ROZDZIAŁ 5

50 9 11
                                    

Zwierzę wyglądało jak mały niedźwiedź. Było silnie umięśnione, o potężnych łapach i pazurach zdolnych rozerwać kocie gardło jednym ruchem.

Chmura zamarła w bezruchu, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Stworzenie gwałtownie wciągnęło powietrze, odwracając się w stronę czarno białej kotki. Wydało z siebie warknięcie, otwierając nafaszerowane szpiczastymi zębiskami szczęki. Przewodniczka najeżyła się, sprawiając wrażenie dwa razy większej niż w rzeczywistości, wyginając tułów by szybko odwrócić się w przeciwną stronę.

Przeskakiwała nad błotnistym plamami, w których zatopione były sosnowe igły. Za jej plecami rozległ się kolejny ryk wściekłego stwora. Musiałam wkroczyć na jego terytorium - pomyślała, w panice łapiąc oddech przez ściśnięte gardło. Poczuła na koniuszku ogona świśnięcie grubych pazurów. Poczuła nieprzyjemne pieczenie w mięśniach łap, jednak zmusiła się do jeszcze szybszego sprintu.

Kiedy podłoże pod jej poduszkami stwardniało, zamieniając się w liczne kamyczki, obejrzała się w tył. Zwierzę, które ją goniło, warknęło po raz ostatni, kiedy zanurzyło się z powrotem w gęstwinie sosnowego lasu. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest wyczerpana.

Jej kończyny paliły z wysiłku, a kraniec ogona szczypał. Przycisnęła go bliżej łap, pochylając się aby wylizać zasychającą powoli krew. Dobrze, że nie odkroił mi ogona - Chmura starała się zażartować w myślach, drepcząc z powrotem do reszty wędrówki.

Przywitały ją ciekawskie słowa Różyczki:

- Co tak śmierdziało? Słyszeliśmy warczenie. Co jest z twoim ogonem? -brązowa koteczka zalewała Chmurę pytaniami.

- Nie możemy tutaj zostać. Mieszka tu dziwne zwierzę. - zwróciła się do Lilli - Może będziesz wiedziała co to. Wyglądało jak mały niedźwiedź, miało brązowo-płowe futro i małą głowę, oraz grube pazury. Na tyle mocne, żeby załatwić młodego lisa...no i mój ogon. - przywódczyni machnęła swoim czarno białym ogonem przed łapami, schylając się jeszcze raz, żeby wylizać ranę.

Lilia miała wcześniejsze doświadczenia w podróży, zanim została uzdrowicielką wędrowała samotnie. To podsunęło Chmurze pomysł, że może słyszała o dziwacznym stworzeniu.

- To mógł być rosomak. - wymamrotała brązowo ruda kotka, owijając swój puszysty ogon wokół tułowia. - Spotkałam kiedyś jednego, nie był zbyt serdeczny. - zamruczała, jej wąsy drgnęły z rozbawieniem. Różyczka i Jagódka gapiły się z wytrzeszczonymi oczami na starsze kotki. Ich szczęki prawie że dotykały żwiru, którym usłane było dno skalnego łuku, pod którym pochód się zatrzymał.

-Trzeba będzie zapolować i znaleźć miejsce, żeby odpocząć i się napić. Jednak czeka nas jeszcze wiele długości drzew do przebycia. Nie wiemy jak rozległe jest terytorium rosomaka. - zadeklarowała Chmura zwyczajnym dla niej nieco władczym tonem.

Machnęła ogonem na znak wznowienia wędrówki, a pozostałe koty podążyły za przewodniczką. Ogon przywódczyni wciąż drgał, kiedy niezdarne kroki Różyczki wyrzucały w powietrze cały kamieniołom żwiru, zahaczając o ranną. W końcu mała się uspokoiła, a kiedy słońce zniżyło się ku horyzontowi, gotowe utopić się w bezkresnej toni lazurowego jeziora, Lilia musiała popychać koteczkę żeby zmotywować ją do marszu.

Burza nadal wisiała kotom nad głowami, alarmujące szumy rozlegały się coraz głośniej. Ponadto, przez całe zamieszanie, nie było czasu zapolować. Trzeba było zignorować to truchło - pomyślała Chmura, rytmicznie stawiając tylne łapy w zagłębieniach pozostawionym przez przednie - zyskałybyśmy więcej czasu. Starsza kotka powoli przekręciła głowę w bok. Ujrzała taflę jeziora, coraz częściej marszczoną kroplami nadciągającego deszczu.

W oddali dryfowały wodne ustrojstwa dwunożnych, którzy krzyczeli coś do siebie swoimi dziwnymi, lecz dźwięcznymi, głosami.

537 słów

Przepraszam że rozdział taki krótki ale chcę jak najszybciej opublikować coś nowego. Proszę przeczytać wiadomość na mojej tablicy po więcej informacji!!

𝐖𝐄̨𝐃𝐑𝐎𝐖𝐂𝐘 - Zakłócona cisza - WOLNO PISANE 𖦹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz