𝘅𝘅𝗶𝘃. nie rób tego

426 28 10
                                    

        CZUŁ jak kolejna nocna zmiana w szpitalu spędzi sen z jego powiek i zmuszony będzie odsypiać przepracowane czterdzieści osiem godzin pod rząd tygodniami, chociaż plus był taki, że nocą ruch w szpitalu zbyt duży nie był i mógł sobie uciąć drzemkę gdzieś w toalecie, jednakże dziś nie będzie mu to dane.

Z papierami w lewej ręce i kubkiem mocnej kawy w prawej szedł przez korytarz w stronę gabinetu doktora dostarczyć mu jedną z kart pacjenta, gdyż okazało się, iż jest w niej błąd i doktor musi go poprawić. W drodze popijał kawę, czuł jak z każdym łykiem pobudza się coraz bardziej.

Przed gabinetem przyłożył swoją legitymację do czytnika i drzwi automatycznie otworzyły się. 

─── Doktorze, tu są te papiery o których mówiłem. ─── Powiedział Hwang dopijając ostatni łyk kawy i wyrzucił papierowy kubeczek do śmietnika.

─── Dziękuję Hyunjin... ─── Powiedział mężczyzna wyjmując plik papierów z papierowej teczki, po czym zerknął na Hwanga i jego ciemne oczy przyozdobione równo ciemnymi okręgami. Poprawił ciężące mu na nosie okulary i westchnął. 

─── Od jutra daję ci cztery dni wolnego, za bardzo się przepracowujesz... A staw się szybko na oiomie, wiozą samobójcę po powieszeniu. ─── Odparł lekarz na co Hyunjin od razu szybkim krokiem udał się w stronę oddziału intensywnej terapii, gdzie do pustego łóżka przysunął stolik z defibrylatorem. Na przybycie ratowników długo nie musiał czekać, wjechali oni za chwilę do sali z poszkodowanym na noszach i przełożyli go na łóżko. 

Hyunjin widząc jego bladą twarz i posiniaczoną szyję nie potrafił powstrzymać pchających się do jego oczu łez. Twarz swojego najukochańszego Felixa rozpozna wszędzie, a musiał rozpoznać ją akurat tu, w szpitalu gdy wymagał pomocy natychmiastowej. 

─── Kto ci kazał tu przyjść? ─── Zapytał ratownik widząc imię widniejące na jego indentyfikatorze. 

─── Doktor Lim. ─── Wyjaśnił krótko. 

─── Wyjdź. ─── Rozkazał. Hyunjin nie miał wyboru, wybiegł z sali niczym poparzony ogniem i zajął miejsce na pierwszej, rzuconej mu w oczy ławeczce.

Starał się uspokoić swój nierówny od stresu oddech. Ta panika, ten lęk objęły jego ciało niczym ciernie, czuł jakby ktoś stłukł jego kruche jak porcelana serce na miliony kawałków i nawet nie starał się go poskładać. 

Jego słoneczko świecące najjaśniejszym światłem wydawało się powoli gasnąć z każdą sekundą, tak samo jak Hwang z każdą sekundą miał coraz to większy problem z wzięciem oddechu. 

Z jego policzków kapał pot i łzy, a drżącymi jak galareta rękoma wycierał je z swojej twarzy. 

─── Lixie przeżyj to, błagam... Nie rób tego... Nie umieraj. ─── Powtarzał między głośnymi szlochami z nadzieją, że piegus usłyszy jego błagania jakkolwiek. 

Minuty stawały się długie niczym godziny. Ile czasu minęło, nie miał pojęcia, jednak w końcu doczekał się tego by ratownicy razem z lekarzem opuścili salę z zmieszanymi wyrazami twarzy. Hwang nie umiał z nich wyczytać nic, nie widział w nich radości bądź smutku. 

─── Powiedzcie, że to przeżył... ─── Powiedział cicho. 

Kąciki ust lekarza uniosły się w lekkim uśmiechu wiedząc jak bardzo ta wiadomość uraduje Hwanga. 

─── Przeżył. ─── Odparł. 

Zielonowłosy czuł się teraz jak w niebie. Wysłuchał jego próśb, błagań, przeżył to i nie zostawił go samego. 

Natychmiast wstał z ławeczki chcąc usiąść obok ukochanego, chciał przy nim być tak bardzo...

─── Mogę do niego iść? Błagam... ─── Poprosił. Lekarz pokiwał głową na co Hyunjin bez zastanowienia wbiegł do sali i usiadł na stołku przy łóżku Lee, który wydawał się spać twardo. 

Ujął jego drobne dłonie w te swoje delikatnie obawiając się, że najmniejszy dotyk zrani go, skrzywdzi tak bardzo, iż nie obudzi się nigdy więcej 

─── Felixie ja... Tak cię przepraszam za wszystkie rzeczy, które mogłem zrobić źle... Kocham cię całym sercem i nie chcę cię stracić. ─── Wyznał gładząc jego dłoń kciukiem. 

Był szczęśliwy, że przeżył to, ale jednocześnie obwiniał się i sam chciał ukarać się w ten sam sposób za to, że nie było go przy nim. 

─── Tak bardzo cię przepraszam... 

zarąbalem se garnek kawy na 4 chochle i nie zasne rn 🤡🤡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

zarąbalem se garnek kawy na 4 chochle i nie zasne rn 🤡🤡

( 631 )

𝐏𝐎𝐄𝐌𝐒 𝐎𝐅 𝐏𝐀𝐈𝐍 • hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz