Historia Magii była jak zawsze nudna i tylko nieliczni uniknęli zaśnięcia na niej, choć Harry zauważył, że krukoni jakoś tę lekcję potrafili przeżyć bez dłuższych drzemek, choć i im zdarzało się na chwilę wyłączyć, aby nie słuchać monotonnego głosu profesora Binns'a. Brunet zaczął się zastanawiać, czy cała historia czarodziejskiego świata nie składa się przypadkiem tylko z wojen Goblinów, które to wałkowali od pierwszej klasy i które, być może w wykonaniu kogoś innego byłyby o wiele ciekawsze. Po raz pierwszy chyba od co najmniej czterech lat, duch wykładający ten przedmiot odbiegł od swojego ulubionego tematu, dając im i tak dość nudny wykład o wojnach olbrzymów. Dzwonek dla większości uczniów był jak zbawienie.
Ślizgoni pożegnali się z Hermioną, nawet Draco i Blaise byli dla niej dość mili, co lekko zaskoczyło byłą gryfonkę. Co prawda Harry powiedział jej o zasadach, jakie postawił ślizgonom oraz o ostatecznym zakończeniu wojny z Draco, ale nie spodziewała się po nim niczego oprócz chłodnej obojętności. Mile zaskoczona staraniami chłopaków, uśmiechnęła się do nich i pobiegła na następną lekcję. Uczniowie domu węża podążyli natomiast do lochów, gdzie mieli mieć podwójne eliksiry z puchonami.
Już od momentu wyjścia na korytarz przed salą eliksirów, Harry wiedział, co się szykuje. Poinformowało go o tym dość szybko zbliżające się ciało z czerwoną twarzą i rudą czupryną, celujące różdżką prosto w jego tors. Ron Weasley był tak wkurzony, że nie można było rozróżnić, gdzie kończy się jego twarz a zaczynają włosy. Głośno sapał, a jego niebieskie oczy świdrowały jak oszalałe ciało nastolatka. Jego zachowanie niemiło skojarzyło się brunetowi z wkurwionym Vernonem Dursley'em.
- Potter! Ty zdrajco! Pieprzony Śmierciożerco! Ty ohydny konfidencie! Piesku Sam-Wiesz-Kogo!
- Nie, nie wiem kogo.- prychnął zielonooki, patrząc z pobłażaniem na byłego przyjaciela.- Powiesz mi, Weasley, o co ci chodzi, czy dalej będziesz rzucał wyzwiskami, nie znając nawet połowy z ich znaczenia?
- O co? O CO?!- uniósł się najmłodszy syn Weasley'ów.- O to, że jesteś pieprzonym zdrajcą!
Harry parsknął niepochamowanym śmiechem, jeszcze bardziej denerwując Ronalda. Spojrzał na wyższego chłopaka kpiąco.
- Na jakiej podstawie wysnułeś te wnioski, co Weasley? Czy to dlatego, że zacząłem o siebie dbać w przeciwieństwie do ciebie? A może dlatego, że stałem się pewny siebie? Za odcięcie cię od kasy, co pewnie już zauważyłeś, sądząc po gorszym niż w ostatnich latach stroju? A może, że przestałem zachowywać się jak dziecko i nie rozdrapuję starych ran? A nie, czekaj, już wiem! Czy chodzi ci o to, że trafiłem do Slytherinu?
- O wszystko, ty przeklęty zdrajco! Miałem cię za przyjaciela, a ty jesteś po prostu kolejnym Śmierciożercą.
- Przyjaciela?- prychnął Blaise, zwracając na siebie uwagę rudzielca.- Błagam! Harry nie był dla ciebie niczym więcej jak przepustką do sławy!
- Zamknij się! Nie masz o niczym pojęcia! Ten pieprzony zdrajca nie jest nic więcej wart niż jego szlamowata matka!
To był chyba największy błąd, jaki Weasley mógł popełnić. W zaledwie ułamku sekundy jego różdżka została wytrącona z ręki, a sam chłopak został przyparty do ściany przez Harry'ego, który mocno chwycił go za szyję, nie odcinając jednak dopływu powietrza.
- Posłuchaj mnie uważnie, Weasley. Nie masz żadnego prawa obrażać moich znajomych, a zwłaszcza mojej matki, która oddała za mnie życie. Nie masz prawa oskarżać nas o cokolwiek, nie posiadając dowodów. Nie masz prawa podnosić głosu na kogokolwiek. Nie masz również prawa obwiniania innych za twoje błędy. Radziłbym również nie celowania w innych różdżką, jeśli nie potrafisz jej dobrze używać.
CZYTASZ
Sam wybiorę swoje przeznaczenie
FanfictionPo Turnieju Trójmagicznym i wszystkimi związanymi z nim wydarzeniami, Harry jest wściekły. Zamknięty w swojej sypialni na Privet Drive, kiedy jego wujostwo jest na wyjeździe, ma bardzo dużo czasu na rozmyślania. Zobaczył, jaki naprawdę był jego najl...