Z góry przepraszam za błedy ortograficzne bądź autokorektę ❤️
Pov: Megan
-Ruszyłam w to miejsce gdzie Neteyam uczył mnie strzelać z łuku,byłam całą w łzach, miałam nadzieję że się nie będą mnie szukać lecz się myliłam.Po chwili kiedy zsiadłam z ikrana żeby trochę się otrząsnąć.-
-Megan!! Tu jesteś- krzyknął Neteyam po czym do mnie podbiegł i mnie przytulił.
-Neteyam, zostawcie mnie.Zapewne wasi rodzice już wam powiedzieli...- mówiłam zapłakana.
-Tak Megan, ale ja cię na tyle już poznałem że wiem że byś tego nie zrobiła.- Neteyam odemnie odszedł i przytulił się Lo'ak.
-Wy... Nie jesteście źli?- zapytałam cicho powstrzymujące płacz.
-Megan, oczywiście że jesteśmy- powiedział Neteyam z uśmiechem- jesteśmy źli bo nas zostawiłaś nic nam nie wyjasniając.
-Przepraszam was ale ja, ja naprawdę nie chciałam...oni mnie do tego zmusili żeby to robiła, przepraszam.- powiedziałam znowu wybuchając płaczem.
-już spokojnie jesteśmy tu- powiedział Lo'ak odchodząc ode mnie.
-Wracajcie już...
-Megan idziesz z nami.
-Nie Neteyam, nigdzie nie idę.
-To co zamierzasz tam wracać!?
-Nie, nie zamierzam. Zostaje tu.- pokazałam palcem za ziemię.
-Oj nie nie moja droga lecisz z nami.
-Neteyam! Dajcie mi chwilę odpocząć jak coś to przyleccie później...
-Skoro tak to później przylecimy. Pa- powiedział Lo'ak, i wsiadł na swojego ikrana.
Pov: Neteyam
-Chciałem chwilę porozmawiać z Megan sam na sam ale nie.-Neteyam chodź już!- krzyknął do mnie Lo'ak.-Juz idę na razie Meg.
-pa...- rzuciła oschle.
-teraz z bratem wsiedliśmy na nasze ikrany i odlecieliśmy-
-Musimy przekonać rodziców że ona jest dobra
-racja tylko jak to zrobić
-Lo'ak mam pomysł
-No dawaj brachu
-No bo przecież z ojcem było tak samo co nie?
-no faktycznie i co w związku z tym?
-Ty skxawng, nie rozumiesz? Możemy ich tym przekonać że jest dobra
-Jeśli się uda do może pozwolą jej wrócić co osady...Ale z innej beczki dlaczego ci tak na tym zależy? Zabujałeś się w niej czy co?
-yyyy nie nie zakochałem się w niej, skąd ci to do głowy przyszło?
-Bo tak na nią patrzysz tymi maślanymi oczami
-Nie wcale nie-nasza rozmowa się zakończyła bo przylecieliśmy do naszego obozu, stał tam ojciec i matka wraz z Kiri.
-Gdzie wyście byli!?!?!- zapytał ojciec.
-Byliśmy szukać Megan.- odpowiedział Lo'ak.
-I co znaleźliscie ją?
-Nie...- spojrzałem na brata spojrzeniem typu 'udawaj że nic nie wiesz'.
-I dobrze, macie szlaban na latanie przez dwa miesiące.- Powiedziała mój ojciec.
-Ale Ojcze-
-żadne ale do domu już!
*Pod wieczór*
-Mamo możemy porozmawiać?- zapytałem.
-oczywiście.- wyszliśmy z namiotu i odeszlismy kawałek.
-Mamo bo ja bym chciał polecieć do Drzewa Dusz mogę?
-Synu macie skaz na latanie.
-Ale nawet do drzewa dusz?Mamo no proszę cię.
-Dobrze synu, ale nie wracaj późno.
-Dziękuję mamo- przytuliłem moją rodzicielkę.- Tylko co powiesz ojcu?
-Coś wymyślę- uśmiechnęła się - już leć, tylko pamiętaj żeby nie wracaj poźno.
-Dobrze mamo dobrze- po chwili już byłem przy swoim ikranie, nie miałem zamiaru lecieć do Drzewa Dusz tylko do Megan, źle się z tym czuje że okłamełem moją matkę ale w innym razie by mi nie pozwoliła.Po chwili byłem już w tym samym miejscu gdzie ostatnio, Megan sobie siedziała i chyba ostrzyła strzały.
-Hej Megan
-Cześć Net- Usiadłem koło niej opierając się o korę drzewa.
-Jak się czujesz?
-w miarę dobrze ale mam pytanie
-Mów
-Rodzice pozwolili ci tu przylecieć?
-No tak jakby...
-Co to znaczy tak jakby?
-Powiedziałem mamie że idę do Drzewa Dusz
-Oj Net, nie ładnie tak kłamać- uśmiechnęła się, jej uśmiech był tak piękny że nie szło oderwać od niego oczu.
-I kto to mówi?- zacząłem się śmiać i po chwili ona też.
-Idziemy się przejść? - zapronowała dziewczyna.
-Jasne- wstałem i wyciągnąłem do niej dłoń a ona za nią chwyciła i wstała.
_______________________________________
Hejo dziś 2 razy dłuższy rozdział niż zwykle, mam nadzieję że się podoba i nie jest za nudny.
Miłego dzionka!!💕💕💕💕
Słowa 635
❤️
_______________________________________
CZYTASZ
Serca płoną
FanfictionMegan jest córką nijakiego Pułkownik Milesa Quaritcha, który wysyła ją na misję aby Na'vi jej zaufały