Obudził mnie alarm w telefonie. Trzeba iść do szkoły. Nienawidze poniedziałków. Mimo tego, że tydzień temu miałam rocznice śmierci rodziców, nadal bolą mnie oczy od łez. Z niechęcią wyszłam z pod ciepłej kołdry i pomaszerowałam do łazienki. Zimna woda od razu orzeźwiła moje ciało i umysł. Ubrałam się w czarne jeansy i swetr. Na dworzu nie było zbyt ciepło, zapowiadało się nawet na deszcz. Zeszłam na dół po schodach do kuchni gdzie jak zwykle moja babcia przygotowywała śniadanie. Babcia jest starszą kobietą, średniego wzrostu. Ma siwe włosy i przepiękne błekitne oczy. Zawsze się uśmiecha.
- Dzień Dobry babciu.- powiedziałam do niej całując ją w policzek.
- Witaj skarbieniku, siedaj zaraz będziesz miała swój ulubiony omlet.
Uśmiechnełam się promiennie i usiadłam na krześle. Babcia robi najlepsze omlety pod słońcem. Dodaje syropu klonowego albo miodu i kładzie na to świeże owoce. PYCHA.
- Witam drogie panie, ślicznie wyglądacie.- powiedział dziadek dając mi i babci buziaka w policzek . On zawsze był dżentelmenem i prawieł wsztatkim komplementy. Dziadek również ma uśmiech od ucha do ucha. Bardzo z babci się kochają i są już razem ze czterdzieści lat.
-Śniadanie gotowe, życze smacznego - powiedziała babcia u podała nam talerze z omletami. Gdy zjadłam sprawdziłam zegarek 7:50 , za dziesięć minut mam lekcje. Cholera. Szybko założyłam buty, pożegnałam się dziadkami i usiadłam do swojego auta. Mój samochód nie jest jakoś nowoczesny ale należał do mojej mamy. Kiedy zaparkowałam auto przed szkołą była już 8:07. Spóźnie się na fizyke. Pani Pietrzyk nie lubiła jak ktoś się spoźnia, więc wiedziałam, że dostane od niej ochrzan. Wziełam głęboki oddech i weszłam do klasy.Hej mam nadzieje, że się podoba. Przepraszam za błędy. :) :*