ROZDZIAŁ 3

30 5 0
                                    

- Charlotte Leilo Abrams.

  Rodzice praktycznie nigdy nie pojawiali się na śniadaniu, dlatego gdy tylko weszłam do jadalni, zdziwiłam się ich obecnością. Zazwyczaj od rana byli w swojej kancelarii, a w domu zjawiali się dopiero wieczorami.

  Po chwili zrozumiałam dlaczego na mnie czekali.

- Dzień dobry- powiedziałam przysiadając się do stołu. Przede mną siedziała matka, a po jej prawej ojciec. Oboje patrzyli się na mnie, przez co przemknęłam głośno ślinę ze stresu.

  Mogłam spodziewać się konsekwencji.

-Zachowałaś się niestosownie. Nieodpowiedzialnie.

  Nie odpowiedziałam nic na słowa matki. Wiedziałam, że powinnam w tamtym momencie przeprosić, jednak nie czułam takiej potrzeby. Nic złego nie zrobiłam. Może i dałam się ponieść emocjom, ale to nie ja byłam natarczywa. Gdybym miała postąpić tak ponownie, zrobiłabym to bez zastanowienia.

  Moja cisza jednak nie zadowoliła rodziców. Zauważyłam jak jej wzrok lekko się wyostrza, przez co z przyzwyczajenia zaczęłam wbijać paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.

-Nie chcesz niczego powiedzieć?- zapytała, na co ja nadal zachowałam ciszę. Mój rak reakcji zdenerwował ją. Zmarszczyła lekko brwi, bo czym kontynuowała już z ostrzejszym niż zwykle tonem.- Popełniłaś wielki błąd, Charlotte. Doskonale wiesz, że nie tolerujemy z ojcem takiego zachowania.

- Nie mam za co przepraszać- powiedziałam zgodnie z prawdą, jednak po chwili zaczęłam żałować tego nagłego przypływu odwagi.- Ten chłopak był cały czas natarczywy- starałam się wytłumaczyć.

- Jeśli był natarczywy- zaczęła matka- to z pewnością przez ciebie. Powinnaś była zostać i wykonać moją prośbę tak jak powinnaś.

  Chciało mi się śmiać. Mój własny rodzic powiedział do mnie takie rzeczy, moja matka. Czy byłam dla nich tylko pomocą w załatwianiu biznesu?

  Poczułam ból w dłoniach i dopiero wtedy zorientowałam się, że coraz to mocniej zaciskałam paznokcie na nich. Nie miałam pojęcia czy chęć płaczu wiązała się z bólem fizycznym, czy psychicznym spowodowanym przez Constance Abrams.

  Popatrzyłam w bok na ojca, który o dziwo nie odezwał się ani razu. Zawsze to on brał udział w rozmowie, a matka stała z boku.

-Zawiodłaś nas- matka westchnęła głośno.- Znowu.

- Nie chciałam- odpowiedziałam.- Ale nie mogłam też tolerować tego jak zostałam potraktowana. Nie jestem żadną rzeczą, ani…

  Matka nie dała mi skończyć, gdyż uniosła rękę na znak abym była cicho. Wykonałam jej polecenie i czekałam na jej wypowiedź.

- Nie prosiłam się do odpowiedzi. Ale tak, powinnaś wykonać swoje banalnie proste zadanie i dostosować się do gościa.- czułam jak zaczęła się we mnie złość, a nawet nie był to koniec.- Zawiodłaś nas i straciliśmy przez ciebie ważnych klientów. Media dowiedziały się o tym całym widowisku i naprawdę wiele kosztowało nas by zdjęcia nie wyszły na światło dzienne. Z tego względu wyjedziesz…

  Co?

- Wyjedziesz do swojej ciotki. Tam nauczysz się godnego reprezentowania rodziny. Przez chwilę nie możesz się pokazywać z nami, ani w miejscach publicznych. Przynajmniej nie w Nowym Jorku. Wpłynęłoby to źle na naszą reputację.

  Matka z ojcem wstali, zostawiając mnie w kompletnym szoku.

- Wyjeżdżasz dzisiaj wieczorem- odezwał się ojciec tuż przy wyjściu.

When the sun comes down [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz