Nocny pokaz

11 2 5
                                    

Goście przybyli punktualnie. Mimo protestów przynieśli również że sobą różne alkohole i jedzenie. Nie obyło się również bez upominków takich jak wazony, filiżanki czy komplety sztućców, zupełnie jakby myśleli, że rodzina Scottów nie ma podstawowych przedmiotów znajdujących się w prawie każdym domu.

Tony wraz z synami rozstawili długi stół i dostawiali krzesła. Bez problemu zmieszczą się wszyscy przybyli, razem z domownikami. Mason rozpalił grilla, ale zaraz został przegoniony przez mamę, więc zajął się rozkładaniem naczyń. Levi wraz Emmą i Sharpey mieszał i szykował sałatki. Ja zająłem się nabijaniem szaszłyków oraz krojeniem pomidora i cebuli na hamburgery. Chciałem się zająć również mięsem do burgerów i karkówką, ale Pan Scott stanowczo odmówił tłumacząc, że zawsze przyrządza mięso według wieloletniego rodzinnego przepisu.
Moja mama, wraz z Panią Watson kroiła ciasta podając je na przyszykowanych przez panią domu talerzach.

Większość osób zajęła się rozmową z Tonym, gdyż pani Scott gdzieś się ulotniła, lub zabawą z Rambo. Niektórzy również pomagali nosić przystawki, bądź zajęli już miejsca przy stole, śmiejąc się i żartując.

I takie życie lubiłem najbardziej. Beztroskie, nie martwiąc się na zapas, będąc tu i teraz. Boże, jak tak dalej będę monotonnie nabijał te szaszłyki, to jeszcze dopadnie mnie melancholia.

Przez mój umysł przemknęła jeszcze jedna, nie dająca mi od jakiegoś czasu spokoju myśl. Czy jak dorosnę i zacznę nowe życie, z dala od tego osiedla, pełnego ważnych dla mnie ludzi, gdzieś, gdzie być może, nie będę znał nikogo. Zostanę sam... Czy kiedykolwiek jeszcze zaznam takich beztroskich chwil? Czy znajdę kogoś, kto pomoże mi sprawić, by obce miejsce stało się dla mnie drugim domem?
Wiem, przecież nie muszę się wyprowadzać, ale chciałbym zobaczyć trochę świata. A jeśli dostanę się na uczelnię w innym stanie? Czy jak zechcę, będę jeszcze mógł tu wrócić? Czy mój dom, dalej będzie tu stał, przepełniony tym samym rodzinnym ciepłem co przez całe moje 17 letnie życie? Czy jeszcze ktoś będzie tu na mnie czekał?
Mam jeszcze 2 lata, na rozmyślania nad tak drastycznymi scenariuszami, ale im wcześniej się zacznie, tym szybciej się do tego przyzwyczai.

A teraz? Teraz mam grilla z rodziną i przyjaciółmi i zamierzam się dobrze bawić.

Godzinę później wszyscy zajadali się i rozmawiali przy zastawionym pysznościami stole. Pojawiła się również żona Tony'iego ubrana w jeansy i białą jedwabną koszulkę i wierzcie lub nie, ale znalazła wspólny język z moją matką. Levi i Emma ganiali po ogrodzie, a Sharpey wdała się w rozmowę z panem domu. Ponieważ siedział on między mną a nią, również przysłuchiwałem się rozmowie. Okazało się, że jest właścicielem sieci restauracji Toni's Dinner. Do San Francisco przeprowadzili się ze względu na przeniesienie centrum firmy. Na szczęście znaleźli dom w przystępnej cenie i szkołę dla Levi'ego i Masona.

- A na razie wam się tu podoba? - dopytywała Sharpey.

- Mieszkamy tu zaledwie 12 godzin - zaśmiał się - Ale coś mi się wydaje, że będziemy wieźć tu wspaniałe życie.

- Nie wątpię - uśmiechnęła się promiennie - A jak Mason zniósł przeprowadzkę? Nie tęskni za swoimi przyjaciółmi?

- Szczerze, to on niewiele mówił na ten temat - mężczyzna wzruszył ramionami - Rzadko się sprzeciwia i równie mało rozmawia.

Rozejrzałem się, wzrokiem szukając blondyna. Dostrzegłem go siedzącego koło Pana Andersona. Talerz przed sobą miał pusty i czysty, a na twarzy dalej tkwiła maseczka. Nie wiem czemu chłopak tak ukrywał twarz. Na pewno nie był brzydszy ode mnie, bo to już by była skrajność nieestetyki. Nie no. Według mojej ślepej ciotki i 90 letniej babci, jestem definicją męskości i przystojności. Jest takie słowo?
Chłopak co jakiś czas kiwał głową dając znak rozmówcy, że go słucha. Po chwili skinął nią nisko po czym wstał od stołu. Minął ganiające dzieciaki i udał się gdzieś na tyły ogrodu.

Dodaj do ukochanychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz