodzi się, gdy lipiec dobiegnie końca a jego rodzicami będą ludzie, którzy trzy razy sprzeciwili się Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. I ta przepowiednia sprawdziła się! W twojej osobie!

Na Sali zapadła cisza, a zielonooki uśmiechnął się triumfalnie. Właśnie na ten moment czekał i liczył na te słowa. Zmrużył niebezpiecznie oczy i spojrzał na nauczycielkę tak, jak drapieżnik patrzy na swoją ofiarę.

- Czyli mam rozumieć- zaczął powoli, a w panującej ciszy jego głos był tak donośny, że każdy uczeń mógł go bez problemu usłyszeć.- że to przez pani przepowiednię Voldemort zamordował moich rodziców? Że to pani wina, że jestem sierotą?

Kobieta pisnęła przerażona, że można ją było posądzić o coś takiego. Nasilające się szepty przerażenia, niedowierzania i współczucia względem chłopaka tylko dodatkowo wybijały ją z rytmu nieobecnej duchem nauczycielki.

- Oczywiście, że nie!- wykrzyknęła przerażona.- Profesor Dumbledore...

- Profesor Dumbledore też brał w tym udział?- zauważył Harry, a jego głos zmienił się na smutny i zawiedziony.- A ja i moi rodzice tak mu ufaliśmy. Jaka szkoda.

Szepty stały się tak głośnie, że wręcz można je było porównać do normalnej rozmowy. Trelawney wyglądała na przerażoną, że chłopak doszedł do takich wniosków, a jeszcze do tego w to wszystko został wmieszany Albus. Wyrzucała sobie własną pychę, przez którą chciała udowodnić chłopakowi, że jest naprawdę dobra w tym, co robi. Wiedziała, że wyjdą z tego same problemy. Brunet natomiast miał tylu świadków, że był pewny, że te informacje pojawią się w jutrzejszym proroku. Uśmiechnął się do siebie triumfalnie.

- Slytherin traci dziesięć punktów za pana bezczelność, panie Potter. Proszę wracać do pracy.- poleciła nauczycielka, odwracając się plecami do ucznia i odchodząc w głąb klasy.

Kiedy nauczycielka znalazła się wystarczająco daleko, Blaise pogratulował Harry'emu udanej prowokacji a Pansy patrzyła na niego w szoku i z niedowierzaniem oraz czujnością, a także zaciekawieniem. Nikt nie miał wyrzutów o zabrane dziesięć punktów. Wiedzieli, że było warto. A podejrzenia co do jutrzejszego artykułu w Proroku tylko podsycały tą wiarę. Nie mieli wątpliwości, że prasa zainteresuje się czymkolwiek, co dotyczy ich Wybrańca. Wystarczyło tylko czekać.

Pod koniec lekcji profesor Trelawney zadała im miesięczne zadanie polegające na prowadzeniu dzienników snów. Wszyscy uczniowie z ulgą opuszczali salę wróżbiarstwa, a nowo upieczony ślizgon z zadowoleniem zauważył, że kilka osób zamiast kierować się do Wielkiej Sali na obiad, biegnie prosto do sowiarni.

Sam wybiorę swoje przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz