Rozdział 17 - Teszub

566 23 9
                                    

Gdy wyraźniej ujrzałam twarz mężczyzny stojącego na przeciwko mnie, strach przemienił się w irytację. Była to ostatnia osoba, którą chciałam spotkać. Jak widać, szczęście mi niestety nie dopisywało.

To samo gówno, tylko inny dzień - pomyślałam.

- Nat i co?! - odezwał się głos w telefonie.

- Wolałabym być już martwa - odpowiedziałam.

Z każdym krokiem od chłopaka dzieliła mnie coraz mniejsza odległość. W głowie nie miałam żadnego planu, jedynie chciałam przejść obok niezauważona. Czy było to możliwe? Oczywiście, że nie, bo od momentu, jak tylko pojawiłam się na ulicy, patrzył tylko na mnie.

- Jeżeli myślisz, że uratuję cię przed jakimś gwałcicielem przez telefon, to na prawdę masz nierówno pod sufitem - powiedziała Olivia. Była wyraźnie zdenerwowana całą tą sytuacją, jak też sfrustrowana swoją niemocą.

- Tak, Betty. Właśnie dziś wyszłam na przepustkę. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie wrócę do tego pudła - powiedziałam, będąc tuż obok chłopaka. Nie patrzyłam mu w oczy. Głowę miałam spuszczoną na dół. Mając nadzieję, że uda mi się być kimś innym.

- Co ty ćpałaś? - zapytała.

- Już odsiedziałam swoje. Zabójstwo tego chłopaka i tak było przypadkowe. Wcale nie chciałam mu poderżnąć gardła.

- A mogłam mieć normalnych znajomych... - westchnęła Olivia. 

Wciąż kontynuowałam swoją rolę więźniarki, gdy udało mi się wyminąć chłopaka. Parę metrów dalej wyprostowałam się i szepnęłam do telefonu:

- Chyba mi się udało - powiedziałam.

- Jak to mówią, nadzieją matką głupich - odezwał się głos za mną.

Mówiąc wciąż do słuchawki, prawdopodobnie nie słyszałam kroków za sobą. Byłam zbyt pochłonięta opowiadaną historią.

- Olivia, oddzwonię. Muszę stawić czoła swoim problemom - rzekłam, jednocześnie się rozłączając.

Odwróciłam się w stronę chłopaka. Nie miałam zamiaru nic mówić, a to co powiedziałam przyjaciółce było czystą prawdą. To od niego wszystko się zaczęło. Był problemem.

- Długo się nie widzieliśmy - powiedział, po czym na jego twarzy pojawił się charakterystyczny uśmiech.

- I lepiej, żeby tak zostało - odpowiedziałam, odwracając się na pięcie i ruszając przed siebie.

Spodziewałam się, że chłopak mnie zatrzyma, jednak on zaczął iść razem ze mną. Irytacja wciąż nie opuszczała mojego ciała.

- Muszę przyznać, że masz bujną wyobraźnię. Historia z poderżniętym gardłem była imponująca - powiedział, idąc ze mną ramię w ramię.

- Jeżeli się nie zamkniesz, to będzie też prawdziwa.

- Za każdym razem jak się widzimy, musisz być taka niemiła. Kto cię tak skrzywdził co? - zapytał.

- Moje własne oczekiwania.

Po moich słowach chłopak cicho się zaśmiał. Nie próbowałam być zabawna, mimo to skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie lubiłam jego śmiechu.

- Wydaję mi się, że potrzebujesz się rozluźnić. Jest coś co sprawia Ci przyjemność? - zapytał.

W jego głosie wyraźnie dało się wyczuć dwuznaczność, która pasowała do niego jak do nikogo innego. Pewność siebie biła od niego na kilometr.

A storm, you don't expect Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz