Come one... Apologize

329 13 5
                                    

- Jak jej dasz na imię? - zapytała mnie ciocia siedząca nade mną.
- Nprawdę nie mam pojęcia - powiedziałam gdy łza spłynęła mi z oka.
- Może... - zaczęła ciocia.
- Elizabeth! - delikatnie podniosłam głos.
- Po babci? - zapytała.
- Tak, moja córka będzie nosiła imię Elizabeth. Elizabeth Krook...
- Kto jest ojcem...? - zapytała spokojnie.
- Ktoś kogo nienawidzę, a rok temu kochałam go nad życie - odpowiedziałam.
- Tom?
- Tak... - odpowiedziałam zaczynając płakać.
Ciotka zaczęła głaskać mnie po plecach mówiąc, że pomoże mi w wychowaniu dziecka.
Nje wierzę, że niedawno urodziłam dziecko osoby która miała mnie zabić.
I to z pieniądze.

Po paru dniach ciotka wróciła ze mną do domu.
No i oczywiście z Elizabeth.
- Serio? - powiedziała ciocia gdy widziała, że wrzucam zdjęcie z córką na instagrama.
- Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie - odpowiedziałam delikatnie się śmiejąc.
Nie rozmawiałam z Tomem od dziesięciu miesięcy.

"Valeria Krook zniknęła?
Nie, teraz jest mamą"

Zobaczyłam nagłówek jednego z artykułów.
Co jest?
Czy wokół mnie są sami stalkerzy?
Jeżeli ja zobaczyłam ten artykuł to...
Tom pewnie też.

Tom Kaulitz polubił(a) twoje zdjęcie

Fajnie wiedzieć.
Wiedziałam, że to stalker.
Nie dosyć, że polubił to zdjęcie to napisał na prywatnej wiadomości.

"Valeria proszę powiedz, że to moja córka"

"Tom, proszę cię. Nie jestem już Valerią...
Nie jestem tamtą dziewczyną, teraz jestem kochającą mamą i nie chce cię znać"

"Proszę powiedz, że to moja córka"

"Tak, to twoja córka... "

Nadal nie mogę uwierzyć, że to jego córka.
Właśnie mam na rękach córkę tego idioty.
Położyłam ją do łóżka i usiadłam na swoim.
Cały czas czytałam moje stare wiadomości z Tomem.
Zaczęłam niekontrolowanie płakać.
- Hej! - usłyszałam krzyk cioci.
Wstałam i szybko otarłam łzy.
- Gdzie ona jest!? - po tym zdaniu już wiedziałam kto to.
Wybiegłam z pokoju kierując się w stronę krzyków.
- Przestań! - krzyknęłam gdy zobaczyłam Toma trzymającego moją ciotkę.
- Przestań, po prostu przestań! - krzyczałam przy tym upadając na kolana.
- Valeria! - krzyknął Tom i ruszył biegiem w mój stronę.
- Zostaw mnie nie jestem Valeria! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam.
- Wynoś się z mojego życia! - wstałam i poszłam szybkim krokiem do Elizabeth.
- Mogę zobaczyć moją córkę? - zapytał stojąc w drzwiach.
- Możesz ją tylko zobaczyć i nic więcej - odpowiedziałam i przybliżyłam się delikatnie do niego.
Widziałam tylko jak łza spłynęła mu po policzku.
Położyłam Elizabeth ponownie do łóżeczka całując ją w czoło.
- Mogłeś ją tylko zobaczyć, a teraz się wynoś - powiedziałam.
- Chciałem cię tylko prze...
- No dawaj, przeproś mnie.
Przeproś mnie i udawaj, że nic się nie stało, śmiało - przerwałam mu.
- Słuchaj...
- Twoje przeprosiny rujnują moje życie.
Śmiało, przeproś...
- Przepraszam, przepraszam, okej?
Nie naprawie naszej relacji, ale cię kocham i chciałbym z tobą wychować naszą córkę - powiedział podkreślając tonem słowo naszą.
- To się nie uda, chce aby miała szczęśliwe dzieciństwo, a nie rodziców którzy kłócą się na każdym kroku - powiedziałam spoglądając na Elizabeth.
- Proszę... Daj nam szansę...
Zróbmy tak, żeby było jak dawniej.
Jak śmialiśmy się przy robieniu babeczek.
Gdy walczyliśmy na śnieżki.
I jak wtedy gdy siedziałem leży tobie sześć miesięcy gdy ty byłaś w śpiączce.
Kochałem cię kocham i będę kochać.
Nie chcę żeby ta dziewczynka miała podwójne święta.
Nie chcę was zostawiać rozumiesz?
Proszę powiedz, że tak - mówił i trzymał mnie za ramię.
Łzy napłynęły mi do oczu i odruchowo przytuliłam Toma.
- My nie damy rady... - powiedziałam płacząc.
- Damy, razem zawsze damy radę - odwzajemnił uścisk.

Tom zgodził się przeprowadzić do mnie.
Przez parę dni prawię się do niego nie odzywałam.
On chciał to naprawić.
Naprawdę.
Ja nie wiem co mam myśleć.
Serce mówi mi żebym znowu mu zaufała a rozum żebym sobie odpuściła.
Jednak ciocia zawsze mi powtarzała żeby słuchać głosu serca.
Gdy widziałam jak opiekuję się Elizabeth serce mi się roztopiło.
Nadal w głębi go kocham.
- Chyba musimy porozmawiać - powiedział z poważną miną.
Pokiwałam głową i usiadłam na krześle w jadalni.
- To tak nie może wyglądać - powiedział.
- Sam sobie na to zasłużyłeś, nie powinno cię tu w ogóle być, nie powinniśmy się nigdy spotkać, nie powinniśmy nigdy zamieszkać razem, nie powinnyśmy mieć dziecka...
- Moment w którym pierwszy raz cię zobaczyłem był najlepszym momentem w moim życiu - złapał mnie z rękę.
- Tom nie widzisz, w jakie gówno się wpakowaliśmy!? - krzyknęłam i wstałam, że aż krzesło upadło na ziemię.
- Nie widzisz? - pytałam.
- Widzę! Dobra!? Widzę! Widzę, w jakiej sytuacji jesteśmy i wiesz co ci powiem?
Cieszę się, że mam z tobą dziecko!
- Ale ja nie jestem z tego powodu zadowolona! - krzyknęłam i wyszłam z domu.
Po drodze wzięłam paczkę papierosów i wsiadłam do samochodu.
Pogoda była do dupy.
Było ciemno i padał deszcz.
Mimo wszystko odpaliłam auto i ruszyłam sama nie wiem gdzie.
W lusterku zobaczyłam tylko Toma stojącego w drzwiach.
Wiem, że nie mógł ruszyć za mną.
Został ze swoją córką...
Widoczność na drodzę też była do dupy.
Jechałam przez jakaś drogę, która była otoczona lasem.
Żadnych lamp oświetlających.
Wokół mnie tylko drzewa i prosta droga.
Łzy zaczęły spływać na moją koszulkę.
To pogarszało widoczność.
Gdy zza zakrętu wyjechał inny samochód wpadłam w silny poślizg i uderzyłam w drzewo.
Mój samochód leżał po prostu do góry nogami na poboczu przy drzewie o które się rozwaliłam.
Jedyne co pamiętam to to, że usłyszałam dźwięk karetki.
Potem nic już nie pamiętałam.

How I Created A Mafia GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz