Obudziałam się z silnym bólem głową. Do piero po chwili zorientowałam się, ze nie jestem usiebie w łożku. Leżałam na dużym czerwonym łożu obok było biurko a na przeciwko mnie były drzwi i nic więcej. Tylko mnóstwo ciuchów wysłało sie po podłodze. Próbowałam wstać ale tak zakręciło mi się w głowie, ze z powrotem usiadłam na łożku. Jęknełam z bólu. Teraz sie spostrzegłam, ze jestem w samej bieliźnie i mam na sobie jeszcze za dużą bluze. A do tego bandaż na głowie. Kiedy próbowałam znowu wstać, drzwi powoli się otworzyły ze skrzypiem. A w nich stanoł Jack. Miałam na sobie jedynie spodnie, które zwisały mu na biodrach. Wyglądał tak seksowanie.
- Już się obudziłaś, myślałem, ze juz nie wstaniesz. Martwiłem się nic Ci nie jest?-zapytał Jack , siadając obok mnie i powoli zdejmując mi bandaż.
- Tak wszystko gra. Tylko głowa mi pęka - odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Od kiedy on jest dla mnie taki miły?
- Dobrze, na biurku lezy na bletka na ból głowy i szklanka wody, wypij to a ja zaraz wróce - powiwdział, zanim zdąrzyłan zaprotestować jego już nie było. Wziełam tabletke i szybko popiłam wodą . W tym czasie Jack zdąrzył wrócić z ciepłym kocem i mnie nim przykryć.
- Opowiesz mi co się stało? - zapytałam go z nadzieje, ze mi powie.
- Miałaś wypadek samochodowy - powiwdział
- Tyle ta ja wiem - skrytykowałam go
- To daj dokończyć - odpowiedział, uśmiechnełam się słabo i dałam mu kontynułować - gość który w ciebie wjechał , spanikował i odjechał. Nawet nie sprawdził czy żyjesz. Co za sykinsyn - czułam jak bardziej się denerwuje, więc złapałam go za ręke, naszczęście mnie nie odtrącił - wracałem z klubu i zobaczyłem twoje auto i zareagowałem, przepraszam gdybym był wcześniej
- To nie twoja wina - powiedziałam cicho
- A właśnie , że maja, powinienem Cię chronić, a zostaniełem.- powiedział Jack
- Nie rozumiem - na prawde nic z tego nie rozumiłam
- No tak, nikt Ci powiedział.
Ok teraz to już nie rozumiem , co mi nikt nie powiedział, zaczynałam się nie pokoić.
- Poluje na ciebie stado złych wampirów, chcą Cię porwać. A ja mam Cię chronić i nie spuszczać Cię z oczu - powiedział Jack. Był bardzo zdenerwowany, chodził w tą i z powrotem . A ja próbowałam zrozumieć co do mnie powiedział.
- Dlaczego ja? - zapytałam zachrypniętym głosem
- Dlaczego? Rodzice Ci nie powiedzieli, no tak nie zdąrzyli- gdy powiedział o moich rodzicach głos uwiązł mi w gardle, ale on kontynułował - Twój ojciec był ważnym i szanowanym wampirem. Wyszedł za mąż za człowieka czyli za twoją matke. On założył tą organizacje. Do niej należą same wampiry, które nie piją ludzkiej krwi. Teraz potrzebujemy zastępcy a, że jestes córką. Wypadło na ciebie. - gdy zakończył nie wiedziałam co powiedzieć. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwile aż w końcu się odezwałam.
- Dlaczego a kurat teraz i dlaczego TY masz mnie chronić?
- Ponieważ nie długo będziesz miała osiemnaście lat. Ja chronie Cię dlatego, ze twój ojciec ufał mi. Mimo tego, że inni Wie mnie nie wierzyli on tak. I dlatego ja. -odpowiedział na jednym oddechu
- Czyli podsumowując, mój ojciec był wampirem i miał tajną organizacje. Teraz gdy osiągne piełnoletność mam zostać waszym dowódcą , a do tego czasu masz mnie pilnować aby nic mi się nie stało.- powiedziałam. Jack pokiwał na znak głową. - A dlaczego chcą mnie zabić- zapytałam wstając spełnienie musiałam oprzeć sie o ściane aby nie upaść. Jack jednym krokiem zmniejszył odległość między nami i spojrzał mi prostu w oczy.
- Nie chcą abyś żyła - powiedział a jego oczy płoneły błękitem. Nie mogłam dłużej powstrzymać łez i sie rozpłakałam.
- C..czy oni mnie zabiją - wychlipiałam. Jack podniosł mój podbrudek, tak, ze nasze oczy się spotkały i lekko mnie pocałował. W tym pocałunku był mój strach , obawa a Jack mnie w tym wspierał. Oderwaliśmy się od ciebie, nie mając juz tchu. Nasze oddechy były nie równe .
- Nie pozwole na to, aby cokolwiek Ci się stało.- szepnoł mi do ucha.Hej mam nadzieje, że się podoba...przepraszam za błędy :-*