Z góry przepraszam za błedy ortograficzne bądź autokorektę ❤️
Pov: Megan
Po chwili wraz z Kiri byłyśmy już przy ikranach. Tuk leciała z Kiri, więc nawet lepiej dla mnie. Wygłupiałyśmy się w locie orzec co omal nie spadłam ale przynajmniej zabawa była dobra. Po chwili byłyśmy już w lesie.
-Lądujemy!-powiedziałam schodząc w dół.
-Okej!!-odpowiedziała Kiri.
-Zeszłyśmy z ikranów.-
-Dobra Tuk. Pójdziesz poszukać kwiatków?
-Jasne!!- powiedziała i ruszyła przed siebie.
-Jak tam ci się układa z Neteyamem?
-Wczoraj mieliśmy małą kłótnię. Ale dziś już jest dobrze, przynajmniej mam taką nadzieję bo nic o tym nie wspominał.
-O co poszło?
-Głupia sprawa.
-Megan?
-Uh, no że niby niebezpieczne zachowuje się latając.
-Przepraszam ale muszę przyznać że Neteyam miał rację, a to nie zdarza mu się często.
-Ty też Kiri?
-Nie powiem latasz trochę niebezpieczne.
-Ale ja nie umiem inaczej.
-Meg musisz się nauczyć inaczej. Bo jak ci się coś stanie to ja sobie tego nie wybaczę. Neteyam sobie tego nie wybaczy.
-No ale- nie dokończyłam bo przerwała mi Tuk przychodząca z kwiatkami.
-Mam!!!
-Ale piękne.-odezwałam się.
-Racja.- powiedziała Kiri
-To co zaczynamy?
-Oczywiście!!-powiedziała Tuk z ekscytacją w głosie.
-Zajęło nam to trochę czasu zanim dziewczyny się nauczyły, ale jakoś nam szło. Po gdzieś mniej więcej jednej godzinie zaczęło im już całkiem nieźle iść. Trochę się zasiedziałyśmy i zrobiła się już pora obiadowa, więc musiałyśmy juz wracać.-
-Już pora na nas.- Powiedział wstając z ziemi.
-Tym razem Tuk leciała ze mną na ikranie więc chcąc nie chcąc musiałam bardziej uważać. Po dłuższej chwili byłyśmy już w górach.-
-Witam panie.
-Cześć Teyam.- powiedziała Tuk przytulając się to Neteyama.
-Hejka.- odpowiedziała Kiri.
-Mama czeka już na was z obiadem.
-Okej, już idziemy.- Rzekła Kiri i chwyciła Tuk za ręke i poszły.
-A my co?-zapytałam.
-Coś na pewno, zamknij oczy.- powiedział z uśmiechem.
-Mam się bać czy coś takiego?- zapytałam śmiejąc się.
-Nieeee.
-No dobra.- zamknęłam oczy i poczułam ciepłe dłonie na swoim ciele. Jedną na ramieniu a drugą na tali.-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz. Teraz powoli wejdź na ikrana.
-Jak mam wejść jak nic nie wiedzę?
-A no racja, już ci pomagam.
-A więc Neteyam pomógł mi wejść na ikrana, a sam usiadł za mną. Poczułam tylko jak się wznosimy i później powiew wiatru.-
-No to powiesz mi gdzie lecimy?
-Megan,nie powiem ci, za chwilę się dowiesz.
-No okej...- powiedziałam lekko zasmucona.
-Po paru minutach lotu, Neteyam zaczął zlatywać w dół.-
-Już jesteśmy.
_______________________________________
Hejka, witam już w chyba przed ostatnim rozdziale z tej książki...
Nie mogę uwierzyć że za chwilę będę już ją kończyć...
Nie powiem, że nie zżyłam się z tą książką bo tak się stało.
I też przepraszam że wczoraj nie było rozdziału ale zbytnio nie miałam czasu.
No cóż mam nadzieję że się podoba rozdział ❤️❤️
Miłego dnia/nocySłowa 467
_______________________________________
CZYTASZ
Serca płoną
ФанфикMegan jest córką nijakiego Pułkownik Milesa Quaritcha, który wysyła ją na misję aby Na'vi jej zaufały