–Kochaneczku, obudź się. –Szeptał miły kobiecy głos.
Harry, mruknął niezadowolony. Marzył o jeszcze chwili bez trosk i zmartwień. Wiedział jednak, że jego życie nie jest takie litościwe. Podniósł ciążące powieki i spojrzał na pielęgniarkę.
-Jak się czujesz?
-Śpiący. -Ziewnął
Kobieta spojrzała na niego czujnie. Chłopak dopiero wczoraj się obudził i to jeszcze czując się jak młody Bóg. Może i miał nie duże wory pod oczami, ale chowały się pod jego wielkim uśmiechem, który jednak zgasł w ciągu dłużących się godzin w samotności. Martwiła się, że wczorajsze dobre samopoczucie mogło wynikać jedynie z szoku i stan Harry'ego pogorszy się na dniach.
-Nic cię nie boli? Nie swędzi? Nie drapie?
-Kark mam sztywny. -Uśmiechnął się zawadiacko.
-Panie Potter! To poważna sprawa. -Powiedziała oburzona. Jednak z tyłu głowy, ucieszyła się z tej wiadomości.
-Kiedy będę mógł wyjść?
-Dyrektor jeszcze decyduję.
Harry skrzywił się. Dlaczego dyrektor decydował o jego zdrowiu? Jakoś nigdy wcześniej nie zwracał na to większej uwagi. Po ostatnim spotkaniu nabrał jeszcze więcej niechęci do starca.
Ostatni miesiąc naprawdę dał mu do myślenia. Sama śmierć upewniała go, że nie wszystko w co wierzy jest prawdą. Każdy popełnia błędy i za nie płaci. Nie każdego dopadło sumienie za życia, a niektórzy żyli w ciągłym wewnętrznym cierpieniu.
Nie raz wspominała, że musi zmienić styl myślenia. Powinien zmienić ocenę sytuacji albo zacząć oceniać i nie pchać się na siłę nie wiedząc co dzieję się wokół niego. W tedy słowa mary były bez większego znaczenia, jednak za każdym razem, gdy wracał do tamtego wspomnienia, zmieniał zdanie.
Zaproponowała wtedy medytację. Oczyszczenie umysłu i własnej duszy.
Gdy tak myślał pielęgniarka podeszła do półki z eliksirami. Podejrzewał, że robiła listę na nowy rok. Z jego powodu niektórzy z kadry nauczycielskiej musieli zrezygnować ze swoich wakacji i zostać w szkole. Dostał lekkiego poczucia winy. Zapewne nie było im to na rękę. W duchu karcił się o to, przecież to nie było jego winą tylko Voldemorta. Ale był rozchwianym emocjonalnie nastolatkiem z workiem przeżyć na plecach. Mało kto mógł mu to wyjaśnić, a nawet o to nie prosił. -Może i jednak przyda mi się ta medytacja? -Pomyślał.
<o>
-Severusie, chcę byś nauczył Harry'ego oklumecji. -Powiedział stanowczo dyrektor.
Snape stał osłupiały. On miał uczyć to beztalencie? Nawet jeśliby chciał nie udałoby mu się to. A zdecydowanie nie chciał. Chłopak nie nauczyłby się niczego. Po co miał go uczyć, kiedy i tak nic z tego nie wyniesie. Potter miał serce na dłoni. Każda z jego emocji była doskonale widziana i to, że był szpiegiem nie miało żadnego znaczenia w tej kwestii. Oklumencję mogły pojąć jedynie osoby myślące. A Potter zdecydowanie nie potrafił wykonywać tej czynności. Może i młodzieniec nie był wyjątkiem, przynajmniej połowa tej szkoły nie wykazywała się zbytnią inteligencją.
-Nie w tym życiu. -Skwitował krótko.
-Severusie...Chłopak w pod koniec tamtego roku powiedział mi, że miał sen. Sen, w którym Voldemort odradza się na nowo. -Czarno włosy wzdrygnął się na dźwięk zakazanego imienia.
-Nie zgadzam się, Albusie. Dobrze wiesz, jak nienawidzę tego dzieciaka.
Twarz dyrektora spochmurniała. Zapewne spodziewał się takiej odpowiedzi i chciał przekupić go poczuciem winy. Mężczyzna znał sztuczki dyrektora. Najstraszniejsze było to, że działały.
-Pomyśl o tym, mój chłopcze. -Odwracając głowę w stronę okna szepnął. -To jedyny syn Lily.
Severus spojrzał z jadem w oczach. Jego ciało spięło się niebezpiecznie, ukazując niebieską żyłkę na jego szyi. Dłonie miał złożone w pięściach, a jego dokładnie ścięte paznokcie nieskutecznie wbijały się w skórę.
-Nie mieszaj jej w to. -Mruknął rozeźlony. Mógł mu wypominać wszystko, nawet to, że zdradził przepowiednię czy to, że wstąpił na usługi Czarnego Pana. Jednak bluźnierstwem było wspominać zmarłą przyjaciółkę jako towar przekupny. Chciał wstać i wyjść. Jego nogi działając machinalnie wykonały polecenie wbrew świadomości mężczyzny.
Tym czasem starszy czarodziej patrzył w okno zamglonym wzrokiem. Feniks zaczął żałośnie nucić jedną z żałobnych pieśni, a do szyby przyczepiały się pojedyncze krople deszczu zwiastujące deszcz. Pogoda już doszczętnie się popsuła.
-Przepraszam Severusie, ale to dla większego dobra.
// :( Tak...Ale powiem tyle kolejny [8] rozdział poprzewracał mi trochę w bani. Dosłownie zaczełam zastanawiać się nad sensem swojego życia xD Zastanawiam się tylko czy ja mam naprawdę tak poprzewracane w czaszce, czy posiadam zbyt mało odpowiedzi i pytań... //
CZYTASZ
Białe róże [SNARRY]
FanficRok 1995, Harry umiera. Żartuje. To nie możliwe, żeby wielki Harry Potter umarł. Największy zbawiciel czarodziejskiego świata musi żyć. Nie tylko po to by wybawić innych ale także by wykonać zadanie polecone od jednej istoty. Dopiero w tedy może um...