ROZDZIAŁ 6

40 7 5
                                    

Wzięłam sobie pod uwagę komentarze pod innymi rozdziałami, bardzo dziękuję za tak konstruktywną krytykę! Postaram się wdrożyć co nie co w życie.

Ciemny koc nocy przykrył już obrzeże jeziora, którego delikatne fale układały się w szepty, których nikt nie mógł zrozumieć przez szum ulewy. Burza rozpętała się już na dobre, wichura targała młodymi pędami krzewów. Świat stał się szary, Lilia czuła się, jakby patrzyła na świat przez siwe, przezroczyste przedmioty dwunożnych, które czasem były umieszczone w ryczących potworach.

-Czy Jagódka wytrzyma jeszcze trochę? - zawołała przez ramię Chmura, która stała na czele. Jej miauknięcie zostało przytłumione hukiem  błyskawicy.

-Myślę, że tak. W ostateczności mogę ją ponieść! - Wszystkie koty wydawały się bardziej mokre od jeziora. Biało-czarne futro Chmury stało się szare, a brązowe, miękkie futerko Jagódki przylegało jej teraz do ciała, czyniąc ją jeszcze mniejszą i żylastą. Nawet pewna siebie i wiecznie wesoła Różyczka wyglądała smętnie. Jakby nieszczęścia nie stało się za dość, wszystkie zioła przemokły do cna. Jeśli Lilia chciałaby zapobiec ich zgniciu, musiałaby jak najszybciej wysuszyć je na słońcu, którego był niedostatek.

-Mam tego dość. Musimy iść na zwiady bliżej linii drzew. Może się okazać, że terytorium rosomaka jest małe i możemy się schronić już tutaj. - Miauknęła zirytowany głosem Chmura. - Ja tam pójdę, a Różyczka niech stanie nieopodal. Jeśli usłyszy coś niepokojącego, da wam znak żeby uciekać. - W ostatnim zdaniu zwróciła się w stronę Lilli i Jagódki. Oczy małej koteczki były zamglone głodem i zmęczeniem. Nikt nie zaprotestował, była to jedyna nadzieja wykończonych kotów. Przewodniczka zaczęła na ugiętych łapach ślizgać się po mokrym żwirze. Wyglądała nieco jak wąż, gdy jej śliska od deszczu sierść przykleiła się kotce do ciała, czyniąc ją odporną na zaplątanie w jeżyny. Wkrótce zniknęła już w gęstwinie sosnowej tajgi.

Wielkie skaliste wzgórza na samym czubku przyprószone śniegiem były spowite ciężkimi burzowymi chmurami. Błyskawice raz po raz rozświetlały śpiący, ciemny świat. Lilia przycisnęła Jagódkę do swojego boku, próbując ją rozgrzać. Mała koteczka już zaczęła kichać. Futro stojącej nieopodal Różyczki nie wyglądało na zbyt odmienione wilgocią. Było śliskie, gładkie i lśniące jak zwykle, a w świetle wyładowań elektrycznych szalejących na niebie doskonale widoczne były jej napięte mięśnie, gotowe zerwać się do ucieczki w każdej chwili. Ogon kruczoczarnej uczennicy drgał w napięciu. Czas płynął, a Chmura nadal nie wracała. Wydawało się, jakby była nieobecna całe gwiazdy. W końcu jednak, ubłocona, z łapami pokrytymi igliwiem, wyłoniła się spośród rzadkich zarośli. Oczy Lilli rozpromieniły się, kiedy ujrzała zwisającą z pyska przewodniczki wiewiórkę.

-Zapach rosomaka jest tutaj bardzo słaby. Podejrzewam, że jego terytorium kończy się niedaleko. - zmęczonymi, jednak iskrzącymi się nadzieją oczami Chmura spojrzała na Lilię. Łaciata kotka odwróciła się i machnęła lekko ogonem, dając garstce kotów znak na wyruszenie.

Wyczerpane i przemoczone koty znalazły pośród rzadkich zarośli opuszczoną lisią jamę. Lilia czuła zawroty głowy i pulsujący ból w łapach. Chociaż wiewiórka którą wcześniej kotki się podzieliły, rozrywając ją na małe kawałki nieco ją wzmocniła, nadal była wyczerpana. Jagódka zasnęła od razu, uzdrowicielka Wędrowców zaczęła rytmicznie ją wylizywać, krzywiąc się, kiedy natrafiała na gorzkie, posklejane błotem futerko. Kiedy skończyła, owinęła ją swoim puszystym ogonem i także ułożyła się na poznaczonej korzonkami posadzce lisiej nory. Odgłosy spokojnych oddechów Różyczki, Chmury i Jagódki powoli wyciszały się.

Lilia w końcu zasnęła, przed jej oczyma ukazała się piękna polana, niczym niepodobna do gęsto rozrzuconego igliwia i kępek traw i paproci szarpanych wichurą. Promienie słońca rozlewały się ponad horyzontem, roztaczając złocistą poświatę. W oddali widziała trzy koty, przez których lśniące futro przenikało światło najjaśniejszych gwiazd. Podchodziły do uzdrowicielki spokojnie. W końcu zbliżyli się na tyle, że rudo-brązowa kotka mogła ich rozpoznać. Byli to Lis - poprzednik Chmury, o rudym, gęstym futrze i ogonie przypominającym lisią kitę, Kruk - czarna jak noc mentorka Lilli, oraz  Głaz - lojalny strażnik koczowiska o błękitnej sierści, formującej ostre kosmyki niczym skały jaskini.

𝐖𝐄̨𝐃𝐑𝐎𝐖𝐂𝐘 - Zakłócona cisza - WOLNO PISANE 𖦹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz