Rozdział 2

1.3K 29 2
                                    

Noelia

-Noelia jak chcesz się spóźnić, to proszę bardzo nikt za tobą czekać nie będzie-obudził mnie krzyk Natalii, zastanawiałam się kto jest gorszy ona czy mama.
Po otworzeniu oczu pierwsze co zobaczyłam to syf w całym pomieszczeniu, i wydawał się jeszcze większy niż wczoraj. Była dopiero za dwadzieścia siódma lekcje się zaczynają o 8, nie rozumiem po co ten pośpiech. Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać w tym całym bałaganie ciuchów które były by w miarę wyprasowane, założyłam czarne dresy i bluzę w kolorze chabrowym, lekko się pomalowałam wzięłam plecak zgarnełam książki i wyszłam z pokoju tym razem zamykając go na klucz. Przy drzwiach stała mama czekając na nas.
-Pośpiesz się- powiedziała niskim oschłym głosem obserwując mnie jak zakładam czarne conversy- idę do samochodu.-powiedział ledwo słyszalnie i wyszła.
-NATALIA- wydarłam się na cały dom podejrzewam, że sąsiedzi też mnie słyszeli. Ta mała glizda poganiała mnie a sama jeszcze się szykuje.
-Boże chwila, czego się tak drzesz?- zapytała tym swoim irytującym głosikiem.
- Mama czeka.
Wyszliśmy razem z domu Natalia poszła w stroe czarnego BMW i x 1 a ja zamknęłam dom. Do szkoły nie było daleko bo niecałe dziesięć minut jazdy samochodem.
-Pa- powiedziałbyś my razem i poszłyśmy w kierunku liceum. Przy wejściu czekała już na mnie Anastazja. Blondyna była ubrana w obcisłą czarną sukienka ściągną po bokach, i miała dosyć widoczny makijaż.
-A żeś się odwaliła, przy tobie wyglądam jak menel.
-Nie no, nie jest aż tak źle -powiedziała jeszcze zachrypniętym głosem- chodz bo się spóźnimy.
Po lekcjach wróciłam pieszo do domu, po drodze odprowadzając Nastke. Na podjeździe nie było samochodu. Zaraz po wejściu do domu było czuć zapach obiadu, co znaczyło, że Angelika jest dziś u nas. Powiesiłam płaszcz na wieszaku prze wejściu na górę, zdjęłam buty i powędrował do pokoju. W pokoju ciągle panował bałagan, rzuciłam plecak przy biurku i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się do kuchni i usiadłam przy wyspie kuchennej na przeciwko naszej gosposi która mieszała coś w garnku.
-Hej.
-Dzień dobry kochanie- odpowiedziała mi swoim ciepłym spokojnym głosem-jak ci minął dzień?
-Nawet dobrze
-A poprawiałś już trochę oceny?-zapytała i spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Jeszcze nie, ale wkrótce to zrobię.
-Kochanie lepiej popraw teraz, żebyś później nie poprawiała na sam koniec, wiem że dopiero zaczął się rok szkolny, ale lepiej teraz niż później- powiedziała i na chwilę przerwała-matka ci nic nie gada?
-Znasz ją. Ciągle gada, że nie umiem się odwdzięczyć i wogule.
-Zrub to chociażby dla mnie.
Angelika była prawie jak moja babcia której prawie nie miałam. Babcia od strony mamy nie utrzymywała z nami kontaktu, z Natalią widziałyśmy ją jednie na święta, i raz na trzy lata. A dziadkowie od strony taty to całkiem inni ludzie, na kilometr bije od nich ciepło. Z takimi osobami aż chcę się rozmawiać bez końca, zawsze mamy tyle tematów do rozmów, że nie raz braknie czasu. Dziadkowi od strony taty mieszkali w Europie dokladnie to w Polsce. Dawniej bardzo często z nimi rozmawialiśmy dzięki czemu dobrze umiemy język polski. Znając język angielski, włoski i indonezyjski mogę stwierdzić, że język polski jest raczej jednym z najtrudniejszy. Angelika zastępuje mi trochę rodzicielke mojej matki. Zawsze miała lekko siwe bląd włosy związane w koka i fartuszek w kwiatki. Uwielbiam z nią rozmawiać o wszystkimi jak mamy nie ma w domu, bo gdy jest to krytykuje wszystkich wokół oprócz Natalii jej ukochanej córeczki.
-A co dziś na obiad?
-Gulasz z kaszą gryczaną, mam nadzieję, że będzie wam smakować- powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Mi na pewno-powiedziałam z uśmiechem- ale ciekawe czy mamie i Natalii też, im zawsze coś nie pasuje-taka prawda mamie i Natalii zawsze coś nie odpowiada-jak będzie gotowe to mnie zawołaj.
- Dobrze kochanie.
Wyszłam z kuchni i poszłam do tego całego bałaganu bo sam się nie sprzątnie. Angelika mogła by go sprzątnąć ale powiedziałam jej, że mojego pokoju ma nie ruszać, i tak dużo tu robi. Najpierw wzięłam się za sprzątanie garderoby podejmowałam wszystkie ciuchy z wieszaków. Poszłam jeszcze po deskę do prasowania i żelazko, przy okazji wzięłam pusty karton do którego będę wkładać ciuchy które się nie nadają już do założenia. wróciłam do pokoju z potrzebnymi rzeczami. Rozłożyłam deskę do prasowania i zaczęłam prasować ubrania. Jak już wszystko po prasowałam i po odwieszałam na wieszaki przeniosłam się do łazienki, wyjęłam wszystko z pułek na dywan przy umywalce i zaczęłam wycierać z brudu. Umyłam lustro i szafki, przyniosłam z pralni czyste ręczniki i ułożyłam nad toaletą, podlałam kwiaty i przyniosłam nowe świeczki które kupiłam przez internet. W między czasie przyszła Angelika i powiedziała, że obiad gotowy więc zostawiłam to co robiłam i poszłam do kuchnie gdzie czekał na mnie obiad. Gosposi niedzielę nie było widać co oznaczało, że musiała już wyjść. Gulasz pachniał i smakował cudownie, Angelika robiła najlepsze posiłki na świecie. Odłożyłam talerz do zmywarki i usłyszałam dźwięk samochodu, wzięłam szklankę wody z cytryną, miętą i lodem po czym szybko poszłam z powrotem do mojej przestrzeni.
Pokój lśnił czystością. Uwielbiałam jak było w nim tak czysto, zapaliłam świeczki stojące na półce nocnej po lewej stronie łyżka i włączyłam jakiś serial na Netflix. Z garderoby wyciągnęłam chipsy i usiadłam przy biurku z zamiarem odrobienia lekcji.

Coś więcej Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz