Rozdział 6

51 3 0
                                    

Kiedy weszłam do domu, miałam nadzieje, że babcia i dziadek już śpią, w końcu dochodziła już 21.

Dla nich ta godzina to już noc. Weszłam na paluszkach do swojego pokoju i rzuciłam plecak obok biurka. Nie miełam dużego pokoju. Łożko, szafa, biurko, komoda i przepiękny widok z okna.

Wziełam szybki prysznic, woda zawsze rozluźnia moje ciało. Przebrałam się w piżame i zeszłam do kuchni. Głodna jestem. Zajrzałam do lodówki, tak są moje ulubione naleśniki!

Odgrzałam sobie 2 i zrobiłam kakao. Wiem, że jest późna pora ale burczy mi w brzuchu. Zaniosłam wszystko na góre, na dach. Wziełam książki, tace i rozsiadłam się na kocu na moim starym miejscu na dachu. Na dworzu było chłodnawo więc okryłam się kocem i zaczełam odrabiać lekcje.

Na szczęście nie miałam dużo zadane. Gdy skończyłam zadania i zjadłam moje naleśniki położyłam się na kocu i wpatrywałam się w gwiazdy.

Zaczełam myśleć na tym co Jack mi dziś powiedział. Mam zastać przywódczynią . Ja nie mam zielonego pojęcia o co w tym chodzi. A mój ojciec? Jest wampirem. To znaczy był. Nie moge w to uwierzyć. A Jack? No właśnie co z nim? Przy nim czuje się... innaczej. Kiedy dziś się całowaliśmy... niegdy czegoś takiego nie przeżyłam. Może dlatego, że z nikim tak czule się nie całowałam . Chyba się zakochałam. Jestem głupia, znam go od rana a czuje, że nawet od kilku lat. Nie wiem co mam robić.

Ktoś na mnie poluje i to tylko dlatego, że mój ojciec chciał zapobiec zabójstwom na niewinnych ludzi przez wampiry. Czułam, że zaczyna mnie boleć głowa. Nie chce już o tym myśleć. Poczłapałam sie do swojego pokoju i spakowałam sie na jutro do szkoły. Położyłam się na moim łożku i zasnełam.

Przez ostanie kilka dni robiłam to samo. Wstawałam wcześnie, jadłam śniadanie a potem do szkoły. Po lekcjach wracałam do domu i odrabiałam lekcje. Tak wiem jestem nudziarą. Przez te dni nie było Jacka w szkole, nie wiem dlaczego ale bałam się. Cały czas rozglądałam sie wokół siebie i patrzyłam czy przypadkiem ktoś mnie obserwuje.

Na lekcjach za bardzo nie mogłam się skupić. Czułam, że moje ciało jest gdzieś indziej a mózg na wakacjach. Oczywiście Sam chciała od mnie wyciągnąć co się dzieje, jednak nie potrafiłam powiedzieć jej prawdy.

Dziś jest piątek. Kiedy zabrzmiał ostatnii dzwonek z wielką chęcią wyszłam ze szkoły. Gdy byłam już na parkingu, usłyszałam, że ktoś mnie woła. To była Sam.

Kiedy dobiegła do mnie przywitałyśmy się i ruszyłyśmy w strone mojego auta. O dziwo było całe ani jednej kreski po tym moim wypadku.

- Lena mówie coś - powiedziała Sam, machając mi ręką przed twarzą.
- Tak, tak słucham Cię - odpowiedziałam, kiedy Sam zrobiła zła mine dodałam - Przepraszam zamyśliłam się, możesz powtórzyć.
- Ok.. dziś jest podobno super impreza w klubie bardzo obrzerzach miasta i idziesz tam ze mną. Nie chce nawet słyszeć odmowy, jedziemy do ciebie, szykujemy sie i idziemy się poszaleć - Z Sam nie można nawet negocjować, jak się upsze to dobre.

Postanowiłam sie nie kłocić, wsiadłam zrezygnowana do auta i pojechałyśmy sie szykować.

Godzine później byłyśmy już gotowe to wyjścia. Sam ubrała się w śliczną czarną sukienke. Była obsisła i na dole miała koronke. Włosy uwiązała w wysoki kok i do tego czarne czułenka.

Ja nie dałam namówić sie na kiecke, wiec założyłam czarne jeasny, krótką bluzke w której było mi widać brzuch i veansy. Włosy upiełam w kitke. Pożegnałyśmy się z moimi dziadkami i wsiadłyśmy do auta. - Gotowa? - zapytała mnie Sam kiedy byłyśmy w samochodzie
- No pewnie - uśmiechnełam się , chciałam choć na chwile przestać myśleć o Jacku i całej tej sytuacji.

Hej... no i jest kolejny rozdział. Mam nadzieje, że nie jest tak źle.
Przepraszam za błędy.

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz