8.Bomba atomowa i inne świeczki

239 13 2
                                    


//Dobra teraz rodziały będą pokazywac się stosunkowo rzadziej bo mi się skończył  xD Ale piszę!//


Po paru dniach w skrzydle szpitalnym Harry został wypuszczony i skierowany do swojej wierzy. Przez ostatnie trzy tygodnie wakacji miał ruszać się najdalej do biblioteki. Kolację miał jeść w swoich pokojach, a każdy niechciany wypadek miał być zapisywany i odliczany w punktach od początku roku.

Chłopiec modlił się, żeby żaden z tych "wypadków" o których mówiła głowa Gryffindoru nie zdarzył się. Nie chciał pobić rekordu najszybszego odebrania punktów. Co prawda w tym rankingu i tak górował jego dom, ale to tylko z powodu bliźniaków Weasley, którzy na każdym kroku próbowali zażartować nawet za cenę odebrania punktów i szlabanu. Pamiętał jak kiedyś Fred wraz z Georgem opowiadali o incydencie z ich pierwszego roku. Był to jeden z ich pierwszych dowcipów na taka skalę. Bracia opowiadali jak to podpadli dożywotnie, woźnemu Filchowi. Podczas jednej z ciszy nocnych pod osłoną nocy zakradli się do jego biura i rozpylając łajnobombę ukradli mapę Huncwotów.

Pod koniec opowieści Ron dorzucił moment, w którym ich matka dowiedziała się o tym od opiekunki domu. Przez następne wakacje mieli karę na wszelkie psikusy i żarty. I co gorsza quidditcha.

Harry żałował, że tego nie widział. Nie przepadał za mężczyzną i tym bardziej jego kotką. Już na początku swojej nauki zauważył dziwne zapędy Filcha do torturowania uczniów. Przynajmniej teraz nie musiał się nim martwić, bo miał swoją pamiątkę po ojcu i jego przyjaciołach. Peleryna niewidka naprawdę poprawiała życie, nie mógł nawet zliczyć, ile razy udało mu się uciec od mary kolejnego szlabanu u Snape'a. Można było zapytać się kogokolwiek w szkole i każdy odpowiedziałby tak samo. Snape był złem wcielonym. Cynicznym dupkiem bez uczuć. No może nie, czerpał niesamowitą satysfakcję z odbierania punktów jego domowi. To były jego uczucia, bezkresna nienawiść i wrogość do Gryffindoru, a w szczególności do niego, cholernego Harry'ego Pottera, który jest dosłownie taki sam jak jego nie poznany ojciec! Beznadzieja...

Chłopak postanowił westchnął. Miał już dość dręczących go uczuć i niepokoju. Miał zamiar wyciszać się. Chodź nie szło mu to najlepiej. Wieczorem pierwszego dnia, gdy wydostał się spod czujnego oka pielęgniarki, usiadł po turecku na miękkim dywanie w pokoju wspólnym i zamknął oczy. Nie wytrzymał jednak długo. Cały czas coś go rozpraszało. A to ogień w palenisku za mocno żarzył, a to wiatr za oknami za głośno wiał.

Postanowił się przejść. Skierował się do biblioteki, którą miał udostępnioną i żaden z nauczycieli nie musiał go kontrolować. Pomijając dział ksiąg zakazanych, który był dokładnie zapieczętowany przez bibliotekarkę i dyrektora.

-Czy ja tu coś takiego w ogóle znajdę? -Myślał na głos.

Przechodził koło różnorodnych działów od eliksirów aż po legendy i mity. Nigdzie jednak nie widział książek o duszy czy wypoczynku.

-Wypoczynek! No właśnie. -Skręcił w jeden z kierunków labiryntu papieru. Takie samotne przechadzki po bibliotece były dla niego nowością. Tym bardziej odbyte w ciągu dnia. Hermiona byłaby z niego dumna, a Ron co prawda niezwykle zgorszony. Zaśmiał się w duchu. Stanął przed jednym z korytarzy półek wysokich aż po sam sufit. W dziale medycyny i uzdrowicielstwa.

-M,m,m...nic, może w? -Nastolatek rozglądał się czujnie. Może i miał słaby wzrok, ale refleks szukającego znacznie pomagał w przeszukiwaniu. -Jest!

Machinalnie zatkał usta. Widmo spotkania Pani Pince było największą udręką uczniów Hogwartu. Aczkolwiek nie musiał się nią martwić. W te wakacje wyjechała na słoneczne Bahamy, aż trudno było uwierzyć, że kobieta tak zgryźliwa jeździła na wycieczki.

Białe róże [SNARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz