Rozdział 5

3K 72 52
                                    

Perspektywa Vic

Patrzyłam na blondyna okładającego Nate'a chlopak próbował sie mu wyrwać, ale średnio mu to wychodziło.

- Nate, kurwa ogarnij sie! - Krzyczała Jasmine, ale nie słuchałam jej.

Skupiałam sie tylko na ilości krwi. Shey mial to kurwa wygrać. To była oczywista wygrana. Co tu sie odpierdalało.

Gdy Nate poraz kolejny oberwał. Nie dałam rady i po prostu rzuciłam sie w strone wejścia na ring. Usłyszłam jakiś krzyk za mna, ale miałam to w dupie.

- Wpuśćcie mnie tam - Powiedziałam spokojnie chociaż, buzowały we mnie emocje.

Dwóch mężczyzn popatrzeli po sobie, w potem na mnie lekko sie uśmiechając.

Jeden miał około 40 lat a drugi byl w miarę młody, oboje byli ubrani w czarne garnitury. Mlodszy miał Rude włosy i zielone oczy, natomiast starszy miał czarne wlosy ale pomiędzy przeplatały sie mi siwe włosy.

- Przykro mi, ale...

Poczulam, że ktoś próbuje mnie odciągnąć mówiąc mi coś do ucha. Luke.

Wiedziałam, że tak bedzie. Tyle razy mi się poszczęściło, wiec w końcu ten limit szczęścia musiał sie skończyć. Wiedziałam, że w końcu będę patrzyła jak wywożą go w czarnym worku.

- W dupie mam przykro. Blackwood zaraz zakatuje moje przyjaciela, a ja nie mam zaniaru patrzeć jak krztusi się własną krwią, więc mam w dupie jak, ale macie mnie tam do kurwy wpuścić!

Popatrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem, ale ich uwage odwróciło cos innego. A mianowicie Shey, który właśnie przewrócił blonydna o zaczął go okładać z niemałą siłą.

Patrzyłam na to z lekkim przerażeniem, ale poczułam ulge, bo to oznaczało, że żył. Nawet jesli mial pokazać to w taki sposób.

I po chwili stanęłam w przerażeniu, bo zdałam sobie z czegoś sprawę.

Wolałabym, żeby Nate kogos zakatował niz sam został zakatowany.

Z chwilowego szoku wyrwał mnie krzyk ludzi. Zaczęłam rozglądać sie, żeby zobaczyć co się stało. Popatrzyłam na zszokowanego Parkera. Widziałam w jego oczach ulgę i juz wiedziałam co się stało.

Nathaniel wygrał.

Moja euforia nie trwała jednak długo, bo gdy popatrzyłam na zakrwawionego Nate, widziałam jak ulatuje z niego energie. Moment jak uderzył o ziemię.

Niewiele myśląc rzuciłam sie na ring w stronę Shey'a. Wiedziałam, że będę mieć przejebane, bo juz slyszlam głosy za moimi plecami, ale to sie juz nie liczyło.

Nie liczyło sie to czy byliśmy sami, czy oglądało nas setki osób. Czy byliśmy w starym opuszczonym budynku, czy może w klubie. Czy byliśmy ubrani najbardziej elegancko na świecie, czy byliśmy cali ubrudzeni krwią.

Bo ważni byliśmy tylko my.

- Hej, Nate. - Zaczęłam siadając przy nim. Kładąc sobie jego głowę na kolanach - Juz jest dobrze wygrałeś. - Mówiłam starając sie go ocucić.

Skrzywilam się nieznacznie patrząc na jego stan. Miał rozciętą warge i łuk brwiowy. Mocno zaczerwieniona skóra wokół oka zaczynała puchnąć. Knykcie mial cale pozdzierane, a brzuch doslwonie byl caly czerwony, w niektórych miejscach zaczynając przybierać fioletowy odcień.

Delikatnie nim zatrzęsłam starając sir go wybudzić, nie sprawiając mu bólu. Po chwili chłopak otworzył lekko oczy patrząc na mnie z lekkim zdezorientowaniem.

Students w Culver CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz