4. GRA EMOCJI

57 10 43
                                    

Lekcje następnego dnia rozpoczęły się z tym samym nauczycielem, którego poznałam wcześniej. Domyśliłam się, że będziemy mieli z nim większość zajęć, jednak nie przeszkadzało mi to. Zdążyłam go polubić. Sposób jego wypowiedzi zdradzał jego pasję do teatru, gry aktorskiej i sztuki, a to było dla mnie najważniejsze. Był dość zakręcony, mocno gestykulował i często zapominał, o czym mówił, ale to nadawało mu uroku prawdziwego artysty.

Usiadłam w ławce z Nicolasem, dzięki czemu czułam się znacznie pewniej, jednak Simon, który siedział w tej samej ławce co poprzedniego dnia, nieustannie obrzucał mnie swoim złośliwym spojrzeniem, co wyjątkowo wyprowadzało mnie z równowagi. Starałam się go ignorować, ale nie byłam w stanie. Moja noga nerwowo podrygiwała, co Nikolas zauważył, ale sam nie wiedział, jak mi pomóc, dlatego po prostu zerkał na mnie co i raz, wzdychając przy tym ciężko.

— No dobrze, chciałbym ocenić wasze możliwości po wakacjach — oznajmił profesor Alvador, klaszcząc, aby skupić na sobie naszą uwagę. Na jego postarzałej już twarzy widniało wyraźne podekscytowanie. — Każdy z was wylosuje karteczkę z jakąś emocją. Będziecie mieli dwie godziny, aby napisać swój własny wiersz, który później odczytacie przed klasą, wyrażając wylosowaną emocję.

Było to ciekawe zadanie. Idealne, aby ocenić możliwości pozostałych uczniów i zorientować się, kto dostawał jakie role na spektaklach, które były odgrywane w szkole. Lepszego zadania nie mogliśmy dostać na sam początek.

Profesor Alvador przeszedł się po klasie i pozwolił każdemu po kolei wylosować karteczkę z pudełka, na której miał znaleźć daną emocję.

Wylosowałam żal.

Nie byłam pewna, czy byłam zadowolona z tej emocji, jednak nie mogłam narzekać. Miałam już kilka pomysłów na słowa, które idealnie podkreśliłyby żal i głęboki ból. Nie było to trudne, kiedy w ostatnim czasie mój umysł spowijały same pesymistyczne myśli. Zamierzałam wykonać to zadanie najlepiej, jak potrafiłam, aby pokazać się od tej dobrej strony, dlatego od razu sięgnęłam po zeszyt i pióro, aby zamienić swoją wizję w tekst.

W sali zapadła grobowa cisza. Każdy z ogromnym skupieniem zapisywał coś na kartkach, a profesor Alvador siedział przy swoim biurku, obserwując nas z zaciekawieniem. Po jego twarzy cały czas błądził uśmiech pełen pasji. Wyglądał jakby sam chciał wziąć kartkę i napisać kilka wierszy, aby móc się nimi podzielić ze swoimi uczniami, ale mimo to zdołał usiedzieć na krześle.

Pisząc swój wiersz, nie myślałam zbytnio nad jego sensem. Nie dbałam o logiczność, czy o ogólną budowę zdań. Pisałam to, co podpowiadało mi serce i dzięki temu czułam, że to, co pisałam, było właściwe.

.   .   .

Nim się obejrzałam, profesor Alvador oznajmił nam, że czas na pracę dobiegł końca. Ciężko było uwierzyć, że minęły dwie godziny. Wcale tego nie odczułam, wręcz ledwo zdążyłam dopisać ostatnie słowo, ale całe szczęście zdążyłam. Byłam gotowa.
Pierwsza na środek została poproszona Samira, która wylosowała szczęście. Mówiła swój wiersz głośno i wyraźnie, a na jej twarzy cały czas widniał szeroki, zaraźliwy uśmiech. Podobał mi się jej styl mówienia. Jej głos był wyniosły i szczerze radosny, a oczy błyszczały, kiedy wypowiadała kolejne słowa. Wiersz, który napisała, idealnie wyrażał jej rozpromienioną osobowość.
Drugi był Pedro, który mówił flirciarskim tonem, przy okazji posyłając każdej dziewczynie po kolei zawadiacki uśmiech. Na koniec puścił do jednej oczko, a ta zarumieniła się, na co inne zaczęły wzdychać, śmiejąc się zalotnie i zazdroszcząc jej. Przewróciłam oczami, nie czując takiego podniecenia. W tamtym momencie bardziej interesowała mnie sztuka i to, jak wypadną kolejne osoby.

Teatr Krwi I Śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz