Rozdział 14

8 0 0
                                    

... Mama , tata- chciałam wiedzieć kiedy mamusia przyjedzie z tatusiem .
- Och aniołku. Mamusia i tatuś nie przy jadą. Poszli do aniołków tam na górę.- odpowiedziała mi babcia pokazując palcem do góry.
- Ale dlaczego aniołki zabrały mamusie  i tatusia?
- Ponieważ tak się stało, ale mama i tata zawsze będą przy tobie i twoim serduszku.

Widziałam jak dziadziuś zaczyna też płakać. A ja nie wiedziałam co zrobić. Wtuliłam się do babci i ja też chciałam iść do aniołków.
Do mamusi. Do tatusia.....

Obudziłam się zalana potem, poranne słońce wchodziło przez okno zapowiadając dobry dzień. Ale czy tak będzie? Znów przysinił mi się ten sen. Byłam wtedy mała ale dobrze pamiętam tamtą noc. Opadłam bezwładnie na łóżko, gapiąc się w sufit i spojrzałam na zegarek. Wyświetlacz wskazywał 7:54. Omal nie spadłam z łóżka.
- Czyli pierwszą lekcje mam z głowy.- wyszeptałam i zaczęłam się śmiać. Skąd takie nagłe poczucie humoru? Wtedy runęła na podłogę jak długa. Śmiałam się dopuki brzuch nie zaczoł mnie potwornie boleć a do oczy napłynęły łzy. Wytatarłam je ręką i ruszyłam pod prysznic.

"Jesteśmy z dziadkiem na zakupach a śniadanie masz na stole.
                  Smacznego, kochamy babcia i dziadek."

Tak brzmiała karteczka kiedy zeszłam na dół. Teraz już wiem dlaczego babcia mnie nie obudziła. Zawsze jeżdżą wcześnie rano na zakupy. A potem nie ma ich kilka godzin. Otworzyłam okno bo zrobiło się gorąco. Jest początek października a termometr wskazuje 27 °c . Dlatego założyłam krótkie koronkowe spodenki i bluzkę na ramiączka do tego jeansową kurtkę.  Zazwyczaj nidy tak długo  nie stoję przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać ale jakoś się tak złożyło. Spojrzałam na swoje śniadanie. A na twarzy wypełz mi uśmiech. Kochana ta moja babcia, przygotowała mi moje ulubione tosty w cieście naleśnikowym posmarowane nutellą a na to banany. Pycha, kiedy chciałam przystąpić do posiłku, doszedł mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Westchnełam i z niechęcią poczłapałam się do drzwi.

W progu stał Jack, był ubrany w jeansy, skurzaną kurtkę i białą koszulkę. Na jego twarzy widniały krople potu. Nim zdarzyłam cokolwiek powiedzieć , zamknoł mnie w niedźwiedzim uścisku.

- Lena, tak się martwiłem, nic Ci nie jest? - wyszeptał mi do ucha a w jego głosie słuchać było ulgę.

- Tak, wszystko w porządku, a dlaczego pytasz?

- Nie byłaś na pierwszej lekcji w szkole. Myślałem,ze coś Ci sie stało. Poza tym widujesz się z tym Camem, a wczoraj było tu kilka wampirów- powiedział i odciągnoł mnie na delokość ramion, obejrzał mnie od stup do głów, szukając chyba jakiś zadrapań albo siniaków. A ja poczułam się nagle naga.

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz