6.Znów tu

277 16 4
                                    

-Dyrektorze! Prędko! -Roznosiły się głosy po korytarzu. Szczęściem było to, że były już wakacje i żaden z uczniów nie kręcił się niepotrzebnie. Byłoby naprawdę problematycznie, gdyby jeden z nastolatków zauważył nieprzytomnego Pottera. I co gorsza dzieci śmierciożerców mogłyby rozsiewać plotkę o ponownym powrocie Czarnego Pana, a wieść o zemdlonym Złotym chłopcu tylko dobiłaby gwóźdź do trumny.

-Poppy co się dzieję? -W sali spotkała trójkę nauczycieli. Akurat byli w gabinecie dyrektora, gdy Pomfrey wpadła spanikowana. Nie mówiąc wiele nakazała biec za nią. Po drodze tłumaczyła, że gdy rano zawitała za parawan Pottera wszędzie był bałagan i rozgardiasz. Zapomniała jednak o jednym fakcie, funkcje życiowe chłopca wróciły do dawnego obiegu. I to był prawdziwy cud.

Wszyscy zaniepokojeni spojrzeli na łóżko pacjenta i zabrakło im tchu. Widok, który ich zawitał był nad wyraz normalny. Żadnego Czarnego Pana, żadnej krwi czy cierpienia. Jedynie Harry skulony w wygodnej dla niego pozie i jego błogi uśmiech rozciągnięty po całej twarzy.

-Wrócił do nas. -Powiedziała z ulgą McGonagall. Głowa Gryffindoru może i była sztywna i restrykcyjna na co dzień, ale naprawdę martwiła się o swoich wychowanków. A szczególnie o tego chłopca, jeszcze przed tym, gdy pokazał się na Privet Drive 4 pilnowała jego nowych opiekunów i przez te lata pluła sobie w brodę, że nie powstrzymała Dumbledora przed zostawieniem tego dziecka w ich rękach. Ci mugole widocznie zaniedbywali go, przecież Lily i James w jego wieku byli przynajmniej o głowę wyżsi. Gdy pierwszy raz pojawił się w Hogwarcie nie spodziewała się, że ten drobny chłopczyk to słynny Harry Potter, spodziewała się małej kopii Jamesa. Zuchwałego uśmieszku, ciągłej wyższości w oczach, a dostała zagubionego i przestraszonego dzieciaka. Nie cieszył się z przyjęcia do Hogwartu jak większość dzieci. -Dzień dobry, panie Potter.

Młodzieniec ziewnął i przeciągnął się ciężko odsłaniając udo. Koszule w szpitalach były bardzo luźne, jemu to jednak nie przeszkadzało, zawsze miał za duże ubrania po kuzynie.

-Dzień dobry, pani profesor. -Uśmiechnął się, jak gdyby nic. -Ładny poranek mam rację?

-Potter! -Odezwał się naczelny postrach Hogwartu. -Ubierz się i porozmawiamy.

Zasłonili kotarę by dać mu chwilę dla siebie. Sami zaś czekali w ciszy myśląc o tym co się właśnie wydarzyło.

Jak mogłem tak pomyśleć o uczniu, ganił się Snape obrzydzony swoją postawą. Jego orientacja wyjawiła się dopiero gdy wyszedł z Hogwartu. I na całe szczęście, jego ojciec nie tolerował odmieńców, pomijając to, że posiadał magię.

 Już podczas stażu u innych mistrzów zaczął rozglądać się za ludźmi w jego wieku. Na początku przytłaczało go to, ale po jakimś czasie zaakceptował to, że preferuję obie płcie. Może i nigdy nie był w związku dłuższym niż tydzień, a większość jego spotkań opierała się na jego sławie wśród mistrzów eliksirów. Więc zaprzestał szukać według tych samych zainteresowań. Chodź inne opcje też nie były dobre. Jeden przynudzał, druga ciągle plotkowała, a jeszcze inni robili to dla zakładu. Więc przestał. Oczywiście nie żył w celibacie, zdarzały się jedno nocne przygody, ale tylko tyle. Widok młodego ciała coś w nim poruszył i nie podobało mu się to.

-Witam dyrektorze. -Chłopak przywitał się miło. Wyglądał dużo lepiej niż przed tym jak się tu znalazł. Tak jakby w końcu się wyspał i rozluźnił. -Coś się stało?

-Harry jak możesz o to pytać, byłeś miesiąc w śpiączce. -Rzekła zmartwiona profesorka.

-Wiem. Ale dzisiaj się obudziłem i jest dobrze. -Zapewnił. Chodź wydawało się to dziwne, mówił prawdę. Przez ten okres nie miał żadnych snów o Voldemorcie, a czas spędzony bez Dursley'ów był błogosławieństwem.

Białe róże [SNARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz