Życie ostatnimi miesiącami wystawiało mnie na ciężkie próby. Nie wiem nawet, czym sobie zasłużyłam na taki rollercoaster. Jednak on powodował, że nie spędzałam czasu tylko w swoim pokoju lub na tarasie, zastanawiając się co dalej będzie. To inni decydowali za mnie.
Można też powiedzieć, że takie było życie. Nieprzewidywalne. Wielu ludzi stara się mieć wszystko zaplanowane i poukładane. Natomiast nigdy nie możemy być czegoś pewni. Ja jedynie wiedziałam, że będę pracować u Alice, a święta czy urlop będę spędzać z rodzicami. Jednak i tutaj życie mnie boleśnie rozczarowało.
Sytuację z Davidem przerwał dzwonek telefonu. Była to Alice, która zamartwiała się tym, że tak długo nie wracam do domu. Okazało się, że na cmentarzu spędziłam godzinę. Natomiast droga powrotna zajęła nam dłużej niż 4 godziny. W związku z tym, w domu byłam koło godziny 6. Był to czas, w którym po wielokrotnym kręceniu się na łóżku, szłam spać, aby za parę godzin się obudzić.
Z powrotem prowadził David. Nie mieliśmy czasu na kolejne kłótnie, ani przystanki, więc uznaliśmy, że lepiej będzie, jak on usiądzie za kierownicą.
W drodze powrotnej samochód zalała głucha cisza, przerywana jedynie głosem nawigacji. Okazało się, że mimo wątpliwości, dobrze nas kierowałam.
Ani na moment w siebie nie zwątpiłam.
Żadne z nas nie odczuwało też potrzeby odezwania się do drugiej osoby. Wydaje mi się, że analizowaliśmy to, co zaszło i zostało powiedziane. Ewentualnie, tylko ja o tym myślałam, bo nie wydaje mi się, aby David był typem osoby rozpamiętującej.
- Miłego dnia, Natalie - powiedział, gdy dojechaliśmy na miejsce.
Uśmiechnęłam się lekko, a następnie wysiadłam z samochodu, rzucając na pożegnanie zwykłe Cześć.
Po tym wszystkim co zaszło, nie wyobrażałam sobie, że nasza relacja może wrócić na normalne tory. Chociaż od samego początku wiedziałam, że będzie ona dość skomplikowana.
Pp wyjściu z samochodu, od razu poczułam chłód. Październikowe poranki niestety nie należały tego roku do zbyt ciepłych, dlatego nie czekając ani chwili, udałam się jak najszybciej w stronę domu.
- Grunt, że żyjesz - powiedziała ciocia, gdy weszłam do przedpokoju. Pomimo wczesnej godziny, jak zwykle wyglądała dobrze. Niestety o mnie nie można było tego powiedzieć.
- Też jestem tym faktem uradowana - odpowiedziałam. - Wezmę tylko prysznic, przebiorę się i możemy jechać.
- Gdzie? - zapytała ze zdziwieniem Alice.
- No do pracy - odpowiedziałam.
- Myślałam, że zrobisz sobie dziś wolne. Całą noc cię nie było.
- W pracy napiję się kawy - powiedziałam, wchodząc na górę.
Gdy zobaczyłam się w lustrze, uświadomiłam sobie bolesną prawdę. Nie wyglądałam tak zajebiście, jak myślałam. Makijażu nie miałam w ogóle, ponieważ David wyciągnął mnie z domu prawie świeżo po prysznicu. Włosów nie będę już komentować. Natomiast oczy były całe popuchnięte i czerwone od płaczu. Szyja zaś była cała zaczerwieniona.
Kwestia czasu, aż pojawią się malinki. Zwalę, wtedy winę na atak jakieś dzikiej małpy, czy coś - pomyślałam. Niewiele się pomylę.
Po godzinie byłam już gotowa do wyjścia. Musiałam założyć bluzkę z długim rękawem, ponieważ po moim obściskiwaniu się z Davidem, na moich rękach widniały malutkie siniaki. Nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo, bo od dziecka miałam do tego sporą tendencję.
- A, zapomniałabym. Przyszedł list do ciebie. Za pewne go pominęłaś - rzekła Alice, podając mi białą kopertę.
Rzeczywiście, kiedy zobaczyłam list od Davida, nie przeszukiwałam już poczty, więc mogłam go nie zauważyć. Mimo, że byłam ciekawa co w nim jest, to zaniosłam go do swojego pokoju i schowałam w szafce. Nie chciałam przedłużać wyjścia do pracy.
***
- Ciężka noc? - rozległ się męski głos w pokoju, kiedy dopijałam już trzecią kawę.
Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka. Adrien kiwnął głową na znak, że chodzi mu o kubki stojące na moim biurku.
- Ciężkie życie - odpowiedziałam.
Wyglądał dziś ... nienagannie. Miał na sobie czarne, eleganckie spodnie, białą, obcisłą koszulę oraz sweter zarzucony na ramię, tego samego koloru.
- Według mnie brakuje Ci rozrywki - rzekł, siadając za swoim biurkiem.
Tego na pewno mi nie brakowało - powiedziałam w myślach, przypominając sobie podróż z Davidem.
- Nawet jeśli, to co? - zapytałam
- Chętnie Ci ją dostarczę - odpowiedział, puszczając mi oczko. - Będę po Ciebie o 20, ubierz się ładnie - dodał.
- Nie założę szpilek, jeśli o to Ci chodzi.
- A szkoda. W takim razie liczę na sukienkę - odparł.
- Weź dodatkową parę majtek, gdybyś miał popuścić z wrażenia, gdy mnie zobaczysz.
Nienawidziłam chodzić w sukienkach. Uważałam, że są niepraktyczne, a gdy były obcisłe, musiałam wciągać brzuch po jedzeniu. Zero komfortu.
- Wezmę też śliniak - odpowiedział.
Właśnie za to lubiłam Adriena. Potrafił żartować i śmiać się z siebie. Nie miał też pretensji do nikogo, gdy rzucano w jego stronę zabawne komentarze. Zresztą, w jego towarzystwie myślę, że każdy czuł się swobodnie. Potrafił wyprowadzić też człowieka z równowagi, jak na naszym pierwszym spotkaniu. Jednak ja też nie byłam mu wtedy dłużna. Mimo wszystko cieszyłam się na wspólne spędzenie czasu.
***
Od razu po przyjściu do domu, pobiegłam do pokoju, aby otworzyć list, przekazany od Alice rano. Obawiałam się, że może być on od tego samego adresata, co ostatnio.
Usiadłam na łóżku, a następnie wyjęłam kopertę z szuflady. Również w tym przypadku nadawca nie był znany.
Kolejny tajemniczy wielbiciel - powiedziałam na głos.
Dane odbiorcy były wydrukowane. U Davida natomiast, napisane odręcznie. Uwagę zwróciłam również na sztywność koperty, poprzednia była dość lekka i swobodnie można było ją zgiąć. Motywowana coraz większą ciekawością, zaczęłam powoli otwierać kopertę.
Jednak nie byłam przygotowana na to, co w niej zobaczę.
CZYTASZ
A storm, you don't expect
Genç KurguPierwsza część dylogii "Unexpected" Natalie po śmierci rodziców przeprowadza się do nowego miasta. Pragnie zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości i uleczyć swoje serce. Z czasem staje się to trudne, gdy na jej drodze pojawia się mężczyzna. Jej głowę...