11.Nie jestem sam?

162 6 0
                                    

-I co teraz?

Chłopak zapytał głupio. Wciąż ubrany jedynie w bokserki wyglądał żałośnie lecz nie przeszkadzało mu to. Jak najszybciej chciał się stąd wyrwać. Nareszcie uciec ze smutnego snu lub czego kolwiek innego czym to było.

Było ciemno. Jego okulary i ubrania wcześniej położone na suchej trawie, teraz podmokły od wieczornej wilgoci. Nie wiedział ile pływał w jeziorze, chodź zmarznięte ciało i kruche palce mogły wskazywać na długość wykonywanej czynności.

I ponownie nastała cisza. Chrobotanie świerszcza jedynie przypomniało w jak dziwnej sytułacji się znajdował. Pośród traw i zarośli na małym mostku z chłopcem i duszą psa. Dawid, jak wcześniej się przedstawił, był może w wieku szcześciu czy siedmiu lat. Jego ponura postura i twarz nie należałado niego. Była wyrwana jakby z innego człowieka. Jego oczy, chodź brutalnie przekrwione, okazywały zmęczenie i pustkę starego człowieka. Nie miał pojęcia ile siedział już tu ten chłopiec. Ale przypominał mu tego chłopca, którym sam kiedyś był, jednak jego ktoś uratował. A smutny chłopiec z wędką utopił się. Lub został utopiony...

Nie. Nie chiał o tym myśleć. Każda śmierć była zbyt bolesna.

-Nie chcę go opuścić. On mnie nigdy nie opuścił.

-Wierzę w twoje słowa.

Mruknął wyrwany z myśli.

-Dlatego nie chcesz odejść?

Zapytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi, która jednak nadeszła.

-Nie chcę go opuścić.

Mruknął, a jego cierpkie usta zmieniły to w chrobotanie.
Ciemno włosy nie chciał dłużej już tu zostawać, wielka uczta zapewne już się zaczeła, a gdy Dumbledore zauważy jego zniknięcie napewo rozpocznie poszukiwania. Każdy szmacławiec na nowo będzie się rozpisywał na temat rzekomego zaginięcia Złotego Chłopca.

-Merlinie. -Westchnął i mrużąc oczy zaczął bawić się zielonym
wisiorkiem.
Wisiorkiem?  Przecież nie ominął go przy ściąganiu ubrań. Gdy był w dormitorium miał go w dłoni, lecz teraz, wisząc na gładkiej szyi wydawał się ciężarem.

Co miał zrobić? Wisior najwyraźniej dawał mu znak. Miał możliwość powrotu do Hogwartu. Jeszcze zdążyć na koniec uczty. Minąć się z przyjaciółmi i spotkać się oczyma z tymi pięknymi drugimi schowanymi pod płaszczem rzędu rzęs. Spojrzeć na te drobne malinowe usta i idealny, chodź lekko zakrzywiony do góry nos. I włosy. Cudne czarne, długie włosy. Ich blask rozświetlał całą twarz gdy lewitujące woskowe świece zwisały spod sufitu. Miał szansę poczuć to na nowo. Lecz...Czy to było poprawne? Zostawić zgorzkniałego chłopca samemu sobie i nie wywiązać się z obietnicy? On jest Harry'm Potter'em nigdy by tak nie postąpił. Nie zostawił by nikogo w potrzebie. Nawet jeśli miałby umrzeć. Chodź teraz to już nie miało żadnego znaczenia. Ona nie pozwoliła by na to.

 Podniósł ubrania i z niechęcią ubrał się. Mokra odzież kleiła się do jego ciała, ale nie zajmował tym więcej głowy.

-Chrzanić to. -Zerwał wisior zostawiając zarumieniony ślad na karku. Usiadł na mokrej trawie i zwiesił twarz ku ziemi. Wiedział, że nie będzie to proste ale nawet nie posiadał instrukcji obsługi tego dziwnego, zielonego przedmiotu. 

-Nie nadaję sie do tego. -Rzekł z skruchą.

-Myślisz?

Nastolatek poderwał gwałtownie głowę, a jego ręka powędrowała po ziemi w poszukiwaniu swojej różdżki. Nie był to głos małego chłopca. Nawet jeśli jego chropowaty akcent dodawał mu lat, na które nie zasługiwał, to wciąż nie był on.

-Też tak myślałem za pierwszym razem. -Głos zaśmiał się miło. Harry musiał mieć dziwny wyraz twarzy. -Nie musisz się mnie bać. Jestem od niej.

Harry nie pewnie podniósł się na nogi. Mężczyna odunął się dając mu przestrzeń. Miał jasne blond włosy i dziwnie niebieskie oczy. Jego usta układały się w delikatny uśmiech, a te oczy jakby śmiały się z aktualnej sytułacji.

-Od niej..?

Blond włosy skinął głową. 

-Wróć już do nich. Napewno chcą się już z tobą spotkać. -Ciemno włosy odwrócił się w stronę Dawida. Spojrzał z konsternacją.

-Zaufaj mi. Ja się już tym zajmę. Będzie w dobrych rękach.

Harry nie wiedział co powiedzieć. Nie chciał zostawić Dawida obcemu człowiekowi, ale powiedział, że jest od niej. Musiał mu pozwolić. 

Mężczyzna podał mu naszyjnik. Nie zmywając uśmiechu z twarzy.

-Pomyśl o Hogwarcie. -Harry zrobił to. I spojrzawszy ostatni raz w oczy nieznajomego usłyszał. 

-Zobaczymy się nie długo.



///Narazie wróciłam po dość długim czasie, zobaczymy na jak długo :')///

Białe róże [SNARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz