KROPLE słonych łez skapywały swobodnie na białą umywalkę, która ciągle barwiona była przez ciemno czerwoną ciecz lecącą strumykiem po nadgarstkach rozpaczonego piegusa, który od dni paru wariował, po prostu wariował...
Czarne scenariusze nie potrafiły opuścić jego opętanego strachem umysłu, jedyną pomocą na to wydawała się schowana na wszelki wypadek żyletka, jednakże i teraz, gdy tworzył głębokie, krwiste rany te myśli wirowały w jego głowie. Tak smutne, tak okropne, tak... Żałosne.
Od kiedy Hyunjin przestał się do niego odzywać Felix starał się to sobie racjonalnie wytłumaczyć, jednakże z każdym dniem było to coraz trudniejsze, z każdym dniem jego umysł wmawiał mu, iż zielonowłosy nie kocha go już wcale.
Jego nierówny oddech brzmiał w objętej ciszą łazience, którą przerywał jego szloch i odgłos kapania płynu na twardą powierzchnię.
─── Nie kocha cię. ─── Powtarzał tworząc kolejne, szkarłatne ślady na swoich rękach niemalże z każdej strony, a gdy ta pokryta była cała w brzydkich ranach, Lee bez zastanowienia podwinął nogawkę spodni dresowych i tam zaczął przejeżdżać ostrzem po nietkniętej skórze.
─── N-nie kochał, nie kocha i nigdy nie będzie kochać takiego idioty jak ty, Felix! ─── Wypłakał. Jego opadłe z sił mięśnie nie potrafiły pracować normalnie, jego ręce i nogi rozluźniały się, nie potrafił utrzymać sztywno srebrnej żyletki między palcami, dlatego też ta opadła z charakterystycznym odgłosem na czarne kafelki.
Uniósł swe spojrzenie ku górze, utykając je na swoim odbiciu w lustrze. Wyglądał tak bezsilnie, tak brzydko, tak żałośnie... Jak Hyunjin, jego matka i ojciec mogli pokochać takie coś? Jednak teraz nie miał siły o tym myśleć, myślał o bólu przeszywającym jego obie ręce oraz prawą nogę... Ale w końcu nie myślał o Hyunjinie, który ── jak sobie wmawiał Odparł bawił się w najlepsze z kimś ładniejszym, lepszym od niego.
Podpierając się ścian szedł mozolnie do kuchni znajdującej się parę kroków od łazienki. Dotarłszy do niej, zaczął szukać czerwonego pudełeczka w szafce, mając nadzieję, iż znajdzie w nim potrzebne mu w tej chwili przedmioty.
Znalazł je, otworzył i wyjął z środka dwa ruloniki świeżych bandaży i butelkę wody utlenionej, którą polewał okropnie krwawiące rany na nodze.
─── Kurwa piecze! ─── Krzyknął odsuwając buteleczkę od swojego ciała. Od nieustającego szczypania jego noga drgała, jakby Próbowała odreagować piętrzący się tylko ból.
Kilka wydechów opuściło jego usta, gdy udało mu się uspokoić swoje łzy i emocje, pozostawiając pustkę. Pustkę i bezsilność.
Łzy zaschnęły na jego piegowatych policzkach, a swoimi drobnymi dłońmi powoli owijał poranione części ciała bandażem, zaklejając je na końcu białą taśmą.
Ten ból, te emocje wyssały z niego całą energię. Nie potrafił ruszyć się w żaden sposób, jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Jego tak brzydkie i tak oszpecone ciało... Czemu Hyunjin go takiego pokochał? Codzienne czułości, codzienne miłe słowa i codziennie szeptane do ucha "kocham cię" nagle zniknęło, wyparowało tak samo jak Hwang bez żadnego słowa...
kurwa dusze sie
( 451 )
CZYTASZ
𝐏𝐎𝐄𝐌𝐒 𝐎𝐅 𝐏𝐀𝐈𝐍 • hyunlix
Fanfiction。𝐏𝐎𝐄𝐌𝐒 𝐎𝐅 𝐏𝐀𝐈𝐍 | stray kids Felix był słoneczkiem każdego, pełen ambicji, planów, motywacji i świetlaną przyszłością jako przyszły neurochirurg. Jednakże za tym promiennym uśmiechem krył się chłopak, który nie umiał otworzyć s...