Rozdział 10

57 3 4
                                    

Z góry przepraszam za błedy ortograficzne bądź autokorektę ❤️

Pov:Megan

-Zobaczyłam tam moją mamę-

~Mamo?

~Kochanie jak miło cię znów widzieć

~Ciebie też mamo- mówiłam że łzami w oczach-

~hej! Nie płaczemy Meguś~ po tych wypowiedzianych słowach podeszła do mnie i mnie przytuliła~

~Dlaczego mamo?Dlaczego on jest moim ojcem?!?

~Kochanie, ja go kochałam

~Już wolała bym nie mieć ojca niż mieć takiego jak on!!!

~Csiiii kochanie już dobrze- powiedział tuląc się do mnie-

~Nie mamo nic już nie będzie dobrze! Wysłał mnie na misję a ja jej nie wykonam, nie chce jej wykonywać! Bo poznałam chłopaka i coraz bardziej mi na nim zależy nie nie chce go skrzywdzić...-  zaczęłam jeszcze bardziej płakać-

~Meguś na pewno będzie lep- nie dokończyła zdania ponieważ zaczęło ją cos wciągać. Nagle przed oczami miałam białe światło-

Pov:Neteyam

-Odłączyłem moje Tsaheylu i zobaczyłem że Megan się trzęsie, odrazy do niej podbiegłem i odłączyłem jej Tsaheylu-

-Hej hej Megan- zacząłem nią lekko potrząsać-Halo Meg słyszysz mnie?

-Neteyam nie za dobrze się czuj- w tym momencie straciła przytomność-

- Już Megan spokojnie- wziąłem ją na mojego ikrana, posadziłem ją przede mną żeby mnie pewność że nie spadnie, zacząłem dzwonić do ojca-

-Ogar odbiór

-Co jest?

-Megan zasłabła odbiór

-Gdzie jesteście odbiór

-Przy Drzewie Dusz za chwilę będziemy przy górach, proszę ojcze przyszykuj kogoś żeby jej pomógł, odbiór.

-Już szykujemy bez odbioru.

-Megan proszę cie wytrzymaj- dziewczyna coraz bardziej robiła się zimna, po chwili lotu wylądowaliśmy, wziąłem ją na ręce i szybko zaniosłem do mojej babci Mo'at.

_______________________________________

Przepraszam że taki krótki ale teraz się u mnie dużo dzieje i za bardzo nie mam czasu.
Mam nadzieję że się wam podoba. Miłego czytanka 💚💚💚

Serca płonąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz